- To z czym mamy do czynienia to jest przejaw terroryzmu państwowego. Jest to też cicha zemsta Łukaszenki za to, że wspieraliśmy demokratyczne wybory ludzi na Białorusi z sierpnia zeszłego roku. Wydarzenia na granicy polsko-białoruskiej to nie kryzys migracyjny, to kryzys polityczny wywołany przez Łukaszenkę w celu destabilizacji sytuacji w UE - mówił po spotkaniu z szefem Rady Europejskiej Charlesem Michelem premier Mateusz Morawiecki.
Mateusz Morawiecki: To nie jest kryzys migracyjny, tylko polityczny
Dziś w Warszawie odbyło się spotkanie premiera z szefem Rady Europejskiej Charlesem Michelem. Później odbyła się konferencja prasowa, na której Morawiecki zabrał głos w sprawie kryzysu na polsko-białoruskiej granicy. - Wydarzenia z ostatnich dni to test dla Polski i test dla Europy i zdajemy sobie sprawę z tego, że ryzyka mogą eskalować, że sytuacja może się pogarszać, że możemy mieć do czynienia z coraz to nowymi metodami prowokacji ze strony Łukaszenki i jego mocodawców - mówił szef rządu.
- Z oddali te wydarzenia na granicy polsko-białoruskiej mogą wyglądać jak kryzys migracyjny, ale to nie jest kryzys migracyjny, to kryzys polityczny wywołany w specjalnym celu destabilizacji sytuacji w UE - ocenił szef polskiego rządu.
Zdaniem premiera w odpowiedzi na kryzys migracyjny na granicy Polski z Białorusią "powinniśmy razem z UE wypracować wspólną odpowiedź". Zapewnił, że jego rozmówca z UE ma "pełną świadomość takiej koniczności".
- Musimy rozmawiać o skutecznym zablokowaniu lotów z Bliskiego Wschodu na Białoruś, bo wiemy, że jest to instrument szantażu politycznego (ze strony Białorusi - PAP) - powiedział Morawiecki.
Dodał, że należy rozpocząć "akcje dyplomatyczną z poziomu Brukseli" w stolicach Bliskiego Wschodu. Zaznaczył, że nie ma żadnych wątpliwości, że to reżim białoruski sprowadza migrantów z Bliskiego Wschodu na granicę, po to, żeby transportować tych ludzi do Europy Zachodniej.
- Dziś musimy zwiększyć naszą presję poprzez odpowiedni mechanizm sankcji, żeby (reżim na Białorusi - PAP) skończył z tą praktyką - powiedział premier.
Czytaj też: Niepokojące wieści. Rzecznik Mariusza Kamińskiego zdradził, co wydarzy się na granicy
Mateusz Morawiecki: To jest przejaw terroryzmu
Podczas konferencji szef rządu był wyjątkowy surowy w ocenie działań Białorusi. - To z czym mamy do czynienia na granicy polsko-białoruskiej to przejaw terroryzmu państwowego. Jest to też cicha zemsta Alaksandra Łukaszenki za to, że wspieraliśmy demokratyczne wybory ludzi na Białorusi z sierpnia zeszłego roku i te przemiany, które mieliśmy nadzieję, że nastąpią, cała Europa miała nadzieję, że nastąpią - powiedział Morawiecki.
- Bronimy dziś nie tylko granicy polsko-białoruskiej, bronimy dziś wschodniej flanki Unii Europejskiej, wschodniej granicy NATO. Celem Alaksandra Łukaszenki jest przecież destabilizacja całej Europy - powiedział Mateusz Morawiecki.
W związku z tym - jak stwierdził - "cieszę się, że trochę inaczej niż w przypadku poprzednich kryzysów migracyjnych, dzisiaj cała Unia Europejska mówi jednym głosem". "I zresztą Sojusz Północnoatlantycki, całe NATO również mówi jednym głosem. To jest bardzo ważne" - powiedział Morawiecki.
Jego zdaniem "granica między Polską, a Białorusią jest granicą między krajem zasad, między państwem zasad, a państwem bezprawia, które używa ludzi jak żywych tarcz do tego, aby wymuszać pewne zachowania".
Mateusz Morawiecki: Wypełniamy zobowiązania sojusznicze i oczekujemy tego samego
Szef polskiego rządu powiedział, że Polska broniąc granic wypełnia zobowiązania wobec sojuszników. "Broniąc naszych granic wypełniamy zobowiązania sojusznicze i chcemy by nasi sojusznicy robili dokładnie to samo" - mówi premier.
Zwrócił przy tym uwagę, że podczas spotkania z szefem Rady Europejskiej poruszono kwestię propagandy rosyjskiej i białoruskiej. - O to chodzi naszym adwersarzom zza wschodniej granicy. Właśnie o wywołanie swojego rodzaju wrażenia, że po stronie UE i Polski czy Litwy działania są nieadekwatne i niewłaściwe - dodał premier.
Szef polskiego rządu jest przekonany, że jako demokratyczne kraje musimy stosować odpowiednie instrumenty. - Stąd stan wyjątkowy w Polsce, a wczoraj ogłoszony również na Litwie - dodał Morawiecki.
Szef polskiego rządu podkreślił, że trzeba wspólnie wypracować odpowiednie rozwiązania, "żeby Polska, Unia Europejska, były nadal bezpieczne, żebyśmy mogli rozwijać się pokojowo, tak jak w ostatnich latach".
- Chcemy współpracować z Rosją, z Białorusią, ale chcemy współpracować nie z pistoletem przyłożonym do głowy, tylko z państwami, które są demokratyczne i z państwami, które jednocześnie nie stosują szantażu politycznego. Bo tak traktujemy te działania, z którymi dzisiaj się mierzymy na naszej wschodniej granicy - zaznaczył Morawiecki.
Podziękował też Charlesowi Michelowi za przybycie do Polski i rozmowy, a także "solidarność wyrażaną z Polską i gotowość do wspólnych rozwiązań, wspólnego działania, żeby wesprzeć Polskę, Litwę, Łotwę wobec tego szantażu politycznego".
Szef polskiego rządu ocenił, że obecne sankcje, które - jak mówił - dotyczą głównie braku możliwości podróżowania na teren UE przez współpracowników Łukaszenki - nie robią zbyt poważnego wrażenia na białoruskich władzach.
Jesteśmy coraz bardziej zdeterminowani, żeby po prostu wdrożyć sankcje gospodarcze. Będziemy dyskutować o nich na forum Rady Europejskiej. Poprosiłem też o to, aby taka Rada Europejska w formacie wideo została zwołana jak najszybciej, jeszcze przed grudniową RE po to, aby przedyskutować ten problem - dodał. (PAP)
SW
Czytaj też:
Inne tematy w dziale Polityka