Marta Lempart nie zabiera głosu po incydencie na ul. Nowogrodzkiej, gdzie doszło do jej sprzeczki z panią sprzątającą budynek. Klementyna Suchanow - druga liderka Strajku Kobiet - broni jednak przyjaciółki i krytykuje tych, którzy stoją po stronie sprzątaczki.
Przypomnijmy, że w piątek liderka protestów ws. aborcji rozlała czerwoną farbę na budynek, w którym mieści się m.in. biuro PiS. Gdy sprzątaczka zwróciła uwagę aktywistce, że dokłada jej pracy i zapytała, "kto to posprząta", Lempart odparła: "Nie ja!". Sytuacji przyglądało się kilku jej współpracowników i dziennikarzy.
Zobacz:
- To zawsze jest dylemat, że to spada na ludzi, którzy rzeczywiście niczemu nie zawinili. Walczymy tu o wartości, nie mamy wyjścia. Walczymy też za osoby, którym to dolega - dodała Lempart. Potem nie komentowała scysji z ul. Nowogrodzkiej.
Głos zabrała za to Klementyna Suchanow. Publicystyka i współorganizatorka manifestacji w obronie prawa do aborcji uważa, że to ktoś z PiS powinien posprzątać po rozlanej farbie. Zasugerowała też spisek z udziałem sprzątaczki.
- A może PiS by tak posprzątał, a nie wyręczał się panią? Za kilka dni w Sejmie ustawa, która zakłada kary od 5 do 25 lat, a nawet dożywocie za aborcję. Do tego rejestr ciąż i Instytut Kontroli Macic. Nie traćmy perspektywy i nie ufajmy złym wilkom, co to przebrały się za babcię - napisała Suchanow w dyskusji.
W obronę woźną wzięła m.in. lewicowa działaczka Maja Staśko, która krytykowała zachowanie Lempart.
- Maju, możesz szybciutko pobiec na Nowogrodzką i wyręczyć panią w sprzątaniu. Może Ordo Iuris Ci pomoże? Za chwilę kobiety będą wsadzać do więzienia (od 5-25 lat, a może dożywocie) za aborcję. Ale co tam. Tylko później nie płacz nad skazaną, bo to grozi kacem - doradziła Suchanow.
Jedna z inicjatorek Strajku Kobiet miała na myśli obywatelski projekt Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej "Stop Aborcji", zrównujący pod względem sankcji karnych aborcję z zabójstwem. Podpisy pod nim złożyło 130 tys. obywateli. Na mocy ustawy o wykonywaniu inicjatyw obywatelskich, projekty muszą być rozpatrzone w terminie 3 miesięcy od wniesienia. Gdy ustawa trafi do "zamrażarki", nie funkcjonuje zasada dyskontynuacji - projekty obywatelskie są poruszane podczas posiedzenia Sejmu w ciągu pół roku od inauguracji w nowej kadencji.
Projekt firmowany przez Kaję Godek ma nikłe szanse na uzyskanie większości, ponieważ wielu polityków PiS go nie akceptuje.
GW
Inne tematy w dziale Społeczeństwo