Janusz Piechociński: Boję się, że rząd się zmieni, ale PiS wyprowadzi miliony ludzi na ulicę. Fot. PAP
Janusz Piechociński: Boję się, że rząd się zmieni, ale PiS wyprowadzi miliony ludzi na ulicę. Fot. PAP

B. wicepremier: Boję się, że rząd się zmieni, ale PiS wyprowadzi miliony ludzi na ulicę

Redakcja Redakcja Na weekend Obserwuj temat Obserwuj notkę 116
Emeryci dostaną waloryzację, w tym roku będzie to rekordowe sto złotych. Ale mało kto zwraca uwagę na to, że ceny drastycznie idą w górę i ten płaszczyk emerytów robi się bardzo kusy. W ich koszyku zakupowym dawno skończyły się pieniążki. Wzrost kosztów utrzymania domu, ceny leków, żywności sprawiają, że te biedniejsze grupy ucierpią najbardziej – mówi Salonowi 24 Janusz Piechociński, wicepremier w rządach Donalda Tuska i Ewy Kopacz, były prezes Polskiego Stronnictwa Ludowego.

Minęło pięć lat odkąd rządzi Prawo i Sprawiedliwość. Pan po odejściu z rządu przestał być liderem Polskiego Stronnictwa Ludowego. Dziś ugrupowanie to ma w niektórych sondażach zaledwie 1-2 proc., nie wchodzi do Sejmu. Owszem, szeroka koalicja z ludowcami, ruchem Hołwni ma kilkanaście punktów, ale wyniki samego Stronnictwa są fatalne. Obawia się Pan o przyszłość własnej formacji?

Janusz Piechociński: O wynik PSL jestem spokojny. Przypomnę, że gdy byłem prezesem stronnictwa, w 2014 roku partia miała w ostatnich przedwyborczych sondażach zaledwie 5-6 proc., ledwo przekraczała próg wyborczy. Było tak, pomimo, że mieliśmy najwięcej zarejestrowanych kandydatów. Przyszedł dzień głosowania. I PSL uzyskało ponad 22 proc. w wyborach samorządowych. Teraz nie znamy jeszcze daty wyborów, więc sondaże są mało adekwatne, to po pierwsze. Po drugie, duża część wyborców, głównie z budżetówki, może bać się wskazać, na kogo głosuje, bądź wskazywać partię rządzącą. Po trzecie wreszcie, w Polsce jest pewne przesilenie, które przekształca procesy wyborcze w emocje. I to nie pomaga partiom społeczno-gospodarczym a wzmacnia formacje ideologiczne. I widzimy, że mankamenty polskich ustaw przekształcone zostały w wojnę polityczną między Polską a TSUE. Jednak ja jestem pewien, że PSL przekroczy próg i to znacząco. Natomiast kolegom dałbym jedną radę.

Przeczytaj też:

230 ton złota w zasobach NBP. Polska na 11. miejscu w Europie

Jaką?

Powinni skupić się w pierwszej kolejności na dbaniu o własny, tradycyjny elektorat. Wzmacnianie szyldu PSL. W dalszej kolejności na szukaniu nowych sojuszników w ramach Koalicji Polskiej. Ale przede wszystkim skupić się na wsi, jej mieszkańcach. Pamiętać, że jest ruch społeczno-gospodarczy grupujący rolników, mówię tu o Agrounii. Wieś musi iść razem w tych wyborach, bo dla polskiej wsi, gospodarstw, będą to wybory egzystencjonalne, najważniejsze od lat. Należy odrzucić wszelkie złudzenia o polskich ładach, piątkach Kaczyńskiego, dopłatach dla wsi, programach dla rolników, targowiskach w mieście. To już przeszłość. Praktyka okazała się przerażająca. Grozi nam, że produkcja towarowa w Polsce się załamie. A to z niej żyją prawdziwi rolnicy. Do tego dochodzi problem starzenia się mniejszych miejscowości, terenów poza dużymi miastami. Ten obraz jest lekko zakłamywany, bo część mieszkańców Warszawy, czy innych metropolii przeprowadza się poza miasto, na wieś i formalnie tam żyje. Ale nie ma nic wspólnego z produkcją rolną.

Po pięciu latach rządów PiS mamy jednej strony programy socjalne, duży rozwój, o którym mówi rząd. Z drugiej rekordowa inflacja, obawy przedsiębiorców związanych z polskim ładem. Do tego dochodzą problemy polskiej wsi, o których Pan wspomniał?

Problem w Polsce polega też na tym, że spauperyzowaliśmy się umysłowo. Trwa spór między obozem liberalnym i antyliberalnym, a świat stoi przed ogromnymi wyzwaniami. Tymczasem u nas się o tym nie dyskutuje. Trwa oczekiwanie na kolejne socjalne dopłaty, kolejne świadczenia, które ma sprezentować rząd, zamiast wędki, która pozwoli Polakom się rozwijać. Emeryci dostaną waloryzację, w tym roku będzie to rekordowe sto złotych. Ale mało kto zwraca uwagę na to, że ceny drastycznie idą w górę i ten płaszczyk emerytów robi się bardzo kusy. W ich koszyku zakupowym dawno skończyły się pieniążki. Wzrost kosztów utrzymania domu, ceny leków, żywności sprawiają, że te biedniejsze grupy ucierpią najbardziej. We wskaźnikach GUS tego jeszcze nie widać. Ale drastycznym przykładem jest to, jak rząd chce przeciwdziałać rosnącym cenom benzyny.

To znaczy?

 Rządzący chcą to rekompensować najsłabszym, zamiast w pierwszej kolejności pilnować kosztów od wydobycia węgla i gazu, po ich zużycie. Proszę zwrócić uwagę, z jaką rozrzutnością spółki Skarbu Państwa sięgnęły po dodatkowe zatrudnienie nie tylko tych, o których tak dużo się pisało jako o tzw. „Rodzinie PiS-u”. W 2019 roku w polskim górnictwie węglowym przybyło ponad 500 etatów. Ale tylko dwa dla górników podziemnych. To jest chore. I my w tych wszystkich procesach weszliśmy w dziwne tańce, rozpoczęliśmy wojny podjazdowe, zaniedbaliśmy szczegóły. Klasycznym przykładem jest Turów. Gdyby nasi urzędnicy działali z wyobraźnią, problem byłby już dawno rozwiązany. Nie byłby sprawą wałkowaną na poziomie ministrów, wiceministrów, rządu, czy TSUE. Można to było rozwiązać na poziomie 15-20 milionów, wybudowania stacji uzdatniania wody i poprowadzenia kilku kilometrów polskiej rury PCV 110 cm. Dochodzi do kuriozalnych sytuacji. Polska po Brexicie miała wszelkie możliwości stać się rzeczywistym liderem. A nie uczestniczy w tej wielkiej grze. Niedawno na spotkaniu w Berlinie, z inwestorami z całego świata, usłyszałem pytanie: „Janusz powiedz, co się u was dzieje, bo my tego nie rozumiemy?”. Słyszę też często od europejskich polityków, że jako kraj „jedziemy po całości”. Niedawno takie coś usłyszałem od polityka partii konserwatywnej. Nawet oni są zaskoczeni tempem negowania integracji razem z zagrożeniem wypłat środków unijnych. Nie jesteśmy pragmatyczni, racjonalni, o czym świadczy choćby ostatnia wizyta Merkel w Polsce, gdzie Grupa Wyszehradzka jest liderem wymiany handlowej z Niemcami. I brakowało rzetelnej dyskusji na temat tych relacji. A cała debata w Polsce skupia się na emocjach, na tym, czy poseł Ociepa dostanie w rządzie funkcję sekretarza czy podsekretarza stanu. W Sejmie wprowadzone są prawne potworki, gdzie głosuje się jednocześnie za i przeciw, a media emocjonują się tym, kto kogo ostrzej zaatakuje.

Czy nie obawia się Pan, że brak racjonalności sprawi, że dojdzie do większej jeszcze polaryzacji sceny politycznej w Polsce?

Obawiam się czego innego. Tego, że nastąpi zmiana polityczna w Polsce, ale po kilku tygodniach Kaczyński i PiS, pod hasłem „oni kradną” wyprowadzi dwa miliony ludzi na ulicę. Nastąpiła zupełna dekompozycja społeczna, są tylko wrogie sotnie. Wchodzi ktoś na portal opozycyjny, ma inny obraz Polski, na portal prorządowy inny, a portal centrowy jeszcze inny. Jeśli chodzi o media publiczne, Jacek Kurski już dawno wypisał się z Unii Europejskiej i programy TVP taką narrację przedstawiają ludziom. Problem w tym, że my mamy z UE wychodzić bezalternatywnie, bo z kim niby mamy tworzyć alternatywny sojusz? Z Orbanem, który podpisał wieloletni kontrakt z Gazpromem? Rzecz w tym, że nie ma rzetelnej analizy, debaty, dyskusji. Po ośmiu latach tych nielubianych rządów PO-PSL obecnie rządzący prezentowali pięknie wyglądające PDF-y, ambitne projekty. I po sześciu latach nie powstały ani Ostrołęka, ani nawet Muzeum Bitwy Warszawskiej. W ramach programu Mieszkanie Plus miały powstać tysiące mieszkań na wynajem. Zamiast tego mamy 10 proc. wzrost cen mieszkań, energii i gazu. Ci ludzie z obozu PiS, którzy byli kompetentni, uciekli do biznesu. Bo widzą, że jest polityka antyprzedsiębiorcza, jakie będą jej konsekwencje. I polityka skaziła nam całą debatę. W roku 2002 i 2003 Krzysztof Tchórzewski, poseł PiS, późniejszy minister energii, przeprowadzał w Sejmie ustawę o światłach mijania przez 24 godziny na dobę. Wiadomo było, że jakby robił to ktoś z ówczesnego obozu rządzącego, to by to było rozgrywane politycznie. Tak zostało rozegrane w kategoriach bezpieczeństwa ruchu drogowego. Proszę spróbować dziś jakikolwiek projekt przeprowadzić w ten sposób.

Przeczytaj też:

Tusk: "Przepraszam, Jarku". Kaczyński zgodzi się na debatę?

Putin buduje nam Baltic Pipe? Ewa Stankiewicz straciła przez ten news pracę...

Będzie kompromis Polski i Unii Europejskiej? Zależy na tym Niemcom i Hiszpanii


Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj116 Obserwuj notkę

Komentarze

Pokaż komentarze (116)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo