Brutalny atak, największy w skali III RP, zlecenie, obliczone na obalenie rządu Zjednoczonej Prawicy - tak Łukasz Mejza bronił się przed doniesieniami mediów na temat niemoralnych sposobów na prowadzenie biznesu przed uzyskaniem mandatu posła przez polityka.
Jak państwo wiecie, mamy do czynienia z największym atakiem politycznym po 1989 roku - na rząd i Zjednoczoną Prawicę. Wszystko po to, by obalić rząd. Wykorzystuje się chore, niewinne osoby i ich rodziny - mówił wiceminister.
- Ten atak jest wymierzony we mnie, ale obliczony na obalenie rządu. Dziennikarze nie czekali na moje odpowiedzi, bo te zburzyłyby z góry ułożoną tezę. Ich nie interesowała prawda - dodał Mejza, wyrażając pretensje pod adresem autorów "Wirtualnej Polski".
Zobacz:
Mejza będzie się tłumaczył. Co z dymisją wiceministra sportu?
Mejza fałszował podpisy dla Polski Fair Play? Sensacyjne doniesienia
Fogiel o sprawie Mejzy: Możemy jedynie naciskać, aby była szybko wyjaśniona
Mejza zacytował Szymona Jadczaka - dziennikarza, który na Twitterze prosił internautów o wysłanie wszelkich informacji na temat przeszłości polityka. - To była próba cywilnego zniszczenia jednej osoby. Poza tym, niektórzy politycy zdradzili propolski obóz Zjednoczonej Prawicy i elity wiedzą, że można objąć władzę przy "zielonym stoliku". Moje wejście do rządu zaburzyło arytmetykę opozycji. Wspieram rząd i będę to robił, choć zostałem wybrany z list opozycyjnych - tłumaczył Mejza.
- Fala hejtu ma mnie zniszczyć psychicznie, bym zrezygnował z bycia posłem na Sejm. Jeżeli oddam mandat, to w moje miejsce wejdzie polityk opozycyjny. Wtedy opozycja uzyska większość i wywoła kryzys. Dzisiaj chce się dorżnąć Mejzę - mówił.
Wiceminister sportu zapowiedział, że będzie się bronił na drodze prawnej. - Napisałem kilkadziesiąt pozwów o zaprzestanie naruszania mojego dobrego imienia oraz sprostować. Skala tego jest ogromna - przyznał Mejza.
- To jest zlecenie na zniszczenie mnie cywilnie! - nie ma wątpliwości polityk. - Dlaczego tyle czasu się poświęca mi, a media nie zajmują się marszałkiem Tomaszem Grodzkim, który chowa się przed immunitetem od 250 dni? - pytał Mejza.
Jak stwierdził, chciał tylko pomagać ciężko chorym, tymczasem ci sami dziennikarze, którzy opisują jego przeszłość, nie domaga się dymisji w związku z doniesieniami o przyjmowanie łapówek przez Grodzkiego.
Wraz z Łukaszem Mejzą na konferencji prasowej zjawił się Tomasz Guzowski, przyjaciel, który miał skorzystać z terapii oferowanej później przez Vinci NeoClinic i zachęcił do założenia firmy obecnego wiceministra.
- Mój przyjaciel wrócił z Meksyku. W Polsce cierpiał na chorobę nieuleczalną. A dziś żyje i jest w coraz lepszej formie. I to on zaproponował, by opowiedzieć chorym o leczeniu. My mieliśmy tylko pomóc w organizowaniu wyjazdu. Nie wzięliśmy od nikogo ani złotówki, organizacja nawet nie zaczęła działalności - zaznaczył Mejza.
Krytykowany przez opinię publiczną polityk nie krył wzruszenia i ledwo powstrzymywał się od płaczu na briefingu prasowym. Szczególnie, gdy jego chory przyjaciel wstał z wózka inwalidzkiego, dowodząc, że zagraniczna terapia okazała się w jego przypadku skuteczna.
GW
Inne tematy w dziale Polityka