Politycy Konfederacji - Grzegorz Braun i Robert Winnicki - weszli do Ministerstwa Zdrowia z interwencją poselską. - Domagamy się kompletu dokumentów, danych i podstaw prawnych oraz naukowych w związku z polityką rządu ws. COVID-19 - mówili posłowie. Nie zostali oni przyjęci przez ministra Adama Niedzielskiego, a rzecznik resortu zdrowia określił ich zachowanie jako "skandaliczne". Zapowiedział pismo do marszałek Sejmu w tej sprawie.
Winnicki i Braun w weszli do Ministerstwa Zdrowia z interwencją poselską. Rzecznik resortu Wojciech Andrusiewicz oświadczył na konferencji prasowej, że posłowie Konfederacji zachowali się skandalicznie. Zapowiedział, że jeszcze w poniedziałek do marszałek Sejmu Elżbiety Witek skierowane zostanie pismo w tej sprawie.
Czytaj też: Interwencja policji z paralizatorem w galerii w Zamościu. "Nie chodziło o maseczkę!"
"Skandaliczne zachowanie" posłów Konfederacji w MZ
Relacjonował, że posłowie "biegali po wszystkich pokojach, zaglądali do wszystkich pracowników, jednocześnie krzycząc i siejąc wyzwiska".
- Ja przeczytam może tylko ustawę o wykonywaniu mandatu posła i senatora, art. 19: +"W wykonywaniu mandatu poseł lub senator ma prawo, jeżeli nie narusza dóbr osobistych innych osób, do uzyskiwania informacji i materiałów". Dzisiaj przynajmniej moje dobra osobiste zostały naruszone. Dzisiaj zostałem nazwany przez pana posła Brauna "bandytą" - oświadczył Andrusiewicz. Dodał, że nie będzie kierował sprawy na drogę sądową.
- Uważam, że wszyscy gremialnie powinniśmy obłożyć takie osoby infamią, i na pewno zostanie wystosowane dzisiaj pismo do pani marszałek Sejmu w sprawie tego, co panowie posłowie robili tu w budynku, bo panowie posłowie biegali po wszystkich pokojach, zaglądali do wszystkich pracowników, jednocześnie krzycząc i siejąc wyzwiska, tak jak w kierunku mojej osoby. Na pewno na drodze postępowania takiego sejmowego my tego nie zostawimy - powiedział rzecznik MZ.
Konfederacja: resort zdrowia nie udzielając nam informacji nie dopełnił obowiązku
Posłowie Konfederacji na konferencji prasowej w Sejmie poświęconej interwencji w resorcie zdrowia mówili, że powinno być tak, że podczas takiej interwencji minister lub jego zastępca przyjmuje posłów. Powoływali się na ustawę o wykonywaniu mandatu posła i senatora. Podkreślali, że w poniedziałek tak się nie stało.
Winnicki podkreślił, że z Braunem chcieli w MZ poruszyć m.in. kwestię "danych statystycznych, którymi manipuluje ministerstwo". - Widzimy to nawet na stronach ministerstwa, gdzie pojawiają się i znikają pewne dane statystyczne, np. dotyczące tego, czy ktoś zmarł (z powodu Covid-19) z chorobami współistniejącymi czy bez tych chorób, danych dotyczących zgonów osób zaszczepionych i niezaszczepionych - zaznaczył poseł.
Jak dodał, chcieli też "wejrzeć w dokumenty, na podstawie których przygotowano decyzję o najnowszych obostrzeniach". Winnicki stwierdził, że skoro "minister zdrowia 25 listopada mówił, że obostrzenia nie są zbyt skutecznym sposobem walki z pandemią, a 29 listopada wprowadza nowe obostrzenia, to coś musiało się fundamentalnie zmienić", a oni chcieli zobaczyć, jakie dokumenty o tym świadczą.
W rozmowie z PAP Winnicki ocenił, że marszałek Sejmu "powinna raczej wezwać resort zdrowia do udzielenia posłom informacji", a nie ganić posłów, którzy po te informacje przyszli. Podkreślił, że według jego wiedzy posłowie Konfederacji podczas wizyty w ministerstwie nie byli agresywni, a Braun "mówił jedynie, że Andrusiewicz był zamaskowany jak gangster". - To nie jest kwestia prawna, raczej dotyczy pewnej estetyki tej wypowiedzi - ocenił.
Dodał, że Konfederacja będzie decydowała o dalszych krokach w sprawie w zależności od reakcji marszałek Sejmu i resortu zdrowia.
Braun o sytuacji w MZ: ochroniarze bez masek, wnętrza jak dekoracja
Braun powiedział, że chciał w MZ sprawdzić umowy jakimi Polska "związała się z koncernami farmaceutycznymi, które dostarczają tego eksperymentalnego medykamentu, którego agresywna akwizycja objęła również dzieci od 5. do 11 roku życia".
Według niego, w resorcie zdrowia nikt nie chciał rozmawiać z nim i z Winnickim, przywitali ich ochroniarze bez masek, wnętrza siedziby ministerstwa "przypominały opustoszałą dekorację filmową". Jak dodał, nie wie, czy minister zdrowia był w budynku, bo widział, że "ktoś się zabarykadował przed nimi w gabinetach ministerialnych", a zza drzwi "dochodziły szepty i szmery". Zaznaczył, że podczas ich wizyty, w resorcie był "arogancki jak zawsze, zamaskowany jak gangster z czarnobiałego filmu rzecznik prasowy (MZ), który nie spieszył z informacją i asystował im raczej jak ktoś, kto reprezentował służbę ochrony czy inne służby".
Braun ocenił, że podczas pobytu posłów Konfederacji w resorcie "nie dopełniono obowiązku niezwłocznego przekazania informacji, o które posłowie wnioskują".
Czytaj dalej:
KJ
Inne tematy w dziale Polityka