Czy to przyszły przeciwnik reprezentacji Polski w barażach o mistrzostwa świata w Katarze? Niewykluczone. Portugalia miała wszystkie asy w rękawie i Cristiano Ronaldo, by w niedzielę awansować do mundialu. Mecz z Serbami rozpoczął się po ich myśli, bo już w 2. minucie gola zdobył Renato Sanches. Nawet remis dawał bezpośredni awans, dlatego kibice mistrzów Europy z 2016 roku nie byli podłamani, gdy stan gry wyrównał Dusan Tadić jeszcze w pierwszej połowie.
- Nikt nikomu niczego nie wygarniał. Cristiano mówił, że w Serbii strzelił prawidłowego gola w ostatniej minucie, który nie został uznany. To był jego wybuch, to normalne, wszyscy jesteśmy sfrustrowani. Ale w takim momencie, na koniec meczu, nikt nie będzie sobie wyjaśniał, co się wydarzyło, a co nie. Starałem się pocieszyć zawodników - tłumaczył Santos.
Gdyby sędziowie uznali gola Ronaldo w marcu, gdy piłka przekroczyła linię bramkową w poprzednim meczu z Serbią (2:2), to Portugalia awansowałaby bezpośrednio na mundial. O to właśnie miał największe pretensje po końcowym gwizdku CR7. Przed decydującym starciem obie reprezentacje miały tyle samo punktów - po 17.
- Odpowiedzialność biorę na siebie. Moim przesłaniem do zawodników nie była taka gra. Powiedziałem piłkarzom, że Serbia dobrze atakuje i musimy się bronić, ale kiedy mieliśmy piłkę, powinniśmy wykorzystać trzech ofensywnych graczy. Coś zawiodło w komunikacji - przyznał Santos, zapewniając, że Portugalia awansuje do Kataru.
Zobacz:
- Były prezes PZPN, hungarysta Michał Listkiewicz: Węgrzy nie mogą się pogodzić z porażkami
- Przegrana Hurkacza na elitarnym turnieju. "Było blisko, mogę grać lepiej"
- Coming out to nie samobój, czyli gej w sportowej szatni
GW
Komentarze
Pokaż komentarze (12)