Jeśli czekasz na załatwienie swojej sprawy w sądzie lub prokuraturze, musisz uzbroić się w cierpliwość. W najbliższych dniach, jeśli nie tygodniach z powodu oddolnego protestu tysięcy pracowników tych instytucji, grozi im paraliż.
O proteście niezadowolonych pracowników sądów i prokuratur, którzy żądają wyższych pensji, pisze wtorkowa "Gazeta Wyborcza".
- Sąd Rejonowy dla Łodzi-Śródmieścia liczy ok. 480 etatów. W poniedziałek do pracy przyszło tylko ok. 60 osób, a w sądzie okręgowym nie pracuje mniej więcej połowa z ok. 400 zatrudnionych. Nowy Dwór Mazowiecki jest nieobecny w mniej więcej 80 proc., tak samo Garwolin – wyliczyła na łamach dziennika Justyna Przybylska, szefowa Krajowego Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego „Ad Rem”. - Nie podam konkretnej liczby pracowników, którzy nie stawili się dziś w pracy, bo informacje cały czas do nas spływają - dodaje.
Czytaj:
Podczas niedzielnej manifestacji zatrzymano siostrzeńca premiera
Kac po "Weselu" Smarzowskiego
Rośnie fala zachorowań na wirus RSV. "Epidemia jest zatrważająca"
Oddolny protest nieorzekających pracowników sądów – asystentów, protokolantów i innych urzędników – rozpoczął się w poniedziałek rano. Ponieważ zgodnie z przepisami nie mają prawa do strajku, postanowili zadbać o swoje zdrowie i wziąć zwolnienia lekarskie.
- W Krakowie jest pięć sądów, z czego trzy są już poważnie chore – mówi Przybylska. - To efekt ignorowania nas przez Ministerstwo Sprawiedliwości. Skoro rząd lekceważy pracowników, ci postanowili, że nie będą już pracować za darmo i w nadgodzinach - twierdzi.
"Gazeta Wyborcza" podaje, że nieorzekających pracowników sądów jest w Polsce w sumie ok. 40 tys. 80 proc. zarabia mniej niż 4500 zł brutto, a więc 3260 zł na rękę. Wielu protokolantów – niewiele ponad płacę minimalną. Są przepracowani, bo liczba etatów w sądach jest za niska.
GW
Inne tematy w dziale Społeczeństwo