Istnieje życie bez Facebooka. Media społecznościowe nie znoszą próżni. I ludzie w trakcie awarii zaczęli wybierać inne aplikacje, Twitter, Tik Tok, i inne. Osobną kwestią jest bezpieczeństwo danych. W kręgach medioznawczych opisywane było ostatnio zjawisko „instaidiotów”. Użytkowników, którzy stali się ofiarami przestępstw na własne życzenie – mówi Salonowi 24 dr Piotr Łuczuk, medioznawca, autor pierwszej polskiej książki o cyberbezpieczeństwie, UKSW.
Doszło do globalnej awarii Facebooka, nie działał FB, Instagram, Whatsapp, Messenger. Co tak naprawdę się stało?
Dr Piotr Łuczuk: Jeżeli wierzyć oficjalnym deklaracjom władz Facebooka przyczyną największej w historii awarii był błąd wewnętrznej konfiguracji. Choć pojawiło się też szereg teorii spiskowych. Natomiast w mojej ocenie mniej istotne jest to, co było przyczyną. Ważne są dwie inne kwestie. Po pierwsze – w ogóle sam fakt, że do takiej kolosalnej awarii, w skali globalnej i trwającej kilka godzin, doszło. To pokazuje, że FB jawi nam się jednak troszkę jako taki kolos na glinianych nogach, skoro awarii nie udało się zapobiec. Jest też druga kwestia – istnieje życie bez Facebooka. Media społecznościowe nie znoszą próżni. I ludzie w trakcie awarii zaczęli wybierać inne aplikacje, Twitter, Tik Tok, i inne. Już dawno trwały wśród medioznawców dyskusje, czy będzie coś po Facebooku. Czy może powstać coś nowego na jego miejsce. I widzimy, że jednak może istnieć.
Przeczytaj też:
Polskie rezerwy złota. Mamy dużo a będziemy mieć jeszcze więcej
Mark Zuckerberg, właściciel Facebooka poniósł gigantyczną stratę, siedem miliardów dolarów, utrata pozycji w rankingu najbogatszych na rzecz – co znamienne – Bila Gatesa?
Oczywiście pod względem finansowym straty są olbrzymie. Jeszcze większe są straty wizerunkowe. No i oczywiście wszyscy zadają sobie pytanie, co w przypadku kolejnych takich awarii. Bo, że do nich dojdzie, to nie ulega wątpliwości. Pytanie tylko, na ile to zaszkodzi markom Marka Zuckerberga. Nie ulega wątpliwości, że era Facebooka w tej formie dobiega końca. I ta awaria to pokazała. Natomiast oczywiście pytanie, co koniec ery FB będzie oznaczać dla firm Zuckerberga. Bo pewna era się kończy, jak właściciel FB prześpi ten moment, zostanie zdecydowanie w tyle. A awaria to poważne ostrzeżenie.
To trochę tak, jak z Kodakiem, który przespał pojawienie się aparatów cyfrowych, czy Nokią, która zlekceważyła wejście na rynek smartfonów?
Tak. Z tym, że Zuckerberg do tej pory umiał reagować, trzymał rękę na pulsie. Skupywał dobrze rokujące aplikacje. Dziś stoi przed wyzwaniem – musi stworzyć coś nowego, gdzie Facebook będzie co najwyżej okrętem flagowym, ale już nie głównym biznesem. Pytanie, czy mu się to uda.
Przeciętny użytkownik internetu raczej mniej przejmuje się ewentualnymi stratami i wizerunkiem Zuckerberga. Zdecydowanie bardziej martwią go wycieki danych, do których przy takich awariach dochodzi?
To, co się stało to świetna okazja do przypomnienia, że media społecznościowe są narażone na awarie i ataki. I gdy do takiej awarii czy ataku dojdzie, nasze dane mogą wyciec. Tu jest kwestia medialnego ekshibicjonizmu. Jeśli dane wrażliwe umieścimy w mediach społecznościowych, to możemy być pewni, że w bardziej bądź mniej spektakularny sposób mogą być one upublicznione. Dlatego zabezpieczyć się przed tym można w jeden sposób – nie umieszczając zbyt wielu informacji na swój temat. Chroniąc prywatność. W przeciwnym razie sami możemy sobie zaszkodzić. W kręgach medioznawczych opisywane było ostatnio zjawisko „instaidiotów”.
To znaczy?
Chodzi o użytkowników, w tym wypadku Instagrama, którzy stali się ofiarami przestępstw na własne życzenie. Na popularnym portalu zamieszczali zdjęcia i informacje, dzięki którym złodzieje byli w stanie na przykład poznać całe topografie ich domów, lokalizacje alarmów, czy kamer monitoringów. Ale kwestie bezpieczeństwa to temat rzeka.
Przeczytaj też:
Straż Graniczna będzie jeździła samochodem Sławomira Nowaka
Wiemy, co stało się z Facebookiem. Niektórzy mówią o sabotażu
Inne tematy w dziale Technologie