Zwiększył kapitał swojej firmy, co prokuratorzy uznali za działanie na jej szkodę. Kilka miesięcy spędził w areszcie, a proces przed różnymi sądami trwa już od ponad dwudziestu lat. W tym czasie zgubiono dowody, kompromitowali się biegli. Czy w czwartek, sprawa niszczonego przez wymiar sprawiedliwości przedsiębiorcy Mirosława Ciełuszeckiego, po blisko dwóch dekadach może mieć swój finał?
W czwartek 9 grudnia o godzinie 9.00 w Sądzie Apelacyjnym w Białymstoku rozpocznie się rozprawa w procesie Mirosława Ciełuszeckiego. Sprawa została tam skierowana przez Sąd Najwyższy, do ponownego rozpatrzenia. Sędziowie SN uwzględnili kasację obrony, na wcześniejszym wyroku nie zostawili suchej nitki. Nakazali sprawę osądzić ponownie, tym razem rzetelnie. Faktycznie od absurdów, błędów, a nawet podejrzeń o przestępstwa sądowe w trakcie tego procesu aż się roi.
Największe skandale
Okoliczności zatrzymania Mirosława Ciełuszeckiego – w 2002 roku jednego z ważniejszych przedsiębiorców na Podlasiu – są sensacyjne. Do domu wpadli funkcjonariusze Urzędu Ochrony Państwa. Zatrzymali mężczyznę, a szef prokuratury w mediach przesądzał o winie zatrzymanego. Sprawa wywołuje kontrowersje z kilku powodów. Po pierwsze – czas jej trwania. Prawie dwadzieścia lat. Zakładając nawet, że był winny, sprawa dotyczyła działania na szkodę firmy i spraw gospodarczych, zagrożonych karą mniejszą niż dziesięć lat więzienia. Gdyby nawet Ciełuszecki został skazany i odsiedział wyrok, już dawno zacząłby życie od nowa. Sprawa jednak się nie skończyła – więc od dwóch dekad człowiek czeka na to, jak się zakończy, w perspektywie może iść siedzieć na np. trzy lata. Ale co z dwudziestoma już straconymi na zatrute procesem życie?
Czytaj także:
Po drugie – jak pisaliśmy także na łamach Salonu 24 w trakcie procesu doszło do kilku – mówiąc delikatnie – poważnych nieprawidłowości w działaniu sądu, prokuratury biegłych. Za najpoważniejszy uznać można zgubienie przez prokuraturę, sędziów bądź biegłego (instytucje przerzucają się odpowiedzialnością) ważnych dokumentów firmy Ciełuszeckiego, będących dowodem obrony. Występowanie w sprawie fałszywego biegłego (mężczyzna nie miał uprawnień do bycia biegłym sądowym, a opinię za kasę dla sądu wydał). Kuriozalne było też stanowisko prokuratury, która w piśmie do Kancelarii prezydenta sugerowała, że ułaskawienie Ciełuszeckiego jest bezzasadne. Inne kurioza to lekceważenie wniosków obrony i świadków (w tym Zbigniewa Brzezińskiego).
Po trzecie – samo oskarżenie i zarzuty są absurdalne. Teraz pozostało jeszcze działanie na niekorzyść firmy. Rzecz w tym, że jak opisywaliśmy wielokrotnie transakcja, która została za prokuraturę uznana za przestępstwo… podnosiła wartość firmy.
Nareszcie finał ponurego serialu?
Sprawa toczy się od dwudziestu lat. W roku 2007 Sąd Rejonowy w Bielsku Podlaskim skazał Ciełuszeckiego na 4 lata więzienia. W tym samym roku Sąd Apelacyjny sprawę cofnął do sądu pierwszej instancji. Sprawą zajął się Sąd Okręgowy w Białymstoku. Sprawa toczyła się aż do 2018 roku, kiedy sąd skazał Ciełuszeckiego na trzy lata. Sąd Apelacyjny w roku 2019 roku wyrok utrzymał. Została zgłoszona kasacja do Sądu Najwyższego. 2 grudnia 2020 roku SN uwzględnił kasację, dopatrując się rażących nieprawidłowości w postępowaniu. Nakazał sprawę rozpatrzyć ponownie. Tym razem rzetelnie. Rozprawa zacznie się w czwartek, 9 grudnia o godzinie 9. W Sądzie Apelacyjnym w Białymstoku. Czy tym razem historia zmierza do finału?
Przeczytaj też:
Najnowszy banknot kolekcjonerski NBP: „Lech Kaczyński. Warto być Polakiem”
"Sprawa Mejzy to tylko mała kropla. Sama nie obali rządu, ale czara w końcu się przeleje"
Ciełuszecki: Nie może być tak, że prokuratorzy będą bezkarni i dopadną potem kogoś innego
Inne tematy w dziale Społeczeństwo