To, że kary śmierci w Europie nie ma, to problem Unii Europejskiej. Mamy do czynienia z wojną, sytuacją, gdy ten facet – nie żołnierz, bo nie jest już żołnierzem, nie obywatel, bo praw obywatelskich też się dobrowolnie pozbawił – znieważył mundur, przeszedł na stronę wroga. W mediach Łukaszenki szkaluje Polskę, dowódców oskarża o zbrodnie, do tego opluwa polską flagę. O czym my w ogóle mówimy?! Pobłażliwość dla zdrady to policzek dla tych żołnierzy, którzy ofiarnie bronią granicy – mówi Salonowi 24 generał Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych.
Doszło ostatnio do bardzo przykrej sytuacji – dezercji żołnierza, służącego na granicy. Pan wypowiedział się na jego temat bardzo ostro. Czy dziś miałby Pan jakąkolwiek litość dla tego człowieka?
Gen. Waldemar Skrzypczak: Jakby tu wypowiadał się polityk, to zaraz by wygłosił wywód historyczny od Waterloo do dziś. I by mówił, że kara śmierci jest niemoralna, brutalna, zniesiona. Ale ja nie jestem politykiem, ale generałem, oficerem, żołnierzem. I dla mnie sprawa jest oczywista. Za dezercję, zdradę, przejście na stronę wroga, jest jedna jedyna, moralna kara. Kara śmierci. I tak należy ukarać tego dezertera i zdrajcę.
Czytaj też:
Prokuratura: Jest śledztwo ws. dezercji polskiego żołnierza na Białoruś
Kary śmierci jednak nie ma. W całej Unii Europejskiej została ona zakazana, są odpowiednie konwencje, poza tym nie oszukujmy się – człowiek ten uciekł do reżimu Łukaszenki, jest tam, nie ma jak postawić go przed sądem?
To, że kary śmierci w Europie nie ma, to problem Unii Europejskiej. Mamy do czynienia z wojną, sytuacją, gdy ten facet – nie żołnierz, bo nie jest już żołnierzem, nie obywatel, bo praw obywatelskich też się dobrowolnie pozbawił – znieważył mundur, przeszedł na stronę wroga. W mediach Łukaszenki szkaluje Polskę, dowódców oskarża o zbrodnie, do tego opluwa polską flagę. O czym my w ogóle mówimy?! Tak, to prawda, on do Polski nie wróci. Moim zdaniem wkrótce stanie się też ciężarem dla Łukaszenki i go zlikwidują. Natomiast tu sprawa jest prosta – powinien w polskim sądzie zapaść wyrok zaoczny – kara śmierci. I jak słyszę polityków od lewa do prawa debatujących nad tym, litujących się nad dezerterem, to aż mnie trzęsie.
Tu zastanawia jedna rzecz – kara, o której Pan mówi jest zniesiona, więc taki wyrok nie wchodzi w grę. Ale za najcięższe przestępstwa typu zabójstwo, jest dożywocie. Tu za zdradę i dezercję grozi kara maksymalnie dziesięciu lat. Dlaczego?
To pewna pozostałość po PRL. Wtedy propaganda nie dopuszczała myśli, że z LWP może ktoś zdezerterować. Więc zamiast dezercji wprowadzono termin „samowolne oddalenie się żołnierza”. Faktycznie czasem można było tak to określić. W sytuacji, gdy na przykład młody żołnierz ze służby zasadniczej spóźnił się z przepustki z przyczyn rodzinnych. Albo na przykład odwiedził dziewczynę w ciąży. Tu jednak nie mamy do czynienia z żołnierzem z poboru, który odwiedził chorą matkę i do jednostki wrócił za późno. Mamy do czynienia z dezercją i jawną zdradą, przejściem na stronę wroga. Jeżeli prezydent, premier mówią, że trwa wojna hybrydowa, to o czym tu w ogóle dyskutować? A przede wszystkim ta pobłażliwość dla dezercji i zdrady to policzek dla polskich żołnierzy, którzy ofiarnie bronią granicy.
Żołnierz, który zdezerterował miał mieć od dawna problemy z prawem. Jak to się w ogóle stało, że zamiast relegowania z armii trafił na granicę, miał broń?
Już poleciały głowy – dowódcy plutonu, baterii, batalionu. Moim zdaniem byli oni trochę kozłami ofiarnymi – bo jeśli ktoś wiedział o problemach z prawem żołnierza to dowódca jednostki. Ale też żeby było jasne – nie chcę rzucać oskarżeń. To, jak do tej sytuacji doszło powinno ustalić niezależne śledztwo, a o karach decydować musi sąd.
Czytaj też:
Uchodźca przy wigilijnym stole. Wierzący mówią: Niekoniecznie
Komputerowy imperializm
Uzbrojeni Białorusini wtargnęli do Polski. NATO wzywa Białoruś do przestrzegania prawa
Inne tematy w dziale Społeczeństwo