"Kilometrówki" Ryszarda Czarneckiego. Zeznania asystentów coraz bardziej go pogrążają
Byli asystenci Ryszarda Czarneckiego zeznawali w sprawie podejrzeń wyłudzenia przez europosła zwrotu kosztów delegacji. Według unijnej instytucji OLAF doszło do oszustwa na kwotę 100 tys. euro. Współpracownicy eurodeputowanego przekazali RMF FM, że pod wnioskami do Parlamentu Europejskiego widnieje podpis właśnie Ryszarda Czarneckiego.
Postępowanie w sprawie wyłudzenia kosztów delegacji w latach 2009-2018 prowadzi prokuratura w Zamościu. Europejski Urząd ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych (OLAF) podejrzewa, że Ryszard Czarnecki mógł wyłudzić 100 tys. euro na zwrocie kosztów podróży służbowych i dodatku pobytowego. Według instytucji eurodeputowany Prawa i Sprawiedliwości "twierdził, że dojeżdżał na posiedzenia z Jasła samochodem, którego nie użytkował".
Ryszard Czarnecki chciał zrzucić winę na współpracowników. Ale to oni go mogą pogrążyć
Ryszard Czarnecki winą za nieprawidłowości w rozliczeniach obarczał swoich współpracowników. Ale oni ujawnili w rozmowie z RMF FM, że pod wnioskami o zwrot kosztów znajduje się podpis właśnie europosła. A ten z dokumentacji służbowych wyjazdów ma być taki sam, jak w umowach o pracę podpisywanych przez Czarneckiego.
Europoseł nie odniósł się do zarzutów. Jak podaje RMF FM, Czarnecki zapierał się, że "nic nie wie o śledztwie, które toczy się w Zamościu. Zapewniał, że od dawna nie ma żadnych nierozliczonych zobowiązań wobec Parlamentu Europejskiego".
Jeszcze we wrześniu tego roku Ryszard Czarnecki zwrócił część pieniędzy za tzw. "kilometrówki". Z nieoficjalnych doniesień medialnych wynikało, że była to kwota mniejsza niż połowa z sugerowanej przez OLAF kwoty oszustwa, czyli 100 tys. euro.
SW
Czytaj też:
Inne tematy w dziale Polityka