Zarząd Szpitala Powiatowego w Pszczynie twierdzi, że o wynikach kontroli NFZ przeprowadzonej w placówce po śmierci 30-letniej Izabeli dowiedział się z mediów. Wciąż nie otrzymał także wyników sekcji zwłok zmarłej pacjentki.
Szpital: O wynikach kontroli usłyszeliśmy w mediach
Zarząd pszczyńskiego szpitala poinformował w oświadczeniu, że o zakończeniu kontroli NFZ oraz rzecznika praw pacjenta szpital dowiedział się z mediów, zaś wnioski pokontrolne liczące 34 strony otrzymał na 24 minuty przed zaplanowaną w Warszawie konferencją prasową.
TYLKO U NAS: Barbara Kurdej-Szatan nie przebierała w słowach. Ostatni taki wywiad
"Przekazanie mediom informacji o zakończeniu i wynikach kontroli, zanim zostały przedstawione szpitalowi, jest działaniem mogącym dezinformować opinię publiczną i wpływać na niepełny obraz tej tragicznej sytuacji" – czytamy w oświadczeniu dyrekcji szpitala.
Zwrócono w nim też uwagę na brak w dokumentacji wyników sekcji zwłok, których szpitalowi dotąd nie udostępniono. Nie dysponuje nimi również prof. Mirosław Wielgoś, który zaznaczył, że mogą one rzucić nowe światło na sprawę.
Szpital ocenił wypowiedzi w tej sprawie konsultanta krajowego w zakresie perinatologii jako "wyważone, powściągliwe w przedwczesnym orzekaniu o winie i uwzględniające złożoność sytuacji klinicznej".
"Niezmiennie podkreślamy, że w pełni transparentnie i rzetelnie współpracujemy z wszystkimi organami prowadzącymi kontrole i postępowania. W stosunku do Bliskich naszej zmarłej Pacjentki pozostajemy w głębokim współczuciu” – napisano w środowym oświadczeniu.
Kontrola NFZ potwierdziła nieprawidłowości
W Narodowym Funduszu Zdrowia w Warszawie odbyła się w środę konferencja prasowa poświęcona wynikom kontroli, przeprowadzonej w pszczyńskim szpitalu po tym, jak we wrześniu zmarła tam 30-letnia Izabela. Kobieta trafiła tam w 22. tygodniu ciąży, wcześniej odeszły jej wody płodowe. U płodu już wcześniej stwierdzono wady rozwojowe. Kobieta zmarła w wyniku wstrząsu septycznego. Jej rodzina stoi na stanowisku, że lekarze zbyt długo zwlekali z zakończeniem ciąży, co przyczyniło się do śmierci 30-latki.
Kontrola NFZ potwierdziła liczne nieprawidłowości w organizacji, sposobie realizacji i w jakości świadczeń udzielonych pacjentce. W związku z tym NFZ nałożył na szpital karę w wysokości blisko 650 tys. zł. Na podstawie zgromadzonej dokumentacji i opinii ekspertów, rzecznik praw pacjenta uznał, że w tej sprawie niewątpliwie doszło do naruszenia praw pacjenta.
Opinia konsultanta krajowego w dziedzinie perinatologii
Konsultant krajowy w dziedzinie perinatologii prof. dr hab. n. med. Mirosław Wielgoś powiedział, że nie ma możliwości na podstawie dokumentacji medycznej "stwierdzić, jakie motywy kierowały personelem opiekującym się pacjentką w momencie wdrażania określonych działań lub też braku ich wdrożenia". Oświadczył, że "działania, które zostały podjęte wobec pacjentki w trakcie jej pobytu w szpitalu nie były wystarczające i nie były adekwatne zarówno do sytuacji klinicznej, jak też pozyskiwanych w trakcie hospitalizacji wyników badań".
- W momencie, kiedy płód był żywy, decyzja lekarzy o niepodejmowaniu agresywnych interwencji była spowodowana czynnikami zewnętrznymi. A takim jest między innymi status płodu, który u nas w Polsce uważany jest za świętość, a wynika to wprost z wyroku TK - uważa z kolei dr n. med. Maciej Socha, , kierownik Katedry Perinatologii, Ginekologii i Ginekologii Onkologicznej Collegium UMK Medicum w Bydgoszczy.
Lekarze nie chcieli agresywnie zakończyć ciąży
- My, lekarze, ciągle mamy z tyłu głowy to, jak rząd traktuje płód. Działania medyczne w Pszczynie nie były agresywne i nie były adekwatne do piorunującej sepsy, ale dyskutujmy, z jakiego powodu. Dlaczego nikt nie wpadł na pomysł, by agresywnie zakończyć ciążę, czyli dokonać instrumentalnego opróżnienia jamy macicy? Odpowiem. Bo lekarze musieliby dokonać rozkawalenia w jamie macicy żywego płodu i wydobyć go w kawałkach. Gdyby ta pacjentka przeżyła, to proszę sobie wyobrazić co można im zarzucić. Zapewne zbyt agresywne działanie - komentuje ginekolog. Jak dodaje, nie ma pewności, czy to dość brutalne działanie uchroniłoby pacjentkę przed śmiercią.
Z relacji matki zmarłej Izabeli wynika, że kobieta od września wiedziała o licznych wadach prenatalnych płodu, jednak zdecydowała się donosić ciążę. 30-latka trafiła do szpitala w Pszczynie w 22. tygodniu ciąży, po odejściu wód płodowych.
Sprawę bada prokuratura
Wcześniej zarząd szpitala zapewnił, że jego personel zrobił wszystko, by uratować pacjentkę i jej dziecko, a wszystkie decyzje lekarskie zostały podjęte z uwzględnieniem obowiązujących w Polsce przepisów prawa oraz standardów postępowania. Następnie zawiesił realizację kontraktów dwóch lekarzy, którzy pełnili dyżur w czasie pobytu 30-letniej ciężarnej pacjentki w szpitalu.
Sprawę bada prokuratura, czynności sprawdzające podjął działający przy Śląskiej Izbie Lekarskiej Okręgowy Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej w Katowicach.
Śmierć 30-letniej Izabeli, która osierociła kilkuletnią córkę, wywołała w całym kraju falę protestów przeciw obecnie obowiązującym przepisom dotyczącym aborcji pod hasłem "Ani jednej więcej".
ja
Czytaj także:
Inne tematy w dziale Społeczeństwo