Marsz Niepodległości jest od lat organizowany przez środowiska narodowe. Jednak myślę, że należy wypracować taką formułę, by tego wydarzenia narodowcom nie odbierać, ale by miało ono również państwowy charakter. Co będzie z korzyścią i dla marszu i dla jego uczestników – mówi Salonowi 24 Tadeusz M. Płużański, historyk, prezes fundacji Łączka, redaktor naczelny miesięcznika „Nasza Historia”.
Jak co roku ulicami Warszawy przeszedł Marsz Niepodległości. Tym razem wyjątkowy o tyle, że odbywał się niejako pod patronatem państwa i rządu. Jak ocenia Pan to wydarzenie?
Tadeusz M. Płużański: Bardzo pozytywnie. Marsz przebiegł spokojnie, godnie. Według różnych szacunków na ulicach Warszawy pojawiło się nawet 150 tysięcy ludzi, chcących zamanifestować swój patriotyzm. Incydentów było dosłownie kilka, ale są bardzo mocno nagłaśniane i eksponowane przez lewicowo-liberalne media. Tymczasem nie było żadnych zadym, awantur czy starć. I we wspomnianych mediach w Polsce, ale też - co ciekawe - w Niemczech, widać ogromny smutek wynikający z faktu, że w Warszawie było w Dzień Niepodległości spokojnie.
Przeczytaj też:
Lotto zagra w kosza o medal w Paryżu
NBP upamiętnia Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego banknotem kolekcjonerskim i złotą monetą
Do incydentów jednak doszło, spalono niemiecką flagę, podobiznę Donalda Tuska, pojawił się transparent z łysym Rafałem Trzaskowskim. Sam prezydent stolicy z dystansem skomentował cala sytuację, ale już jego zastępczyni, Aldona Machnowska-Góra mocno marsz krytykowała, a nawet zretweetowała wulgarny wpis o „jeb… Polakach”?
Emocje po stronie warszawskiego ratusza były widoczne, a prezydent Trzaskowski nie chciał, żeby ten marsz w ogóle się odbył. Od lat wiemy, że dla władz Warszawy Marsz Niepodległości jest solą w oku. Prezydent nigdy w nim nie szedł, a jako włodarz stolicy moim zdaniem powinien. Poprzednia urzędnik odpowiedzialna za bezpieczeństwo, pani Ewa Gawor, była przecież pracownikiem Służby Bezpieczeństwa. Z kolei pani Machnowska-Góra to córka byłego komendanta komisariatu Milicji Obywatelskiej na Jezuickiej w Warszawie. Tego samego, w którym zabito Grzesia Przemyka w 1983 roku…
Dzieci nie odpowiadają za czyny swoich rodziców.
Za czyny nie, ale każdy człowiek w jakimś środowisku i tradycjach się wychował. Pani Machnowska-Góra wyraźnie pokazuje, że nie jest to tradycja Marszu Niepodległości.
Co do samego Marszu – od lat jest on organizowany przez środowiska narodowe. W tym roku oficjalny patronat nad wydarzeniem przejęło państwo. I zdania są podzielone – zwolennicy rządu utrzymują, że dobrze się stało, bo uniknięto zamieszek. Przeciwnicy, że teraz rząd jest odpowiedzialny za incydenty, czy antyzachodnie wystąpienia w trakcie marszu?
Godne ubolewania incydenty zdarzyć mogą się wszędzie, także na oficjalnych obchodach i uroczystościach. Również organizowanych przez rząd, jak i samorząd warszawski. W Warszawie 11 listopada tych niefajnych zdarzeń nie było wiele, naprawdę były to incydenty. I to pokazuje, że decyzja o objęciu Marszu opieką przez rząd była sensowna. Być może to nauka na przyszłość. Oczywiście to dość trudne, bo Marsz Niepodległości jest od lat organizowany przez środowiska narodowe. Jednak myślę, że należy wypracować taką formułę, by tego wydarzenia narodowcom nie odbierać, ale by miało ono również państwowy charakter. Co będzie z korzyścią i dla marszu i dla jego uczestników.
W tej Pańskiej beczce miodu znaleźć się musi jednak łyżka dziegciu. Nawet publicyści mocno prawicowi, życzliwi narodowcom krytykowali fakt, ze na Marsz zapraszani są przedstawiciele narodowców słowackich czy włoskich. Polscy narodowcy, jak Jan Mosdorf, lider ONR, z rąk hitlerowskich Niemców ginęli. Włoscy faszyści i Mussolini byli z Hitlerem w sojuszu. Jak jako historyk ocenia Pan takich uczestników polskiego marszu?
Mnie obecność takich organizacji się oczywiście nie podoba. Choć pamiętajmy, że akurat jeśli chodzi o Polskę, to Włosi nie uczestniczyli w inwazji w 1939 roku ani okupacji naszego kraju…
…Słowacja w inwazji udział wzięła. A słowaccy faszyści na marsz przyjeżdżają.
No tak i mnie się tego typu organizacje nie podobają. Ale warto też przypomnieć, że nawet najradykalniejsi polscy narodowcy okresu przedwojennego żadnymi faszystami nie byli. Jan Mosdorf został zamordowany przez niemieckich nazistów. Wielu endeków ratowało Żydów w czasie wojny. Sam Marsz Niepodległości, nawet jeśli poszczególni uczestnicy nam się nie podobają, nie promuje nazizmu ani faszyzmu, ale polską tradycję narodową i niepodległość naszego państwa. Dużo groźniejsze są dla nas marsze skrajnej lewicy, która tradycyjne wartości chce wykorzenić.
Przeczytaj też:
Marsz Niepodległości. Kto zionął nienawiścią
Niemcy pokazali swój stosunek do wydarzeń na granicy. "To nie jest problem"
Szokujące relacje z Kuźnicy. Białoruscy pogranicznicy wrzucili kobiety i dzieci pod druty
Inne tematy w dziale Polityka