Najprawdopodobniej będzie tak, jak ze szczepionkami przeciwko grypie: preparaty na COVID-19 będą podawane co roku – mówi Salonowi 24 dr Michał Sutkowski, prezes Warszawskich Lekarzy Rodzinnych.
Pojawiło się w ostatnim czasie mnóstwo informacji, na temat braku skuteczności, albo mniejszej niż zakładano skuteczności szczepionek przeciwko COVID-19. To informacje przesadzone, fake newsy, czy może naprawdę mamy się czego obawiać?
Dr Michał Sutkowski: W zdecydowanej większości są to fake newsy. Albo są to informacje prawdziwe, ale podawane w nieodpowiedni sposób i wymagają komentarza. Na przykład: pada stwierdzenie, że osoby zaszczepione chorują. No, oczywiście, że się zarażają i chorują. Ale nie dodaje się, że zdecydowana większość zakażeń u osób zaszczepionych pojawia się między pierwszą, a drugą dawką szczepionki. To około 80 proc. chorych zaszczepionych.
Kolejna grupa, to osoby zaszczepione drugą dawką, ale przed upłynięciem dwóch tygodni od zaszczepienia. Wśród osób zaszczepionych obiema dawkami po dwóch tygodniach od szczepionki, czyli w pełni zaszczepionych, odsetek zachorowań, nie mówiąc już o przypadkach ciężkich, jest naprawdę bardzo niewielki.
Przeczytaj też
Najnowszy banknot kolekcjonerski NBP: „Lech Kaczyński. Warto być Polakiem”
Podobno w ostatnim czasie ten odsetek rośnie?
I to prawda, ale znów często nie mówi się z czego to wynika. I pojawiają się newsy – "o, senior się zaszczepił dwiema dawkami, zachorował ciężko i umarł". Nikt nie dodaje, że starsza osoba zaszczepiła się w styczniu. I, że miał już rekomendację do drugiej dawki, której z jakiegoś powodu nie przyjął - w efekcie odporność po czasie się zmniejszyła. Gdy dodamy do tego choroby współistniejące, to oczywiście, że mamy możliwość ciężkiego przebiegu.
Ta grupa wciąż nie jest wielka. Bo tak, jak wcześniej ciężkie przypadki dotyczyły jednego procenta zaszczepionych, tak teraz może być to ok. 3 proc. Dlatego właśnie, że mija rok, natomiast dane osoby nie przyjęły trzeciej dawki. Nie zmienia to faktu, że szczepionki są bardzo skuteczne, dobrze chronią przed zakażeniem, a niemal całkowicie przed ciężkim przebiegiem i zgonem.
Czy w takim razie nie należałoby podawać danych dokładnych: ile osób zmarło, i jaki procent stanowili tu niezaszczepieni?
Być może tak. Oczywiście, nadmiar informacji może wprowadzać pewien mętlik i chaos. Uważam, że takie różnicowanie, pokazywanie, ile osób zmarłych stanowią niezaszczepieni – a jest to zdecydowana większość – miałoby sens.
A czy ma sens działanie rządu Austrii, który wprowadził ogromne restrykcje, lockdown w tym kraju ma dotyczyć także osób zaszczepionych?
Tu mamy do czynienia ze zdecydowaną przesadą. Bo faktycznie, osoby, które się zaszczepiły zarażają rzadziej, a co niemniej ważne, chorobę przechodzą znacznie łagodniej, więc nie powinno się ich karać. Poza tym, takie działania stawiają pod znakiem zapytania sens paszportu covidowego. Bo po co go wprowadzać, skoro ktoś restrykcjami obejmuje także osoby zaszczepione?
Skoro o covidowych paszportach – w Polsce wywołują kontrowersje nie tylko certyfikaty, ale także pomysł sprawdzania przez pracodawcę tego, czy pracownik się szczepił, czy nie. I o ile w przypadku zawodów, które wymagają kontaktu z klientami, czy pacjentami, to faktycznie może być uzasadnione, to jak ktoś pracuje zdalnie nie stanowi chyba problemu to, czy się szczepił, czy nie?
A to jest bardzo ciekawy problem! Bo jeśli praca jest faktycznie wyłącznie zdalna, to nie ma potrzeby, by pracownik musiał być sprawdzany pod katem szczepienia. Co najwyżej pracodawca może go jedynie zachęcać do szczepienia.
Zatem w tej sprawie byłbym skłonny odpuścić. Co innego, gdy pracownik ma kontakt z wieloma osobami - wtedy to sprawdzenie może być uzasadnione. Natomiast tu także pamiętajmy, że przy wizytach na przykład w restauracjach, są trzy ścieżki. Test na koronawirusa, potwierdzenie szczepienia bądź przechorowania choroby. Więc jest wybór. Można albo zdecydować się na test, albo wybrać szczepionkę i testu uniknąć.
Wróćmy do zakażeń po szczepieniu. Wspomniał Pan, że ciężkie przypadki wśród zaszczepionych dotyczą tych, którzy z jakichś powodów nie wzięli trzeciej dawki. Bo druga dawka przestaje po pewnym czasie działać tak, jak zaraz po zaszczepieniu. Czy to oznacza, że po jakimś czasie przestanie działać dawka trzecia i będą konieczne czwarte, piąte, dziesiąte?
Tego na razie nie wiemy, są jedynie przypuszczenia. Wydaje się, i pozostaje mieć nadzieję, że będzie tak, jak w przypadku szczepionek z wieku dziecięcego: trzecia dawka będzie już utrzymywać odporność na dłuższy czas. Najprawdopodobniej preparaty przeciwko COVID-19 zostaną wprowadzone co roku, jak przy grypie.
Przeczytaj tez:
B. szef NRL: To nie jest tak, że jak zaszczepi się połowę Polaków, to ona nie zachoruje
Klęska, ich kraj nie radzi sobie z Covid-19. Lockdown już nie tylko dla niezaszczepionych
Dlaczego nie będzie nowych obostrzeń? Wiceminister zdrowia wskazał na sondaż
Inne tematy w dziale Społeczeństwo