Relacje środowiska Roberta Bąkiewicza z Robertem Winnickim i Krzysztofem Bosakiem są złe. To efekt burzliwych wydarzeń sprzed lat. Z wolnościowcami z Konfederacji tym bardziej nie jest po drodze ludziom ze stowarzyszenia Marsz Niepodległości.
Wszyscy robią jednak dobrą minę do złej gry, dla dobra Marszu Niepodległości, jako wydarzenia. Ale o samo stowarzyszenie, które organizuje marsz, stoczono już w przeszłości bitwę. Przegrali ją z Bąkiewiczem narodowcy z Konfederacji. Konflikt narasta, a po wejściu do Sejmu wspomnianych polityków Ruchu Narodowego, relacje są coraz chłodniejsze.
Gdy pytamy rozmówcę z otoczenia Bąkiewicza "do kogo wam obecnie bliżej", uzyskujemy zaskakującą odpowiedź: - Kiedyś tak nie było, ale dzisiaj jest nam równie blisko do PiS, jak do Konfederacji. Przez współpracę z korwinistami, stali się bardziej liberalni, zaczynają “pływać”, gdy pojawia się kontrowersyjny temat.
To wiele mówi o obecnych relacjach zwaśnionych stron, bo w przeszłości narodowcy byli jedną zwartą i współpracującą ze sobą grupą.
Zobacz:
Trzaskowski kontra narodowcy. Jest wniosek do sądu o delegalizację organizacji Bąkiewicza
Wanda Traczyk-Stawska na marszu PO do Bąkiewicza: "Milcz, głupi chamie!"
Bąkiewicz na ustach wszystkich
Od jakiegoś czasu o Bąkiewiczu jest coraz głośniej. Kilka tygodni temu brał udział w prapremierze kontrowersyjnego filmu "Powrót do Jedwabnego" dziennikarza Wojciecha Sumlińskiego, a jego ludzie ze Straży Narodowej byli nieformalną ochroną na tym wydarzeniu. Jeszcze wcześniej organizował ochronę kościołów, gdy na ulicach dominowali zwolennicy Ogólnopolskiego Strajku Kobiet.
Od niedzieli Bąkiewicz znowu jest na ustach wszystkich mediów i komentatorów, ponieważ zagłuszał przemówienie Donalda Tuska na Placu Zamkowym podczas wiecu opozycji. Jest atakowany przez liberalno-lewicowe media, nazywany faszystą, a ostatnio wzbudza niepokój również u byłych kolegów.
Minęła połowa tygodnia, a o Bąkiewiczu wciąż głośno. Wszystko za sprawą ujawnionych informacji, że jego stowarzyszenia: Marsz Niepodległości, Straż Narodowa i Roty Marszu Niepodległości otrzymały z publicznych pieniędzy, tzw. Funduszu Patriotycznego, blisko 4 mln zł dotacji.
PiS promuje Bąkiewicza
Prawo i Sprawiedliwość posługuje się Bąkiewiczem i jego środowiskiem, dopieszczając go dotacjami dla jego stowarzyszeń. Cele są dwa: uprzykrzanie życia opozycji, bo Bąkiewicz może pozwolić sobie na bardziej radykalne hasła, organizowanie kontrmanifestacji, a ewentualne incydenty nie wpływają negatywnie na jego popularność. Co kluczowe, PiS zawsze może mówić, że to nie ich sprawka, choć zaprasza go do Telewizji Publicznej.
Drugi cel to próby uderzania w Konfederację i odbierania jej poparcia. - PiS źle diagnozuje problem stawiając na Bąkiewicza, bo już wcześniej podobne próby nie udały mu się z Adamem Andruszkiewiczem, Marianem Kowalskim i Tomaszem Rzymkowskim. Żaden z nich nie przyciągnął do PiS narodowców - mówi Salon24.pl jeden z posłów Konfederacji. Dodaje, że Bąkiewicz celowo jest przedstawiany jako lider narodowców, co ma uderzać w posła Winnickiego, prezesa Ruchu Narodowego.
Bąkiewicz nie daje się obalić Konfederacji
Gdy pytamy w narodowo-wolnościowej partii o przyczyny zgrzytów ze stowarzyszeniem Marsz Niepodległości, dostajemy odpowiedź, że nieporozumienia się zdarzają, ale to nic wartego uwagi.
Druga strona jest bardziej wylewna. Ujawnia kulisy, podaje konkretne przykłady i wydarzenia, które doprowadziły do kryzysu, a później go pogłębiły. Musimy cofnąć się o kilka lat, aby zrozumieć dlaczego środowisko Bąkiewicza i Konfederacji nie jest w dobrych relacjach. Strony jednak robią dobrą minę, dla dobra Marszu Niepodległości, bo sympatycy mogliby nie zrozumieć otwartego konfliktu. Jest to więc małżeństwo z rozsądku, ale mąż i żona od dawna śpią już w osobnych łóżkach.
Wszystko zaczęło się jeszcze przed wejściem Konfederacji do Sejmu i tuż po tym. Marsz Niepodległości odbywał się z inicjatywy Młodzieży Wszechpolskiej, Ruchu Narodowego i Obozu Narodowo-Radykalnego. Początkowo Marszem przewodził Winnicki, ale z czasem stery przejął Bąkiewicz.
Jego kadencja na czele prezesa stowarzyszenia Marsz Niepodległości kończyła się w 2020 r. Stronnicy Winnickiego chcieli go obalić, ale Bąkiewicz do tego nie dopuścił, bo udało mu się zbudować odpowiednią większość na walnym zgromadzeniu. Później przeprowadzono zmiany w statucie organizacji, tak by uniemożliwić w przyszłości próby obalenia Bąkiewicza, pozbyto się też z władz Bosaka.
Kulisy konfliktu
Jeszcze przed tym, bo w maju 2019 r., czyli przed wejściem Konfederacji do Sejmu, a nawet przed wyborami do Parlamentu Europejskiego, narodowa narracja skupiła się wokół tematu tzw. ustawy 447, czyli roszczeń żydowskich. Pomysłodawcą tematu, który później rozgrzewał opinię publiczną, miało być środowisko Bąkiewicza. W kampanii wyborczej do PE narrację przejęła Konfederacja, co było kolejnym punktem zapalnym.
Spór toczył się również o próby upolitycznienia Marszu. Narodowcy z Konfederacji naciskali, aby jako pierwszy przemawiał podczas wydarzenia poseł Bosak, który wówczas walczył z Januszem Korwin-Mikkem w prawyborach. Ze strony władz stowarzyszenia był opór, ale ostatecznie Bosak przemawiał, a potem był kandydatem Konfederacji na prezydenta.
Pretensje narodowców z Konfederacji miały być też o to, że ludzie Bąkiewicza poparli przed drugą turą wyborów prezydenckich Andrzeja Dudę. Ci uważali, że to mniejsze zło niż Rafał Trzaskowski i jasno to deklarowali, w przeciwieństwie do Konfederacji. Tutaj były głosy podzielone, a nawet deklaracje poparcia dla polityka PO.
Oprócz wewnętrznych sporów, środowisko Bąkiewicza ma też żal do Konfederacji o odchodzenie od narodowych postulatów i przekazu, który staje się coraz bardziej łagodny. Z jednej strony politykowanie i spoglądanie na sondaże ma uzasadnienie, ale dla drugiej strony to odchodzenie od wartości i wcześniej głoszonych idei. Stąd coraz większa odległość, która dzieli oba środowiska.
Brak wsparcia
Nie brakuje też zarzutów o brak wsparcia, czy inaczej mówiąc odwdzięczenia się za pomoc w kampaniach wyborczych, organizacji manifestacji. - Było tak, że my dawaliśmy od siebie dużo, jak właśnie wsparcie stowarzyszenia Marsz Niepodległości, możliwość promowania się na wydarzeniu, łamy Mediów Narodowych, a w zamian nic nie otrzymaliśmy. Po wejściu Konfederacji do Sejmu nie dostajemy od niej wsparcia - mówi stronnik Bąkiewicza.
Nie jest jednak tak, że strony nie współpracują. Zarówno we władzach Ruchu Narodowego, ale też stowarzyszenia Marszu jest Witold Tumanowicz, bliski współpracownik narodowców z Konfederacji. Partia Winnickiego wciąż współdecyduje o organizacji wydarzenia, a działacze są skazani na współpracę.
Bąkiewicz więc rośnie, jest promowany w mediach, jego stowarzyszenia dobrze radzą sobie finansowo, dodatkowo są wspierane dotacjami. W rozmowie z jednym z dzienników, rosnącą popularność i w pewnym sensie siłę narodowca, bagatelizuje poseł Winnicki. - Nie widzimy żadnej konkurencji po tej stronie sceny politycznej. Sądzę, że pozyskiwanie pieniędzy z funduszy rządowych wcale nie musi być związane z uzależnieniem politycznym. Jest takie ryzyko, ale jestem spokojny o Stowarzyszenie Marsz Niepodległości - powiedział "Rzeczpospolitej" prezes Ruchu Narodowego.
Przyszłość
Narodowcy z Konfederacji nie boją się konkurencji Bąkiewicza, bo uważają, że ma on ograniczone zasoby ludzkie, by ewentualnie rzucić im rękawicę. Przekonują, że rosną w sondażach, więc nie tracą na jego obecności w przestrzeni publicznej. Jednocześnie borykają się z podobnymi problemami, bo również mają ograniczoną zdolność koalicyjną.
Tymczasem, jak słyszymy, otwarta na współpracę ze środowiskiem Bąkiewicza jest Prawica RP Marka Jurka, byłego marszałka Sejmu. Ludzie ze stow. Marsz Niepodległości są też w kontakcie z politykami Solidarnej Polski, ale odnośnie tego aliansu niewiele wiadomo.
Z powyższych wydarzeń wynika, że Bąkiewicz ma nos do chwytliwych tematów, regularnie jest obecny w mediach, niezależnie od kontekstu, co oznacza, że jest sprawny, jakby nie patrzeć, politycznie.
Marcin Dobski
Inne tematy w dziale Polityka