Prawda jest taka, że PiS naprawdę nie ma dziś z kim przegrać. W połowie drugiej kadencji PiSu opozycja ugrzęzła na bagnistej ślepej uliczce antypisizmu. I nie ma zupełnie nic ciekawego do zaproponowania. Ani wyborcom. Ani nawet swoim własnym aktywistom.
Liderzy opozycji proponują z grubsza dwie drogi. Jedna z nich to droga Platformy Obywatelskiej. A jej wyrazicielem i uosobieniem jest oczywiście Donald Tusk. To droga powrotu do tego, co było. Do starych dobrych czasów. Tych sprzed roku 2015. To nie jest przypadek, że PO ciągle wskrzesza stare duchy. Zaprasza Balcerowicza na Campus. Chce pchać Jana Rostowskiego do RPP. A Newsweek robi Tuskowi kolejne sesje zdjęciowe pod hasłem "Tym razem już na pewno wiem, jak pokonać Kaczyńskiego".
Polecamy inne teksty Rafała Wosia:
W sumie powrót Tuska był nawet zdrowy. Bo i w czasie, gdy był on w Brukseli, partia i tak nie potrafiła wymyślić nic nowego. Schetyna, Budka, Siemoniak i inni uparcie stawiali na dogmatyczny antypisizm. Ocierało się to momentami o karykaturę. Jak PiS chciał robić wybory w pandemii, to oni mówili że źle. Bo Kaczyński chce Polaków zabić wirusem przy urnach. Jak PiS przełożył wybory, to Platforma krzyczała, że to skandal, iż wyborów nie ma. Jak PiS wydawał publiczne pieniądze, to mówili, że zgroza i marnotrawstwo. Jak oszczędzał, to twierdzili, że jest antyspołeczny. I tak dalej. I tak dalej. Kiedyś jeszcze Platforma mogła jeszcze bazować na tkaniu przekonania, że PiS nie umie rządzić i czego się nie dotknie, to zepsuje. Ale po sześciu latach z 500+, niezłym rozwojem gospodarczym i bardziej sprawiedliwą jego dystrybucją ten przekaz jest już kompletnie niewiarygodny. Owszem, zapewnia poparcie twardego antypisu. Ale nic ponad to.
Drugą drogę proponuje Szymon Hołownia. Do spółki że swoim zausznikiem Michałem Koboską próbują przedstawić się jako nowa lepsza Platforma. Chcą wejść w jej miejsce i tam się rozgościć. Ale i u nich wieje intelektualną i ideową pustką. Partia Hołowni proponuje nam rodzaj kseromodernizacji. Jest jak raport słabej firmy konsultingowej, który polega na przepisaniu kilku modnych na Zachodzie trendów i powiązaniu ich w spójną całość. Spójność jest jednak rzekoma, bo to się po prostu nie klei. Chcemy być eko, bo Zachód jest eko. Chcemy być liberalni obyczajowo, bo wiadomo, że tak trzeba. Chcemy sprawiedliwości społecznej, ale tak, żeby z żadną silną grupą społeczną nie iść na udry. To wszystko mało inspirujące. Na 15-17 proc. fajnopolackiego elektoratu wystarczy. Ale nie więcej.
Teoretycznie jest jeszcze Lewica. Ale jej liderom brakuje wyobraźni i odwagi. Są więc dziś co najwyżej tylko miniaturą Platformy (antypis w wersji soft). Albo kopią kserostrategii Polski 2050. Trochę słabo, by grać o pełna stawkę. Miniatura przegrywów lub ksero ksera. Marne to widoki dla siły politycznej.
W zasadzie zostaje jeszcze Konfederacja. Ci przynajmniej mają swoją własną, nową i dość spójną opowieść. Ale PiS ich na razie sprawnie neutralizuje. Wedle starej zasady "na prawo od nas tylko ściana". Tak to wygląda na dwa lata przed wyborami.
I jeśli coś się PiSowi posypie, to raczej będzie ich własna wina. Ale absolutnie nie zasługa opozycji.
Rafał Woś
Czytaj także:
Inne tematy w dziale Polityka