"Bandyta" i "spec od brudnej roboty" - za te słowa dziennikarz Maciej Marosz domagał się 10 tys. złotych zadośćuczynienia i przeprosin od Hanny Lis. Celebrytka przegrała w sądzie proces, a jej oświadczenie zostało opublikowane na Twitterze.
Życiorysy rodziców Hanny Lis opisali autorzy "Resortowych dzieci" - publikacji o wysoko postawionych politykach, dziennikarzach i ludziach biznesu, wywodzących się z komunistycznych rodzin. Książki wywołały ogromną burzę w mediach. Informacje o bliskich prezenterki Polsatu i TVP pojawiły się na łamach jednego z tomów.
Waldemar Kedaj - ojciec Hanny Lis - jak wynika z dokumentów zachowanych w IPN, był zarejestrowany jako współpracownik wywiadu w charakterze kontaktu operacyjnego ps. "Mento" od 1974 r. Wzmianka o jego przeszłości w roli korespondenta PAP w Rzymie została przytoczona w "Resortowych dzieciach".
Hanna Lis wielokrotnie wracała w publicznych wypowiedziach do książki Macieja Marosza, Doroty Kani i Jerzego Targalskiego. W komentarzu określiła pierwszego z wymienionych mianem "bandyty" i "speca od brudnej roboty". Marosz pozwał gwiazdę telewizji za te stwierdzenia. I wygrał w sądzie.
- Sąd oddalił apelację strony pozwanej, czyli Hanny Lis, która domagała się, aby oddalić całe powództwo. Z kolei uznał apelację strony powodowej, czyli Macieja Marosza, który domagał się 10 tysięcy złotych zadośćuczynienia. Przyznano 5 tys. złotych - powiedział mecenas Marek Sawicki, adwokat Marosza.
- Wskazano, że strona pozwana nie wykazała w żaden sposób, że Marosz uchybił standardom dziennikarskim, co mogłoby w jakiś sposób usprawiedliwiać treść tego wpisu. Sąd przyjął, że w ramach odpowiedzialności za słowa musi być przyznane zadośćuczynienie choćby w symbolicznym wymiarze - wyjawił mecenas.
- “Przepraszam za wpis z 30/05 2006 r. na Twitterze, w którym znalazło się stwierdzenie, że Maciej Marosz dopuszcza się nagannych czynów oraz za użycie epitetu pod jego adresem” - takie przeprosiny opublikowała z błędem w dacie Hanna Lis.
Następnie nazwała Marosza "kreaturą". - Nie róbcie proszę tym kreaturom i ich wypocinom reklamy. Nie tego (ich „książki”) dotyczyła sprawa w sądzie. Paradoksalnie to ja byłam pozwaną. Niestety nie stać mnie było na to, aby ich pozwać. Pracuję na to, aby kiedyś móc to zrobić - opisała swoje problemy Lis.
- Przepraszam mojego śp. Ojca, za zamieszczone tu wcześniej przeprosiny. Tak nakazał sąd - dodała prezenterka.
GW
Inne tematy w dziale Kultura