Jeśli te doniesienia w sprawie Pegasusa by się potwierdziły, należy je wyjaśnić. Choć sprawa wygląda na wrzutkę, mającą uderzyć w rząd. Przy okazji jednak chciałbym, aby wyjaśniono sprawę podsłuchiwania dziennikarzy podczas poprzedniego rządu, Platformy Obywatelskiej. Wtedy służby podsłuchiwały wielu bardzo znanych dziennikarzy. Nie dlatego, że o coś ich podejrzewali, ale z czystej ciekawości. Warto do tego tematu wrócić - mówi Salonowi 24 Andrzej Rafał Potocki, publicysta "Sieci" i "WPolityce.pl".
Są poważne poszlaki mówiące, że polskie służby używały Pegasusa do inwigilowania opozycji. Ofiarą paść miał między innymi mecenas Roman Giertych i przede wszystkim Krzysztof Brejza, senator i szef kampanii Koalicji Obywatelskiej do Sejmu. Jak dalej potoczy się ta afera?
Andrzej R. Potocki: Aby mówić o aferze, to najpierw musimy mieć pewność, że do takiej afery doszło. Tu na razie wiemy jedynie tyle, że amerykańska agencja informacyjna Associated Press podała newsa na podstawie ustaleń grupy Citizen Lab. Wg nich kilka osób miało być podsłuchiwanych. To jedyne informacje. Nie mamy twardych danych potwierdzających to, nie znamy intencji tych, którzy to wyjaśniają.
Czytaj też:
Polityk PO, którego miały podsłuchiwać służby: Wysypują się brudy spod pisowskiego dywanu
No, były materiały TVP, które sugerowały, że jednak jakąś wiedzę media publiczne uzyskują dzięki tym podsłuchom?
Było też podobno jakieś spotkanie na komisji parlamentarnej. Ale to wiedza szczątkowa. Dla mnie kluczowe jest pytanie – po co polskie służby miałyby podsłuchiwać akurat te osoby. Roman Giertych od lat nie jest już czynnym politykiem. Krzysztof Brejza nie jest politykiem pierwszego szeregu. Jeżeli już podsłuchiwać kogoś za pomocą Pegasusa – a to jest wręcz broń atomowa – to są „mocniejsi” zawodnicy. To główny powód, dla którego do doniesień medialnych na temat inwigilacji polityków opozycji podchodzę z dużą dozą ostrożności.
Mecenas Giertych prowadził różne sprawy, być może bardzo istotne z punktu widzenia zainteresowań władzy. Krzysztof Brejza z kolei był szefem sztabu wyborczego, więc władze mogły pozyskiwać informacje o ruchach przeciwników wyborczych partii rządzącej. W dodatku, to, że ujawniono akurat te nazwiska, nie wyklucza, że podsłuchiwanych było znacznie więcej?
Na pewno należy wyjaśnić, z czym mamy do czynienia. Jeśli okaże się, że nie jest to wrzutka, tylko realna sytuacja, to odpowiednie instytucje powinny sprawę wyjaśnić. Moim zdaniem jednak to kolejna wrzutka opozycji, by uderzyć w rząd.
Rząd ostatnio nie miał dobrego czasu – sprawa Mejzy, awantura wokół lex TVN, drożyzna. Naprawdę spraw, za które opozycja może bić w rząd, jest wiele. Dlaczego akurat miałaby wymyślać sobie aferę? Chyba, że to prawda…
A choćby po to, żeby mieć kolejny powód dla uderzenia w rządzących. Ale powtarzam – jeśli to byłaby prawda (w co wątpię) należy to zbadać, wyjaśnić. Przy okazji jednak chciałbym, aby wyjaśniono sprawę podsłuchiwania dziennikarzy podczas poprzedniego rządu, Platformy Obywatelskiej. Wtedy władza podsłuchiwała kilkudziesięciu dziennikarzy krytycznie do niej nastawionych. Ja akurat nie byłem w tym czasie podsłuchiwany tylko dlatego, że chwilowo nie byłem dziennikarzem, prowadziłem działalność dziennikarską. Ale służby podsłuchiwały wielu bardzo znanych dziennikarzy. Nie dlatego, że o coś ich podejrzewali, ale z czystej ciekawości. Warto do tego tematu wrócić.
Czytaj także:
Inne tematy w dziale Polityka