Jesteśmy w sytuacji patowej. By z niej wyjść, trzeba by było doprowadzić do zmian w Konstytucji. Nie będą one możliwe, jeśli w PO będzie nastawienie, że z PiS nigdy. Pytanie też, czy PiS zechciałby dogadać się z PO. Czy nie traktuje obecnego sądu konstytucyjnego jako polisę ubezpieczeniową i zabezpieczenie na wypadek utraty władzy. Nie wiem tego, ale mogę się domyślać – mówi Salonowi 24 Prof. Ryszard Bugaj, ekonomista, działacz opozycji w PRL, twórca i pierwszy przewodniczący Unii Pracy.
Jakiś czas temu byłe pierwsze damy były na granicy, upomnieć się o uchodźców. Domagają się, by ludziom tym pomóc. W podobnym tonie wypowiada się cała liberalna część sceny politycznej. Przedstawiciele PiS mówią z kolei, że trzeba chronić granic. Hierarchowie Kościoła apelują, by uchodźcom pomagać. Wierni do tej pomocy się nie palą. Czy jest w ogóle wyjście z tej sytuacji?
Ryszard Bugaj: Sytuacja jest niewątpliwie niezwykle trudna. Z jednej strony faktycznie mamy do czynienia z ludzką tragedią, dramatem tych, którzy chcą przedrzeć się przez granicę, uciec przed piekłem wojennym. A dodatkowo są tu przerzucani przez Łukaszenkę. Z drugiej strony oczywiście nie jest tak, że my podejmując pomoc nie narażamy granicy. Bo oczywistym jest, że zachęcimy jeszcze Łukaszenkę do przerzucania tu kolejnych ludzi. I koło się zamyka. Wydaje mi się, że najlepszym sposobem byłoby wprowadzenie pewnego mechanizmu internowania tych, którzy granicę przekraczają i wprowadzenie specjalnych zasad dla kobiet i dzieci.
Przeczytaj też:
Lotto zagra w kosza o medal w Paryżu
Dlaczego banki centralne inwestują w złoto? NBP wyjaśnia
Widać tu jednak bardzo mocne upolitycznienie sporu. Liberałowie troszczą się o uchodźców, ale wcześniej potrafiły poniżać Polaków z mniejszych miejscowości, co z tolerancją wiele wspólnego nie ma. Konserwatywni katolicy mówią o wartościach. Ale ich sprzeciw wobec wszelkiej pomocy uchodźcom ma się nijak do ewangelicznego miłosierdzia.
Tu problemem jest bardzo duże upolitycznienie i ideologizacja tego sporu. I skrajne jego postrzeganie. Bo oczywiście nie jest tak, że ci wszyscy ludzie, którzy chcą się do nas dostać są tacy, jak przedstawił to niedawno na konferencji minister Mariusz Kamiński. Ale też nie jest tak, że są tam tylko kobiety i małe dzieci. Są bardzo różne osoby. To jest mieszanka, nie wiem, w jakich proporcjach. Trzeba znaleźć jakieś rozwiązanie. Wymyśleć jakiś rodzaj selekcji. Bzdurą jest twierdzenie, że należy tych ludzi odesłać. Bo niby gdzie? Do Afganistanu, do Syrii? No nie. To dla wielu z nich może być wyrokiem śmierci. A więc krytyka rządu tu ma sens. Ale z drugiej strony nie wolno w ogóle sprowadzać tej krytyki do żądania wpuszczenia wszystkich jak leci, bez żadnej selekcji. A spór polityczny wszelkie racjonalne próby rozwiązania realnego problemu skutecznie utrudnia.
Ostry spór o uchodźców to tylko jeden element ostrego konfliktu politycznego. Liberałowie zarzucają PiS-owi pogardę wobec uchodźców. Zwolennicy PiS argumentują z kolei, że strona liberalna charakteryzuje się swoistą pogardą wobec mieszkańców małych miejscowości.
Jeśli chodzi o liberalne elity widzę inne zjawisko. Brak jakiejkolwiek refleksji. Panuje tam przeświadczenie: „My jesteśmy wspaniali. Tylko ci ludzie jakoś nas nie wybrali”. Tymczasem przy wszelkich błędach PiS, złych rzeczach, które partia ta robi, jest wciąż duża część społeczeństwa, która z PiS-em utożsamia się kulturowo. Kapitał, który sobie zbudował na tym, że w sprawach socjalnych dotrzymał słowa, istnieje. I Platforma Obywatelska jest w sytuacji naprawdę nie do pozazdroszczenia.
Dlaczego?
Bo jeśli chciałaby pozyskać elektorat PiS, musiałaby przedstawić jakiś program socjalny. A tu byłaby jednak średnio wiarygodna. Dlatego być może pod tym względem ma sens ten przybrany przez Tuska kurs polaryzacyjny. Ale jest tu jednak pewien poważny problem. Ja nie widzę po stronie PO żadnych konstruktywnych propozycji zmian, poza odsunięciem PiS od władzy. Nie słyszałem żadnej propozycji zmiany Trybunału Konstytucyjnego, odbudowy sądownictwa po reformach PiS. A przecież premier ma rację mówiąc, że unieważnienie wszystkich sędziów wybranych przez KRS doprowadziłoby do unieważnienia miliona wyroków. Jak przez to przejść to sprawa otwarta. Na pewno niezwykle trudne zadanie przed przyszłym rządem. Ale kluczową sprawą jest jednak to, by zmienić coś w Trybunale Konstytucyjnym, kilka lat temu przejętym przez PiS.
Do tego jednak trzeba zmian w Konstytucji, a o to niezwykle trudno?
Trzeba zmian w Konstytucji, to oczywiste. Niewielką nadzieję daje to, że obie strony mają jeśli chodzi o trybunał swoje za uszami. Nie w równym stopniu, to oczywiste. Ale obie przy TK majstrowały. I konieczny by był kompromis. Wypracowanie nowych zasad działania Trybunału Konstytucyjnego.
Zwolennicy PiS powiedzą, że teraz Trybunał jest wspaniały. Zwolennicy PO, że było idealnie wcześniej.
Ja sam widzę teraz, że jeśli chodzi o Trybunał wcześniejsze rozwiązania były niedoskonałe. I sam biję się w piersi, bo nad tą Konstytucją w Sejmie pracowałem. Na przykład fatalnie oceniam zapis, że pięciu sędziów TK może nie jednogłośnie, przy stosunku głosów 3:2 utrącić prawo przyjęte przez 2/3 Sejmu. Takie zapisy wymagają zmian, szczególnie, że tu interpretacja może wynikać z ocen aksjologicznych, zależnych od poglądów danego sędziego. Ale właśnie – by to zmienić, by na nowo wymyślić Trybunał Konstytucyjny, potrzeba zmian w Konstytucji. Nie będzie to możliwe, jeśli w PO będzie nastawienie, że „my z PiS-em Konstytucji zmieniać nie będziemy”. Z drugiej strony otwarte jest pytanie, czy PiS zechciałby dogadywać się z PO w sprawie TK. Czy nie traktuje obecnego sądu konstytucyjnego jako polisę ubezpieczeniową i zabezpieczenie na wypadek utraty władzy. Nie wiem tego, ale mogę się domyślać…
Przeczytaj też:
"Marsz Niepodległości do mainstreamu wprowadził prezydent Andrzej Duda"
Nowe mandaty dla kierowców uchwalone przez Sejm
"Rząd powinien posłuchać Kościoła i zgodzić się na korytarze humanitarne dla uchodźców"
Inne tematy w dziale Społeczeństwo