Szaleństwa by nie było, gdyby rząd od początku poważnie podszedł to walki z wirusem. Problem początkowo zlekceważono z wielu powodów. Nieudolność, arogancja władzy, a sam lockdown nie rozwiązał kryzysu – mówi Salonowi 24 Andrzej Sosnierz, były prezes Narodowego Funduszu Zdrowia, poseł kola Polskie Sprawy.
Są kolejne informacje o zakażeniach. W Austrii w związku z bardzo trudna sytuacją lockdown ma objąć także niezaszczepionych. I są glosy, że w Polsce także powinno być podobnie. Czy faktycznie takie restrykcje mogą być skuteczne i jest jakiekolwiek uzasadnienie dla ich wprowadzania?
Andrzej Sośnierz: Sprawa ta jest dużo bardziej skomplikowana. Bo lockdowny i ostre restrykcje wcale nie zawsze musza być skuteczne, a poza tym napotykają na ostry opór i wtedy mamy ryzyko, że w ogóle nie będą przestrzegane. Rząd popełnił tu wiele błędów od początku pandemii. To przeciwdziałanie nie było dostateczne. Brakowało klasycznego działania polegającego na przerywaniu ognisk choroby.
Należało docierać do zakażonych, osób, z którymi mieli oni kontakt, monitorować to. I tego nie zrobiono w stopniu wystarczającym, i do dziś rząd nie wypracował – prawie dwa lata od początku pandemii – skutecznych metod walki z COVID-em. A w efekcie też dał pożywkę dla tych środowisk, które przy pomocy argumentów wolnościowych sprzeciwiają się jakimkolwiek obostrzeniom, szczepieniom.
Przeczytaj tez:
Najnowszy banknot kolekcjonerski NBP: „Lech Kaczyński. Warto być Polakiem”
Ostatnio duże kontrowersje wywołał pomysł ustawy, pozwalającej pracodawcy na sprawdzenie, czy jego podwładny się szczepił. Przeciwnicy mówią o segregacji sanitarnej?
Nie bądźmy śmieszni. Gdy ktoś stara się o pracę w kuchni, to musi przynieść zaświadczenie lekarskie. I nie można w restauracji zatrudnić na przykład osoby z salmonellą. Jest segregacja? Według tej niby wolnościowej logiki, tak. Jak mamy mieć operację, lekarz zleca nam najczęściej szczepienie przeciwko wirusowemu zapaleniu wątroby. I też takich działań nie uznaje się za segregację. Niedopuszczalna segregacja jest wtedy, gdy dotyczy naszego urodzenia, koloru skóry itd. Ale nie wtedy, gdy dotyczy podejmowanych przez nas decyzji. Natomiast jestem przekonany, że całego tego szaleństwa nie byłoby, gdyby rząd od początku poważnie podszedł to walki z wirusem. Tu problem początkowo zlekceważono.
Z czego wynikało zlekceważenie tak poważnego problemu?
Wydaje mi się, że powodów było wiele. Po pierwsze, nieudolność rządzących, oni naprawdę zarówno rząd jak również instytucje takie jak służby sanitarne, byli ogłuszeni problemem. Po drugie, arogancja władzy. Nie słuchano czasem dobrych rad. Ja osobiście przedstawiłem propozycję szeregu działań. Nawet nie podjęto próby rozmowy na ich temat. Kolejny powód to charakterystyka przebiegu choroby. Gdybyśmy mieli do czynienia z bakterią lub wirusem groźniejszym, na przykład cholerą, czy ebolą, gdzie śmiertelność jest znacznie większa, to możemy być pewni, że i rządzący podchodziliby do sprawy dużo bardziej zdecydowanie, i społeczeństwo zdecydowanie bardziej rozumiałoby konieczność dostosowania się do poszczególnych zaleceń. I teraz mamy problem, bo wszyscy boją się wrócić do zasad obowiązujących podczas epidemii od setek lat. Bo i wieki temu, gdy medycyna nie była jeszcze rozwinięta, ludzie nie rozumieli zasad rozprzestrzeniania się chorób, to jednak kwarantanny były przestrzegane. I albo ludzi chorych wypędzano z miasta, albo król z dworem wyjeżdżał do Niepołomic. Izolacja była więc stosowana od dawna.
Czy teraz rząd powinien stosować znów kwarantanny w szerszej skali?
Teraz, to na wszystko jest już za późno. Bo rządzący dopuścili do rozwoju demonów. Same lockdowny są mało skuteczne, poza tym mogą nie być przestrzegane. Więc pytanie, czy jak je wprowadzimy, nie będzie więcej tak zwanego pałowania ludzi na ulicy, a nie realnego i skutecznego przeciwdziałania epidemii. W zasadzie złośliwie to mógłbym powiedzieć, że rząd nic nie powinien już robić, kto ma zachorować, to zachoruje.
Ale to wzywanie do abdykacji władz?
Rząd w walce z pandemią abdykował już dawno. Przecież wszelkie działania ograniczone były i są do zwalczania skutków zachorowania i nie przeciwdziałania zachorowaniu. Maseczki przecież mają znikomy wpływ na zachorowanie. A i w kwestii zwalczania choroby mam pewne zastrzeżenia. Bo wszyscy bijemy medykom brawa, za ich postawę. Tymczasem w niektórych placówkach zdarzają się też sytuacje skandaliczne. Są szpitale, w których wyniki leczenia są bardzo dobre, zdarzają i takie, gdzie wygląda to fatalnie i śmiertelność na COVID jest większa. Ale pomijając już ten fakt. Zabrakło skutecznego przerywania ognisk zakażeń.
Mówi Pan, że jest na wiele rzeczy za późno, a podjęcie działań jest niezwykle trudne. Załóżmy jednak, że dostaje Pan zadanie radzenia sobie z pandemią. Co by Pan zrobił?
Zacząłbym od określenia prawdziwej skali epidemii. Ostatnio zmarło około 400 osób. Czyli od ich zarażenia minęły jakieś trzy tygodnie. A skoro tak, należy sprawdzić, ile było zakażeń trzy tygodnie temu. I okazuje się, że 10 tysięcy. Wiec 400 zgonów to daje śmiertelność na poziomie 4 proc. A tymczasem na całym świecie, śmiertelność wynosi 1-2 proc. Zarażonych było więc znacznie więcej niż 10 tysięcy. Przyjmijmy, że około 40 tysięcy. A więc 30 tysięcy nie zostało wykrytych. I ludzie ci wciąż zarażali, nie wiedząc o tym. Wszystkie nasze sita sanitarne jednego dnia przepuściły 3o tysięcy zakażonych. Gdyby dzięki skutecznym, powszechnie dostępnym, darmowym testom wykryto 35 tysięcy spośród 40 tysięcy zarażonych, sytuacja byłaby inna. Dalej chorobę roznosiłoby 5 tysięcy osób, czyli znacznie mniej. Jeżeli teraz mamy 20 tysięcy zakażonych – oficjalnie, to w rzeczywistości może być to 80 tysięcy!
I tu dochodzimy do tematu szczepionek. One nie okazały się tak skuteczne jak przewidywano?
One nie są w stu procentach skuteczne, ale jednak stanowią najskuteczniejszą ochronę i przed zakażeniem i przede wszystkim zgonem. Tak – jestem zawiedziony, że ta odporność utrzymuje się nieco krócej. Ale warto by było w komunikatach na temat zakażeń i zgonów wprowadzić informacje o tym, ilu spośród zakażonych stanowią zaszczepieni, i jaki procent stanowią osoby zaszczepione wśród tych pacjentów, którzy odeszli. To jest na tyle mocna informacja, ze moim zdaniem zwiększyłaby znacząco popularność szczepień w społeczeństwie. Także ta polityka rządu wobec pandemii jest od początku niekonsekwentna, mało skuteczna. A dziś i bardzo radykalne obostrzenia wcale nie muszą przynieść skutków. Mogą za to wywołać bardzo duży opór społeczny. Niestety, rząd prowadzi jedynie politykę od strony wizerunkowej, nastawioną na PR, nie na realne rozwiązanie problemu.
Pan krytykował działania rządu jeszcze będąc w Zjednoczonej Prawicy. Kilka miesięcy temu opuścił Pan PiS. Jak wygląda to tworzenie „nowej jakości” po prawej stronie sceny politycznej?
Jest z jednej strony ogromne zapotrzebowanie na nową jakość. Z drugiej strony nie mamy pewności, czy gdy nastąpi zmiana władzy nie będzie dominować nastawienie TKM, czyli teraz k… my. Bo niestety to nastawienie na PR jest widoczne u wszystkich. I nie widać dziś siły, która miałaby skuteczniej poprowadzić polskie sprawy. Być może się pojawi, pewne pomysły są. Na razie jednak sytuacja w Polsce jest tragiczna. Czy to własnymi działaniami, czy za pomocą międzynarodowych sił doprowadzono do całkowitego rozkładu. Merkel i Macron prowadzą za naszymi plecami rozmowy na temat naszej wschodniej granicy, a polski rząd jest nieskuteczny. Przecież Polska mogła sama wprowadzić sankcje wobec Białorusi, na przykład nie wpuszczając tu białoruskich ciężarówek. Już by Łukaszenko zmiękł i musiałby prowadzić rozmowy z Polską a nie samozwańczymi obrońcami naszych spraw. Czy polski rząd upoważnił innych prezydentów do rozmów w naszym imieniu, czy też oni nas po prostu zignorowali. Jeśli budujemy mur na granicy, który ma też bronić Unii, to dlaczego inne kraje nie współfinansują tego, tylko rozmawiają z Łukaszenką o jakichś pieniądzach dla Białorusi. A budując mur czy będziemy sprowadzać cement z Białorusi, a żelazo z Rosji. Zniszczyliśmy własne przemysły i paradoksalnie tak może sytuacja wyglądać. Doszło do sytuacji, w której Polska jest marginalizowana i traktowana jak jakieś pomiotło. I to jest bardzo smutne.
Przeczytaj też:
Tusk przyłapany na piractwie drogowym. Fala komentarzy
Zaszczepieni umierają na COVID, a czwarta dawka jest nieunikniona? Odpowiada ekspert
Inne tematy w dziale Społeczeństwo