Według aktywistki Katarzyny Wappy, mieszkanki Hajnówki, imigrant w obawie przed push-backiem pływał w rzece sześć dni bez jedzenia i picia. Historia została opowiedziana w reportażu "Czarno na Białym". Teraz okazuje się, że był to jedynie skrót myślowy.
Imigrant z Bliskiego Wschodu, któremu pomagała Katarzyna Wappa - nauczycielka języka angielskiego, deklarująca się w spisie powszechnym jako Białorusinka - miał przepłynąć Bug i wychodzić na brzeg tylko na chwilę. Internauci natychmiast wychwycili relację kobiety, którą można było obejrzeć w TVN24 w materiale o pomocy, niesionej na własną rękę imigrantom.
Imigrant przebijał się przez rzekę 6 dni?
- Białorusini wepchnęli go do rzeki, a on płynął 6 dni - to było w ubiegłym tygodniu. Płynął tak sześć dni w ciągu tygodnia w tej lodowatej wodzie. W nocy wychodził na brzeg, cały mokry i zmarznięty, potem kładł się na gołej ziemi. Nie zapalał ogniska, bo bał się, że go ktoś zobaczy! Udało mu się spać maksymalnie do godziny, padał ze znużenia. Szedł po to, żeby się rozgrzać w nocy, potem znowu siadał i tak to wyglądało - mówiła z łzami w oczach Wappa.
- W tym czasie nie jadł i nie pił, wziął parę łyków wody z rzeki, ale nie chciał jej pić, bo bał się, że zachoruje. Gdy on tutaj gdzieś wypłynął, pojawił się dla świata w naszym regionie, my mu pomogliśmy i on nas obdarzył takim zaufaniem, że kiedy potem gdzieś otrzymaliśmy od niego "feedback" w dalszych etapach jego podróży, to np. dzwonił do mnie i mówił mi: "boję się". A ja do niego: "wiem, ale jestem z tobą, wiesz o tym" - dodała aktywistka.
Oświadczenie Katarzyny Wappy
W sieci wybuchła burza - dyskutowano, jak to możliwe, że imigrant z ciepłego kraju jest w stanie wytrzymać tydzień w ekstremalnych warunkach, przy temperaturze ledwo na plusie i w lodowatej, a także niebezpiecznej rzece z silnym nurtem. Reportaż "Czarno na Białym" ukazał się wczoraj. Dziś pojawiło się na stronach TVN24 oświadczenie Wappy.
- Oświadczam, że historia Ibrahima jest historią prawdziwą. Ibrahim opowiedział mi ją osobiście - przekonuje nauczycielka.
- Spotkałam go w pierwszej połowie października. Odebrałam ze szpitala w Hajnówce, gdzie otrzymał niezbędna pomoc medyczną. Opowieść migranta potwierdza moja koleżanka Kamila, która - w czasie, kiedy się rozgrywała - pełniła wolontariat w hajnowskim szpitalu. Obawiam się jednak, że moje słowa zostały potraktowane zbyt dosłownie. Zastosowałam pewien skrót myślowy, dotyczący trwającej sześć dni podróży, której traktem była rzeka - komentuje wrzawę wokół swojej relacji Wappa.
- Nie miałam na myśli sytuacji, w której Ibrahim nie opuszczał rzeki w ciągu dnia. Kierował nim z jednej strony strach przed push-backiem, z drugiej instynkt samozachowawczy. Te dwa czynniki zadecydowały o jego podróży. Obecność na granicy - w sensie dosłownym i psychologicznym - pisze skrajnie dramatyczne scenariusze. O czym wszyscy, szczególnie ci nieobecni na miejscu, powinni zawsze pamiętać - podsumowała aktywistka.
GW
Inne tematy w dziale Kultura