Mamy do czynienia ze zwyczajnym szantażem. I walka toczy się na wszystkich frontach, najmocniejsze działa są wyciągnięte przeciwko jednemu państwu, czyli Polsce. I gra idzie o wszystko. Albo Unia Europejska siłą przepchnie federalizację UE, albo nie. Polska nie może się wycofać – mówi Salonowi 24 Andrzej R. Potocki, publicysta „Sieci” i portalu „WPolityce.pl”.
W Parlamencie Europejskim odbyła się debata na temat Polski. Ostre wystąpienie miała przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen, po niej polski premier, Mateusz Morawiecki. Unia słusznie ustawia niedemokratyczną i rozbijającą wspólnotę Polskę do pionu, czy może polski rząd stawia tamę totalitarnym zapędom Brukseli?
Andrzej R. Potocki: Z totalitarnymi ciągotami to może za dużo powiedziane, ale mamy do czynienia z próbą narzucania Polsce własnej koncepcji politycznej za wszelką cenę. Nie licząc się z prawem, które miało być podstawą funkcjonowania Unii Europejskiej. I premier Mateusz Morawiecki w bardzo dobrym, merytorycznym wystąpieniu doskonale to wypunktował. Bezcenny był wyraz twarzy pani Ursuli von der Leyen, kiedy szef polskiego rządu wymieniał fragmenty wyroków trybunałów konstytucyjnych z różnych krajów. I wszyscy myśleli chyba, że czyta wyrok naszego TK. Tymczasem były to wyroki duński, niemiecki, francuski. Widzimy przy tym, że od lat stosowane są podwójne standardy. Inne wobec państw takich jak Niemcy, czy Francja, a inne wobec krajów takich, jak Polska. Dlatego też to przemówienie polskiego premiera było bardzo dobre, trafne i potrzebne.
Przeczytaj też:
230 ton złota w zasobach NBP. Polska na 11. miejscu w Europie
Co jednak z tego wyniknie dalej, jeśli chodzi o relację Polski z Unią Europejską?
Już dzień przed przemówieniem mówiłem, że czeka nas bardzo długi bój. To wystąpienie premiera nie rozstrzygnie tego sporu. Bo Unia Europejska zaszła tu zdecydowanie za daleko, by teraz się wycofać. UE wykorzystuje mechanizm warunkowości, czyli pieniądze za nasze żądania.
Chodzi Panu o powiązanie wypłat z praworządnością?
Tak, ale on tak naprawdę nie ma nic wspólnego z praworządnością. Polega na tym, że Unia stawia ultimatum: albo wykonujecie naszą wolę i dostaniecie pieniądze, albo wam ich nie damy, lub przetrzymamy, dopóki nie poddacie się. Mamy do czynienia ze zwyczajnym szantażem. I walka toczy się na wszystkich frontach, najmocniejsze działa są wyciągnięte przeciwko jednemu państwu, czyli Polsce. I gra idzie o wszystko. Albo Unia Europejska siłą przepchnie federalizację UE, albo nie. Za Polską ukrywają się jednak inne państwa, dziś jeszcze bojące się zająć stanowiska, ale w gruncie rzeczy mające to samo zdanie co polski rząd. I pod tym względem bardzo ważne jest przemówienie polskiego premiera. Ono nie było skierowane do audytorium w Parlamencie Europejskim, ale do europejskiej opinii publicznej. „Zobaczcie co się dzieje, jak to wygląda”. Czy to coś da, nie wiem. Na pewno wzmocniło pozycję polskiego rządu. Ale gra będzie się toczyć. Świadczy o tym wystąpienie Ursuli von der Leyen. Czy Guya Verhofstadta, który miał czelność porównać polski rząd do Targowicy, bo Targowica była też konserwatywna. Widać, że opór wciąż trwa, do tych głów nic nie dociera. Ale przekaz do Komisji Europejskiej jest tylko jeden, taki, że my nie ustąpimy. Bo my nie możemy ustąpić już nawet na krok. Tylko twardo toczyć wojnę z Parlamentem Europejskim. Oczywiście mówię tu o wojnie dyplomatycznej, nie działaniach zbrojnych.
Przeczytaj też:
Morawiecki w PE: Nie zgadzam się na szantaż i groźby ze strony Unii!
Całe przemówienie Morawieckiego w PE. "Najwyższym prawem jest konstytucja"
"Morawiecki wystąpił ostro, ale złagodnieje i dogada się z Unią. Kompromis jest pewny"
Politolog o wystąpieniu premiera: Prowokacyjne, konfrontacyjne, niepotrzebne!
Inne tematy w dziale Polityka