Jan Urban, trener Górnika Zabrze w czasie przedmeczowej konferencji prasowej.Fot: PAP/Andrzej Grygiel
Jan Urban, trener Górnika Zabrze w czasie przedmeczowej konferencji prasowej.Fot: PAP/Andrzej Grygiel

Górnik – Legia. Wyblakły hit z pieniędzmi w pudełku po butach w tle

Redakcja Redakcja Ekstraklasa Obserwuj temat Obserwuj notkę 3
W niedzielę po raz 153 dojdzie do konfrontacji Górnika Zabrze z Legią Warszawa. Przez dziesięciolecia te mecze były starciami dwóch najlepszych drużyn w Polsce. Choć miały różny przebieg i wynik, to szczególnie jedno spotkanie pomiędzy tymi ekipami ma szczególne miejsce w pamięci kibiców obu klubów. Górnika dlatego, że dzięki wygranej 3:0 śląski klub przypieczętował mistrzostwo Polski, a Legii, bo wciąż wśród fanów z Łazienkowskiej jest żywe podejrzenie, że został sprzedany.

12 kwietnia 1986. Trzy kolejki do końca sezonu I ligi (dzisiejsza Ekstraklasa). Zabrze. Stawką meczu jest mistrzostwo kraju. I sensacja. Mecz, który miał być hitem, stał się popisem aktorów jedynej drużyny – Górnika. Zabrzanie wgnietli w ziemię naszpikowaną reprezentantami Polski Legię (Dziekanowski, Buncol, Kazimierski, Kubicki, Wdowczyk) 3:0. Dwie bramki zdobył wtedy obecny szkoleniowiec Górnika – Jan Urban, a trzecią, a pierwszą w kolejności obrońca Marek Majka.

Kasa w pudełku po butach

Wszyscy w Warszawie byli przekonani, że kilku piłkarzy Legii odpuściło to spotkanie. Krążyły opowieści o pieniądzach przekazanych w pudełku po butach. Oliwy do ognia dolewali trener Jerzy Engel, który otwarcie mówił, że jego zawodnicy sprzedali to spotkanie oraz obrońca Dariusz Wdowczyk, wypowiadający się w podobnym tonie: - Domyślam się, żeby nie powiedzieć, że wiem kto to zrobił. Takie sprawy wychodzą po latach i jestem pewien, że teraz tez tak będzie – grzmiał „Wdowiec”, który już w XXI wieku został skazany za udział w aferze korupcyjnej trawiącej polską piłkę.

Czytaj: Fatalna wiadomość dla fanów skoków narciarskich

Wśród podejrzanych o świadome sprzyjanie Górnikowi wymieniano bramkarza Legii Jacka Kazimierskiego oraz obrońcę Andrzeja Sikorskiego. Tak do tamtych oskarżeń odniósł się popularny „Kazimiera”: - Tylko chory łeb mógł wykuć teorię, że ja warszawiak z krwi i kości, mogłem połasić się na brudne pieniądze i sprzedać mecz, na który czekałem całą karierę. Gdybyśmy wtedy w Zabrzu wygrali, to praktycznie zdobylibyśmy mistrzostwo Polski. Tytuł, na który stolica czekała od 1970 roku. Wyróżnienie, którego pragnąłem , o jakim marzyłem, do którego dążyłem przez jedenaście lat gry w koszulce z „eLką” na piersi – po 35 latach wciąż piekli się Kazimierski. Dwukrotny uczestnik mistrzostw świata dodaje: - Uważam, że przegraliśmy, bo wszyscy daliśmy dupy. Nie było tak, że dziewięciu zawodników grało super, a dwóch zawalało robotę. Po prostu tego dnia byliśmy słabsi. Najlepszy przykład to Darek Dziekanowski. W sezonie 1985/86 był w takiej formie, że chciało go pół Europy, na czele z Interem Mediolan. A w Zabrzu chyba nie oddał żadnego strzału na bramkę. Z gry wyeliminował go Waldek Matysik. (…)

 „Jacek Kazimierski. Tajemnice szatni”

Chciano mnie oczernić, twierdząc, że specjalnie nie wracałem do Warszawy autokarem z drużyną, tylko samochodem z kolegą, bo chciałem ukryć owo słynne pudełko z pieniędzmi. Ponoć w bagażniku. Kolejny strzał kulą w płot! O tym, że na mecz w Zabrzu wybiera się moja żona, którą przywiezie kolega, wszyscy w drużynie wiedzieli jeszcze przed tą konfrontacją. Jerzy Engel nie miał nic przeciwko temu, żebym wracał do stolicy z małżonką. Na logikę. Gdybym uczestniczył w sprzedaży, to musiałbym się podzielić z chłopakami. Inaczej by mnie rozszarpali! I co? Kazkowi Budzie bym odpalił działkę, ale już Zbyszkowi Kaczmarkowi nie? Przecież to się kupy nie trzyma! Kto by był na tyle głupi żeby wystawić się i zrobić taki prostacki numer?! Poza tym w Legii zarabialiśmy na tyle dobrze, że nikt nie miał potrzeby, aby jeszcze nieuczciwie dorabiać na boku. - mówi legendarny bramkarz. Więcej nie tylko o tym meczu, ale również o wielu innych ciekawostkach z życia tamtej Legii przeczytacie w książce: „Jacek Kazimierski. Tajemnice szatni”, która niebawem ukaże się na rynku.

Kredens na pieniądze i inne teorie spiskowe

Teorie spiskowe dotyczące tamtego meczu ob śmiał też w swojej biografii „Spalony” jeden z ówczesnych asów Górnika Andrzej Iwan: ...- Co drugi kibic rękę sobie daje uciąc - korupcja! Sam Jerzy Engel, trener stołecznego zespołu, zasugerował, że jego zawodnicy ten mecz sprzedali, a to była tylko taka jego cwana zagrywka, by całą złość za nieudany sezon odsunąć od siebie i skierować na innych. Podłość - wytarł sobie gębę piłkarzami dla ratowania własnej dupy. Od tamtej pory Engela nie szanuję.

Czytaj: Po kompromitacji Sousy. Wszystkie błędy portugalskiego selekcjonera

Legenda głosi, że pieniądze zostały przekazane w pudełku od butów Andrzejowi Buncolowi. W rzeczywistości w pudełku od butów były - co za zaskoczenie! - buty. Od dawien dawna piłkarze pomagają sobie w zdobywaniu sprzętu do gry, a w tamtych czasach było to wręcz na porządku dziennym.

Ktoś jednak to pudełko zobaczył i już wiedział swoje - w środku pieniądze! Mecz ustawiony!

Niestety, ten ktoś musiał być dość mało inteligentny, ponieważ historia z pudełkiem od butów nie trzymała się kupy. Przy ówczesnej wartości pieniądza w pudełku nie zmieściłyby się banknoty potrzebne do kupienia meczu. Ha, to by musiała być jakaś skrzynia, szafa, coś w każdym razie wielokrotnie większego, ale nie żadne pudełko. Fizycznie suma niezbędna do ustawienia tak ważnego spotkania nie miała szans zmieścić się w czymś tak małym. Moja wypłata zajmowała pół kredensu – szydził „Ajwen”.

Inny Górnik, inna Legia

Stawka niedzielnego starcia będzie zupełnie inna, niż ta, która przez lata elektryzowana kibiców obu drużyn. Dziś w i Warszawie i w Zabrzu fani mogą jedynie pomarzyć o mistrzostwie Polski. - My gramy oto, że by oddalić się od strefy spadkowej, a Legia żeby z niej wyjść – twierdzi trener Górnika Jan Urban. Zabrzanie przed meczem 15. kolejki z 15. punktami na koncie zajmują 14 miejsce w tabeli. Legia jest jeszcze niżej. Ostatnio gracze z Łazienkowskiej zanotowali sześć ligowych porażek z rzędu i z zaledwie 9 punktami po stronie zysków, są na przedostatniej 17. pozycji w stawce drużyn Ekstraklasy.

Pojedynek Boruca z Podolskim

Ozdobą spotkania mają być pojedynki bramkarza Legii Artura Boruca, który po kontuzji wraca do składu z Lukasem Podolskim. Mistrz świata z 2014 roku, już dwukrotnie znalazł sposób na Boruca. W pojedynkę rozmontował polską obronę w meczu Niemcy – Polska (2:0) w trakcie Euro 2008. W Zabrzu liczą, że „Poldi” wciąż ma patent na bramkarza stołecznych i w niedzielę zdobędzie wreszcie pierwszą bramkę w polskiej lidze. Tyle, w Legii panuje wielka mobilizacja i powtarzane jest hasło : Jak nie teraz, to kiedy”?

Piotr Dobrowolski

Czytaj:



Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj3 Obserwuj notkę

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Sport