Joanna Racewicz, dziennikarka Polsatu, straciła w Smoleńsku męża - funkcjonariusza BOR, Pawła Janeczka. W osobistym wpisie wytłumaczyła, dlaczego 1 listopada nie odwiedza jego grobu. W tym dniu upamiętniła go podczas urlopu na Zanzibarze.
Dzień Wszystkich Świętych i kolejny po nim Dzień Zaduszny są obchodzone tłumnie przez Polaków, nie tylko wierzących. To te świąteczne dni, które łączą nas w zadumie i refleksji, mimo różnych poglądów. Joanna Racewicz przyznała, że obchodzi 1 listopada inaczej, niż większość. W katastrofie smoleńskiej straciła męża, Pawła Janeczka, szefa ochrony prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
"Tradycja nie jest niezbędna, żeby pamiętać"
- Pamięć jest ulotna. To prawda. Zresztą - przewrotnie - radzi sobie bez korzeni, dat, z pominięciem rytuałów. Nie zależy od miejsc, tylko od ludzi. Dlatego od lat w 1 listopada nie chodzę na groby. Rozumiem i szanuję taką potrzebę, schylam głowę przed tradycją i jednocześnie - nie jest mi niezbędna, żeby pamiętać - przyznała dziennikarka Polsatu.
Na pomoście w Zanzibarze zapaliła mężowi znicz, wstawiła też zdjęcie wielu wiązanek z grobu Janeczka. - Spróbujcie znaleźć choć skrawek miejsca, żeby Syn mógł położyć Tacie gałązkę jarzębiny. Najpierw była złość. Potem irytacja. Żal. Poczucie zawłaszczania. Aż wreszcie - spokój. Już nie pytam - czy delegacje przygniatające kamień wiązankami - wiedzą kogo ukwiecają? Czy mają świadomość, kim był ten człowiek? Ci lubił? O czym marzył? Jaki miał głos, oczy? Co czytał? Co go wkurzało? - pytała Racewicz.
- Nie pytam, bo to bez sensu. Pamięć zbudowana z „trzeba, należy, wypada, niech ktoś się zajmie wiązankami dla Smoleńska”- z definicji jest fasadowa. Nie proszę już o zostawienie wolnego miejsca. To także bezcelowe. Doceniam wszystkie przejawy pamięci. I właśnie dlatego poczekam, aż naturalny los „urzędowych” kwiatów zrobi miejsce na jarzębinę. I różę. To wszystko, czego trzeba - zaznaczyła dziennikarka.
- Na razie: świeczka na moście i kwiaty zebrane w afrykańskim ogrodzie. Wszystko przetrwa tylko chwilę. Tyle wystarczy - kończy osobisty post Racewicz.
Kim był Paweł Janeczek
Paweł Janeczek - o którym koledzy z Biura Ochrony Rządu mówili "Janosik" - rozpoczynał pracę w służbach mundurowych od 1993 roku jako policjant w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Radomiu. Od 1998 r. zatrudniony w BOR, z czasem awansował na szefa ochrony prezydenta Lecha Kaczyńskiego, któremu towarzyszył aż do tragedii 10 kwietnia 2010 r.
Czytaj też:
Wszystkich Świętych w pandemię. Psycholog: Każdy może zostać nieświadomym zabójcą
Dziady. Zapomniane zwyczaje Wszystkich Świętych i Zaduszek
GW
Inne tematy w dziale Kultura