To, co robi rząd jest czymś, co w medycynie nazywa się leczeniem objawowym. Czyli eliminuje się skutki, a nie przyczynę choroby. To tak, jak podanie poważnie choremu pacjentowi środków przeciwbólowych, zamiast terapii zwalczającej chorobę. Faktycznie uśmierzą one ból. Ale choroby nie wyleczą. Narodowy Bank Polski twierdzi oczywiście, że nie ma żadnej choroby, wystarczy wprowadzić doraźne rozwiązania, to inflacja spadnie. Otóż nie, być może od razu nie wzrośnie, być może nawet spadnie w pierwszych dwóch miesiącach. Ale na dłuższą metę na pewno nie – mówi Salonowi 24 prof. Witold Orlowski, ekonomista, były doradca prezydenta RP, Szkoła Biznesu i Finansów Vistula.
Premier podczas konferencji prasowej przedstawił projekt czasowego radykalnego obniżenia VAT i akcyzy. Rozwiązanie to nazwał „tarczą antyinflacyjną”. Czy to dobre, a przede wszystkim skuteczne rozwiązanie?
Prof. Witold Orłowski: Nie ma jednej prostej odpowiedzi na to pytanie. Czy jest to rozwiązanie dobre? W pewnym sensie tak, bo należy próbować minimalizować skutki inflacji, która jest wynikiem – w dużym stopniu – wzrostu cen energii. Pod tym względem na pewno działanie rządu ma sens. Ale tez – pamiętajmy o tym, że wzrost cen energii jest tylko jednym z wielu powodów inflacji i drożyzny. Ta inflacja wynika z prowadzonej od lat polityki, opartej na wspieraniu popytu przy niedostatecznej podaży. I widzimy to po ogromnym wzroście cen usług i żywności. I nie jest tak, jak to pan premier na konferencji usiłował przekazać, ze za wszystko odpowiadają Unia Europejska i Rosja. To nie Bruksela i Moskwa zdecydowały o tym, ze w Polsce drożeje chleb, czy mięso.
Przeczytaj też:
Najnowszy banknot kolekcjonerski NBP: „Lech Kaczyński. Warto być Polakiem”
Ale ceny energii maja duże znaczenie. Czy działanie rządu zmierzające do ich obniżenia okaże się skuteczne?
Pytanie raczej, czy działanie rządu będzie wystarczające. Moim zdaniem nie. Oczywiście rekompensaty są potrzebne. Ale to, co robi rząd jest czymś, co w medycynie nazywa się leczeniem objawowym. Czyli eliminuje się skutki, a nie przyczynę choroby. To tak, jak podanie poważnie choremu pacjentowi środków przeciwbólowych, zamiast terapii zwalczającej chorobę. Faktycznie uśmierzą one ból. Ale choroby nie wyleczą. Narodowy Bank Polski twierdzi oczywiście, że nie ma żadnej choroby, wystarczy wprowadzić doraźne rozwiązania, to inflacja spadnie. Otóż nie, być może od razu nie wzrośnie, być może nawet spadnie w pierwszych dwóch miesiącach. Ale na dłuższą metę na pewno nie.
Co należy zrobić, by rzeczywiście poprawić sytuacje?
Nie ma tu prostej odpowiedzi. Bo ci, którzy twierdzą, że „wystarczy podnieść stopy procentowe” także nie do końca wiedza o czym mówią. Trzeba zastanowić się nad strategia gospodarcza. W ostatnich latach rząd robił wszystko, by zwiększać popyt, podnoszono place. Nie zadbano jednak o wzrost inwestycji, produkcji.
Rząd jednak argumentuje, że inflacja wzrosła wszędzie, dlatego teraz te doraźne działania, które na pewno pomogą.
Oczywiście premier ma racje mówiąc, że inflacja wzrosła także na przykład w Niemczech. Ale po pierwsze – nie tak jak u nas. Po drugie tam ekonomiści są pewni, że ta inflacja zacznie niebawem spadać. A u nas raczej jest przekonanie w druga stronę. Że inflacja po początkowym zatrzymaniu, a może spadku dzięki działaniom doraźnym, znów pójdzie w górę.
Przeczytaj tez:
Wg prokuratury oszukał sam siebie. On skrzywdzony się nie czuje, ale może iść siedzieć
Koalicja PiS z Konfederacją? To może być konieczne do utrzymania władzy
Mocne cięcie VAT. Będzie tańsze paliwo i gaz
Inne tematy w dziale Gospodarka