Andrzej Rozpłochowski był jednym z najważniejszych liderów Solidarności z lat 80-ych. Zarówno on, jak i cały regon śląski byli najbardziej świadomi, że walczą nie o socjalizm z ludzką twarzą, ale z systemem komunistycznym – mówi Salonowi 24 Przemysław Miśkiewicz, działacz NZS z lat 80-ych, lider stowarzyszenia Pokolenie, które wydało biografię zmarłego w poniedziałek Andrzeja Rozpłochowskiego, legendy Solidarności.
Zmarły w poniedziałek Andrzej Rozpłochowski był bez wątpienia jednym z najważniejszych działaczy Solidarności. Ale też w ostatnich latach – o czym wiele osób nie pamięta – poświęcił się bardzo uznaniu działaczy opozycji antykomunistycznej za kombatantów, przyznaniu im dodatków socjalnych. Jakie znaczenie miała ta ostatnia działalność Rozpłochowskiego?
Przemysław Miśkiewicz: Kolosalne. Przyznam, że gdy Andrzej zaczął starania o to, by nadać te uprawnienia kombatantom Solidarności i szerzej całej opozycji antykomunistycznej, nie wierzyłem, że mu się to uda. Był to jeszcze czas rządów Platformy Obywatelskiej, Andrzej mocno się temu poświęcił. I faktycznie – ustawa została przyjęta, dodatki przyznane. I owszem – to dla części działaczy nieznaczne kwoty. Kilkaset złotych. Ale dla niektórych, te kilkaset złotych to kwestia przeżycia, albo godniejszego życia i miało ogromne znaczenie. Andrzej Rozpłochowski przyczynił się też w ostatnich latach do przypomnienia znaczenia regionu śląskiego opozycji.
Przeczytaj też:
Konfederacja chce pilnego przywrócenia kary śmierci za zdradę stanu
No tak, tu celowo zaczynam od końcowego etapu działalności – bo zdarzyły się też pewne krytyczne oceny także ze strony niektórych prawicowych publicystów, „bo pracował dla PO”, przyjął odznaczenie od Bronisława Komorowskiego, które zresztą potem zwrócił?
Są to absurdalne opinie, na szczęście dość marginalne. Andrzej nie pracował dla żadnej partii politycznej, ale w Urzędzie Marszałkowskim Województwa Śląskiego, gdzie faktycznie wtedy rządziła PO. Ale czym się zajmował? Właśnie nie polityką, ale kombatanctwem, czyli przywracaniem pamięci o Solidarności, regionie śląskim, itd. Odznaczył go i prezydent na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski, i prezydent RP Bronisław Komorowski, i prezydent Andrzej Duda.
Z kolei druga strona, prookrągłostołowa atakowała go za prawicowe poglądy, ale też za to, że wyjechał do Stanów Zjednoczonych, podczas gdy należało walczyć na miejscu?
Po pierwsze, to Andrzej Rozpłochowski należał do tzw. jedenastki, czyli jedenastu więźniów uznanych za najgroźniejszych dla systemu komunistycznego. Na marginesie razem z Adamem Michnikiem, którego ostatnio widzieliśmy w telewizji w czułych uściskach z Wojciechem Jaruzelskim. Sprawa wyjazdu Andrzeja jest zdecydowanie bardziej skomplikowana. Z jednej strony komunistyczne władze chętnie pozbywały się działaczy opozycji, dając im ofertę nie do odrzucenia – bilet w jedną stronę. Ale też Rozpłochowski nie chciał z tej oferty początkowo skorzystać.
Przeciwnie – wychodząc z więzienia, włączył się aktywnie w działalność podziemia. I w 1988 roku ciężko zachorowała Barbara, jego żona. Miał do wyboru – zostać w Polsce, de facto skazując ją na śmierć, albo wyjechać i podjąć leczenie. Wybrał tę drugą opcję, ale związków z Polską nie zerwał. Publikował w emigracyjnych pismach. Nie zarobił tam wielkich kokosów, choć jakoś prosperował, prowadził w USA kwiaciarnię. Wrócił do kraju i włączył się w działalność na rzecz upamiętnienia ludzi Solidarności. W jego działaniach nie było koniunkturalizmu.
Wszystko zaczęło się w roku 1980, gdy Rozpłochowski został liderem strajku w Hucie Katowice i całej śląskiej Solidarności. Jakie było znaczenie tego regionu?
Andrzej Rozpłochowski w sposób naturalny podczas strajku w Hucie Katowice został wykreowany trybuna ludowego i jednego z liderów związku. Od początku miał świadomość, że działalność związkowa jest ważna, ale przede wszystkim chodzi o walkę o niepodległość, o obalenie komuny. Region śląski był na pewno najbardziej świadomy, jeśli chodzi o walkę z systemem komunistycznym.
W stowarzyszeniu Pokolenie wydaliście dwie części autobiografii Andrzeja Rozpłochowskiego, „Postawią ci szubienicę”. Skąd taki tytuł?
Był to cytat z Lecha Wałęsy. Gdy po wydarzeniach bydgoskich i pobiciu Jana Rulewskiego wybuchł krótki strajk Solidarności, Andrzej chciał strajku generalnego. Uważał, że w ten sposób uda się obalić ówczesną władzę. Wałęsa wtedy powiedział mu „postawią Ci szubienicę, mnie będą wielbić”. I oczywiście dziś kwestią dyskusyjną jest, czy Solidarność wtedy miała szansę na przejęcie władzy, czy była na to przygotowana.
Swoją drogą pytanie, czy była na przejęcie władzy przygotowana w 1989 roku? Faktem jest, że my na Śląsku byliśmy wtedy bardzo radykalnie nastawieni. A Rozpłochowski, podobnie jak cały region był w pełni świadomy celu – że nie chodzi o budowanie socjalizmu z ludzką twarzą, ale obalenie systemu i niepodległość Polski. Bez wątpienia należy się Andrzejowi Order Orła Białego. I należy apelować do prezydenta, by go pośmiertnie przyznał. Przykre, że Andrzej Odszedł w wieku, w którym miał jeszcze plany, mógł wiele bardzo zrobić. Pozostaje się za niego modlić.
Przeczytaj też:
Zarzut dezercji dla Emila Cz.!
Nowe ustalenia ws. żołnierza-dezertera. Katował własną matkę, w Polsce czekał go sąd
Inne tematy w dziale Kultura