Prawna ochrona życia jest fundamentem, bez którego nie da się budować nowoczesnego państwa. Nie dziwi mnie, że akurat Donald Tusk chce odbierać to prawo polskim dzieciom, dbanie o polski interes narodowy nigdy nie było jego mocną stroną – mówi Salonowi 24 Kaja Godek, z Fundacji Życie i Rodzina.
Premier Donald Tusk określił Państwa działanie i w ogóle obrońców życia (Panią wymienił z nazwiska) jako sekciarskie, pseudoreligijne. Zapowiedział, że jak PO dojdzie do władzy, cofnie nieludzkie prawo. Jak odniesie się Pani do słów byłego premiera, lidera największej partii opozycyjnej?
Kaja Godek: Prawna ochrona życia jest fundamentem, bez którego nie da się budować nowoczesnego państwa. Nie dziwi mnie, że akurat Donald Tusk chce odbierać to prawo polskim dzieciom, dbanie o polski interes narodowy nigdy nie było jego mocną stroną.
Przeczytaj też:
Bardzo głośno jest o Pani słowach o tym, że to feministki odpowiadają za śmierć 30-letniej, ciężarnej kobiety w Pszczynie. Dlaczego Pani tak uważa?
Dlatego, że niewątpliwy dramat, który miał miejsce w Pszczynie, nie był wynikiem wyroku Trybunału Konstytucyjnego z października 2020 roku, ale prawdopodobnie jego błędnej interpretacji, którą celowo rozpowszechniają feministki. TK w swoim orzeczeniu zniósł przesłankę eugeniczną do wykonania aborcji. Nie zdjął z lekarzy obowiązku ratowania życia ciężarnej. I jeśli dochodzi do sytuacji, w której zagrożone jest życie i matki i dziecka, lekarze mają obowiązek ratować oboje. Jeśli daje się uratować życie tylko jednej osoby, to w praktyce prawie zawsze ratują kobietę. Bo prawie nigdy nie jest możliwe uratowanie dziecka poczętego bez uratowania matki. Łączenie tego, co stało się w Pszczynie, z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego jest manipulacją. Szczególnie, że sprawą zająć się ma prokuratura. Pełnomocniczka rodziny mówi, że złożono zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. Takiego zawiadomienia nie można by złożyć, gdyby działanie lekarzy wynikało z przestrzegania obowiązującego prawa. Bo nie byłoby podstaw prawnych do poszukiwania błędu lekarskiego.
Zarzut jest tu jednak taki, że lekarze po wyroku Trybunału Konstytucyjnego mają z tyłu głowy strach i stąd nie pomogli tej kobiecie. Poza tym, jeśli nawet feministki nie mają racji w ocenie tego przypadku, to w jakim sensie za niego odpowiadają?
Ja nie wykluczam, że nastrój, psychoza, którą wywołali aborcjoniści po wyroku TK, sprawiła, że pracownicy szpitala w Pszczynie bali się podjąć interwencję. Ale za tę dezinformację odpowiadają właśnie środowiska aborcyjne. To one mówiły nieprawdę o wyroku.
Podają od razu przykład kobiety z zespołem Downa, której nie pozwolono dokonać aborcji pod wpływem wyroku.
To zupełnie inna sprawa. 28 stycznia anonimowej Polce odmówiono aborcji nielegalnej, bo w nocy z 27 na 28 stycznia wszedł w życie wyrok TK. Zatem lekarze działali zgodnie z prawem. Natomiast powiem raz jeszcze – ja nie neguję, że w Pszczynie doszło do tragedii. Co więcej, doszło do tragedii podwójnej. Bo zmarła matka i jej dziecko. I o tym dziecku jakoś środowiska aborcyjne nie chcą pamiętać. Wolą wykorzystywać tragedię tej rodziny, by forsować swoje tezy. Jeśli media w to wchodzą, nie dają tej rodzinie spokoju, wyciągają płaczącą kobietę przed kamery, żeby na jej żałobie urządzać swoje sabaty, to mogę jedynie ubolewać nad stanem mediów w Polsce.
Krytycy organizacji pro life powtarzają zawsze argument, że obrońców życia interesuje to, by dziecko poczęte się urodziło, ale nie ma znaczenia, co stanie się potem. Kobiety decydujące się na urodzenie chorego, czy niepełnosprawnego dziecka są zostawiane same sobie. I w Sejmie jest ponoć projekt ustawy „Za Życiem”, która ma pomóc w takich sytuacjach. Ale uchwalenie projektu odsuwa się w czasie. Dlaczego?
Prawna ochrona życia jest niezależna od działań socjalnych. Bo nawet, gdyby działań socjalnych nie było wcale, to ochrona życia się należy. I nie wolno jej warunkować. Przecież prawa do życia nie odmawiamy pięciolatkowi dlatego, że żyje w biednej rodzinie. A pomoc państwa zawsze jest niewystarczająca i nieefektywna, bo taka jest jej natura. Zawsze lepiej działa pomoc świadczona bezpośrednio niż przez urzędnika. Mam duży dystans do państwowych działań socjalnych także dlatego, że widzę jako matka niepełnosprawnego dziecka, jak ta pomoc wygląda. Uzależniania rodzin od państwa nie uważam za politykę prorodzinną. Ale to jest oczywiście sprawa, o której można rozmawiać i różnić się w poglądach. A prawna ochrona życia to fundament i tu nie może być żadnych wątpliwości.
Przeczytaj też:
Inne tematy w dziale Społeczeństwo