Łukasz Mejza chciał zarobić na ludzkim cierpieniu
Czytaj też: Mejza w Salon24: Chcę być premierem! Tusk to obibok i leń, ale potrafi robić PR
Oferowali oni leczenie w Ameryce Północnej i w Polsce wsparcie medyczne po zabiegu. Takie informacje zamieścili w oficjalnych folderach. Chorymi miała zajmować się spółka Vinci NeoClinic. Według KRS wiceminister sportu nadal jest jej prezesem, choć firma zmieniła nazwę i adres. Mejza, według Krajowego Rejestru Sądowego, figuruje w siedmiu podmiotach gospodarczych. Cztery spółki, w których Mejza jest wspólnikiem lub prezesem, mają w nazwie słowo "Vinci", np. Vinci Sport czy Vinci NeoClinic.
Mejza miał się zajmować organizowaniem w Polsce terapii "pluripotencjalnymi komórkami macierzystymi". Skąd minister wziął ten pomysł? Zainspirował go Tomasz Guzowski- 37-letni przedsiębiorca z Zielonej Góry.
- Jak wróciłem z jakąś poprawą z Meksyku, to Mejza stwierdził, że warto coś takiego zrobić w Polsce. Promować tę metodę, bo w Polsce jest ona zabroniona, ale warto, żeby ludzie się o niej dowiedzieli. A potem może wykorzystamy to np. do sprzedaży kosmetyków lub tego typu rzeczy. Że będziemy mówili o terapii genowej, że będzie można leczyć choroby nieuleczalne
- opowiada Guzowski dziennikarzom wp.pl.
Na czym polega ta niepolecana przez lekarzy metoda? - To coś a’la in vitro - odpowiada portalowi Guzowski.
To terapia komórkami pluripotencjalnymi, czyli embrionalnymi. Jak to działa? To coś a’la in vitro. Jest jajeczko od kobiety, jest nasienie mężczyzny. Jest to ze sobą łączone i jest robione coś a’la ciąża. Przed 15 dniem, zanim zabije serduszko, są komórki wyciągane. Powiedzmy jest wyciągane 200 komórek. Są kładzione na płytkę Petriego, mnożone, łączone z osoczem i wlewane. Wlewane w krwioobieg. Powoduje to to, że z tych komórek stworzyłaby się każda część naszego organizmu, czy to wątroba, czy to palec, czy mózg. W tym momencie te komórki znajdują sobie to, co jest uszkodzone. U mnie uszkodzone są neurony w mózgu. I dzięki tej terapii odczułem realną poprawę
Ta metoda uznawana jest przez lekarzy w Polsce i na całym świecie za niesprawdzoną i niebezpieczną.

Jak wiceminister szukał potencjalnych zainteresowanych leczeniem?
Pomysł jednak nie wypalił, a po medycznej firmie Łukasza Mejzy nie ma już śladu. Usunięta została strona internetowa, media społecznościowe i komentarze na blogach.
- Chorych przestaliśmy szukać chyba jakoś w lutym. Przyszedł któryś z chłopaków od Łukasza i powiedział, że teraz przerzucamy się na fotowoltaikę. A część z nas zajęła się szukaniem pracowników dla agencji pracy
- wspomina były pracownik w rozmowie z wp.pl.
- Trzeba mu przyznać, że opanował sztukę perswazji i manipulacji ludźmi do perfekcji. Pracowaliśmy z kolegami przez dziewięć miesięcy po siedem-osiem godzin bez żadnego wynagrodzenia i nie narzekaliśmy
- stwierdza.
Handel maseczkami bez atestów
Wcześniej Wirtualna Polska zamieściła tekst pt. „Długi, wspólnicy zarzucający oszustwo, handel maseczkami i powoływanie się na wpływy. Oto tajemnice ministra Łukasza Mejzy”. Napisano w nim m.in., że wspólnicy zarzucają oszustwa Łukaszowi Mejzie, a także podano, iż miał on handlować maseczkami bez atestów w trakcie pierwszej fali pandemii.
Wiceminister sportu zapowiedział kroki prawne przeciwko dziennikarzom Wirtualnej Polski: Szymonowi Jadczakowi i Mateuszowi Ratajczakowi, którzy opisali kulisy biznesów polityka.
Czy w związku z doniesieniami wiceministrowi grozi pożegnanie się ze stanowiskiem w rządzie? Z naszych z nieoficjalnych ustaleń wynika, że do dymisji nie dojdzie.
Czytaj też:
- Dobre wieści dla PiS ws. sporu o imigrantów na granicy. Zaskakujące wyniki sondażu
- Kurdej-Szatan po aferze. Zwierzyła się "Gazecie Wyborczej": "Żałuję jednego słowa"
- Nie żyje dziennikarz TVN - Witold Odrobina. Miał 50 lat
KJ
Komentarze
Pokaż komentarze (103)