Waszyngton ostrzega Europę przed możliwą inwazją Rosji na Ukrainę - informuje Bloomberg, opierając się na swoich źródłach. Zdaniem USA, na granicy rosyjsko-ukraińskiej widać "dziwną" koncentrację wojsk.
Rosyjskie wojska przy granicy z Ukrainą
Bloomberg dodaje, że wzmożona aktywność rosyjskich wojsk w okolicach Ukrainy jest potwierdzana przez wiele powszechnie dostępnych źródeł. Rosja twierdzi jednak, że nie zamierza dokonywać żadnej agresji, a ruchy wojsk na jej terytorium są jej wewnętrzną sprawą.
Między Rosją a Zachodem narasta napięcie związane m.in. z kryzysem na wschodniej granicy UE z Białorusią oraz dostawami gazu - ocenia Bloomberg. Agencja uważa, że pod względem militarnym sytuacja przypomina tę z wiosny br., gdy pod granicą z Ukrainą Rosja zgromadziła nawet 100 tys. żołnierzy, liczne jednostki pancerne i lotnicze.
Polecamy:
Sekretarz stanu USA przekazał nowe informacje Ukrainie
- Nie znamy intencji Rosji, stojących za ruchami jej wojsk przy granicy z Ukrainą, ale obawiamy się, że Rosja może popełnić poważny błąd, próbując powtórzyć to, co zrobiła w 2014 r. Zgromadziła wtedy duże siły wzdłuż granicy, wkroczyła na terytorium Ukrainy, fałszywie twierdząc, że została sprowokowana - powiedział sekretarz stanu USA Antony Blinken w środę po spotkaniu ze swoim ukraińskim odpowiednikiem Dmytro Kułebą.
Jak zauważa Bloomberg, możliwe, że podczas tego spotkania USA przekazały nowe informacje Ukrainie, co mogą potwierdzać wypowiedziane po rozmowie słowa Kułeby, który zaznaczył, że to, co usłyszał i zobaczył w Waszyngtonie "dodaje pewne elementy, które pozwalają nam na zbudowanie lepszego, szerszego obrazu (działań Rosji)".
Manewry związane z sytuacją na granicy polsko-białoruskiej?
Również w środę rzecznik Pentagonu John Kirby oświadczył, że departament obrony USA nie widzi związków między sytuacją na granicy unijno-białoruskiej i ruchami wojsk Rosji przy granicy z Ukrainą. Wezwał jednocześnie Rosję do wyjaśnienia swoich intencji stojących za niecodziennymi manewrami.
Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow zapewnił, że Rosja nie jest powiązana z wydarzeniami na granicy polsko-białoruskiej. Dwa źródła w amerykańskim rządzie przekazały jednak, że to Rosja jest odpowiedzialna za sprowokowanie kryzysu na granicach między Białorusią i Polską, Litwa oraz Łotwą, a celem tej operacji ma być destabilizacja całego regionu - informuje Bloomberg.
Dodaje, że - według innego źródła - obawy USA wobec Rosji opierają się na analizach dowodów i trendów, które przypominają te z czasów poprzedzających aneksję ukraińskiego Krymu w 2014 r.
ja
Czytaj także:
Inne tematy w dziale Polityka