Były prezydent uważa, że Polsce nie zagraża wojna, a PiS przesadza w retoryce w związku z kryzysem migracyjnym. Jednocześnie Bronisław Komorowski podkreśla w wywiadzie dla "Faktu", że rządzący popełnili masę błędów wizerunkowych i nie można jednoznacznie ocenić postawy żołnierzy oraz strażników granicznych.
Polityk, obecnie przebywający na emeryturze w domu w Budzie Ruskiej, został zapytany przez dziennikarzy, czy grozi nam wojna. - Myślę, że rząd niepotrzebnie straszył wojną na samym początku. Wielu z nas pamięta, jak minister Błaszczak zapowiadał ściągnięcie całej dywizji na granicę. Strachem przed wojną można zarządzać i można uprawiać politykę. Odnoszę wrażenie, że rząd świadomie budował stopniowo narastające poczucie zagrożenia i wprost grozy - odparł Bronisław Komorowski, przypominając "szarpane niepotrzebnie" dzieci z Michałowa.
- Wydaje mi się, że rząd ma świadomość, że przesadził z budowaniem napięcia, czego dowodem jest ostatni wywiad Jarosława Kaczyńskiego w Polskim Radiu, którym powiedział, że wojna nam nie grozi. Ja się z panem prezesem w pełni zgadzam, tylko chciałbym zapytać: to po co było wojną straszyć? - zapytał były prezydent.
Czytaj:
"Kryzys na granicy niebawem się skończy. I paliwo PiS się wyczerpie"
Strażnicy graniczni mają dość. Wystosowali ultimatum, czasu nie zostało wiele
Apel o pomoc dla imigrantów. Inicjatywa Trzaskowskiego, kard. Nycza i naczelnego rabina
Zwierzchnik sił zbrojnych w latach 2010-2015 najwyraźniej nie dołączyłby do akcji "murem za polskim mundurem" w czasie szturmów imigrantów na polską granicę. Komorowski zarzuca wojsku i Straży Granicznej "szarpanie dzieci w Michałowie, odrywanie ich od rodziców".
- Nie da się ich ocenić jednoznacznie. Popełniono masę błędów wizerunkowych na samym początku. Powstał obraz, jakoby państwo polskie uruchomiło wszystkie siły przeciwko nieszczęsnym ludziom zamkniętym w potrzasku pomiędzy polską i białoruską granicą - ocenił Komorowski.
- Na szczęście od tego czasu zmieniło się dużo, również w samej Straży Granicznej. Na jakiś czas zniknęła pani rzecznik prasowa, która w mojej ocenie dolewała oliwy do ognia na samym początku. Podjęto za pośrednictwem bardzo mądrego, wartościowego biskupa białostockiego, biskupa polowego za moich czasów Józefa Guzdka współdziałanie Caritasu i Straży Granicznej - stwierdził.
Jak przekonuje Komorowski, jego sąsiedzi nie odczuwali zagrożenia z powodu zwożonych na pogranicze imigrantów. - Próba oplucia tych migrantów i uczynienia z nich źródła zagrożenia dla Polski i Polaków się nie udały - przekonuje w wywiadzie. Opinia mieszkańców Budy Ruskiej się zmieniła wtedy, gdy młodzi mężczyźni spośród przybyszów ruszyli na polską granicę z kamieniami.
Komorowski zaskoczył szczególnie odpowiedzią na pytanie, co by zrobił, gdyby pod jego domem zjawili się nielegalni imigranci. - Pewnie bym napoił i nakarmił, i zaproponował, żeby poszli dalej. Może do Niemiec - zastanawiał się. Nie wiedział jednak, czy poinformowałby o tym fakcie odpowiednie służby.
GW
Inne tematy w dziale Polityka