Formację w seminariach diecezjalnych i zakonnych podjęło w tym roku o ok. 15 proc. mniej mężczyzn. Czy wkrótce zabraknie nowych księży?
Ks. Piotr Kot, przewodniczący Konferencji Rektorów Wyższych Seminariów Duchownych w Polsce, wymienił przyczyny, dlaczego młodzi ludzie nie chcą wstępować do seminariów.
Coraz mniej kleryków
W ubiegłym roku akademickim 2020/2021 do wszystkich diecezjalnych i zakonnych seminariów wstąpiło 438 nowych kleryków.
Najwięcej zgłosiło się wówczas do Wyższego Seminarium Duchownego w Tarnowie (26 alumnów), do Wyższego Śląskiego Seminarium Duchownego w Katowicach (15 alumnów), a także do Metropolitalnego Wyższego Seminarium Duchownego w Krakowie oraz w Poznaniu (po 13 alumnów). Z kolei najmniej chętnych – po jednym – zgłosiło się do Wyższego Seminariów Duchownego w Drohiczynie, w Gnieźnie i w Sosnowcu. Żaden nie zgłosił się tylko do seminarium w diecezji świdnickiej.
Wśród zakonów męskich najwięcej kandydatów zgłosiło się w roku bieżącym do zakonu dominikanów (14), Stowarzyszenia Apostolstwa Katolickiego, czyli popularnie księży pallotynów, oraz do zakonów franciszkańskich.
Czytaj też: Młodzi odsuwają się od Kościoła. Najnowszy raport nie pozostawia złudzeń
Dlaczego liczba powołań spada?
Według ks. Piotra Kota pierwsze zebrane dane statystyczne wpisują się w trendy, które obserwujemy już od kilku lat. - Najliczniejsze seminaria to tarnowskie, poznańskie i warszawskie. Jednak jest to pierwszy rok, kiedy w żadnym diecezjalnym seminarium nie ma więcej niż 20 kleryków - wskazał.
W jego ocenie mniejsza liczba kandydatów "nie jest wynikiem pandemii a raczej probierzem dynamiki życia w wierze całej wspólnoty Kościoła".
- Pierwszym miejscem, w którym kształtują się powołania, jest rodzina, szkoła i parafia. Ważny jest także obraz Kościoła i osób duchownych w społeczeństwie, a w ostatnich latach sporo się na tym polu zmieniło - zauważył ks. Kot. Dodał, że pewien wpływ mają również czynniki demograficzne.
- Jeśli w Europie mówimy o ogromnym spadku powołań, to jest to z jednej strony konsekwencja laicyzacji, ale też coraz głośniej trzeba mówić o eksperymentalnej inżynierii ludzkiej, o posthumanizmie, który ma problem z Bożą wizją człowieka i świata. Ludzie ogólnie tracą wiarę, a młodzi w szczególności są poddani wielkiej próbie - ocenił duchowny. - Trudno, żeby ktoś usłyszał wezwanie: "Pójdź za Mną", jeżeli nie spotkał wspólnoty, która jest zachwycona Ewangelią - powiedział ks. Kot.
Ksiądz wskazał też, że "brak dojrzałości w wielu sferach życia ma obecnie wpływ na trwałość związków małżeńskich", ale, jak dodał, "to samo obserwujemy w odniesieniu do kapłaństwa".
Czytaj też: Młodzi uciekają z Kościoła, a pandemia to przyspieszyła. Jędraszewski: Zatęsknią i wrócą
Kto zgłasza się do seminarium?
Ok. 90 proc. kandydatów do kapłaństwa w Polsce ma doświadczenie formacji chrześcijańskiej w mniejszej wspólnocie. - Ruch Światło-Życie, Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży oraz Wspólnoty Drogi Neokatechumenalnej to obecnie główne środowiska kształtowania wewnętrznego młodych ludzi - powiedział ks. Kot. Przyznał, że wielu kleryków miało także kontakt ze służbą liturgiczną jako ministrant.
Opierając się na swoim osobistym doświadczeniu, ks. Kot powiedział, że w przybliżeniu co trzeci kandydat, który zgłosił się do kapłaństwa, pochodzi z rodzin niepełnych.
Jak Kościół walczy o nowe powołania?
Aby przyciągnąć do siebie młodych ludzi, Kościół wypracowuje nowe kryteria przyjmowania do seminariów duchownych.
- Jeżeli np. jakaś osoba ma spore deficyty w sferze wiary i w sferze osobowościowej, to może okazać się, że w ogóle nie jest zdolna do podjęcia formacji ku kapłaństwu. Niektórzy kandydaci otrzymują natomiast wskazanie, żeby przed wstąpieniem do seminarium podjęli pracę psychoterapeutyczną bądź rozeznanie z kierownikiem duchowym. W przypadku poważnych problemów proponujemy, żeby przeżywać to poza wspólnotą seminaryjną- wyjaśnił ks. Kot.
Duchowny dodał, że w przypadku problemów mniejszej wagi dobrym czasem jest etap propedeutyczny, czyli roczny okres przygotowawczy, w którym kandydaci do kapłaństwa mają stworzone odpowiednie warunki do dynamicznego rozwoju duchowego, osobowościowego i intelektualnego. Kościół dał tutaj dowolność co do formy i czasu jego trwania, aby dopasować go do konkretnych kandydatów.
- Dokumenty Kościoła stawiają w centrum konkretnego człowieka, który ma w przyszłości stać się przewodnikiem innych, a nie sztywny projekt - zaznaczył ks. Kot.
Czytaj dalej:
KJ
Inne tematy w dziale Społeczeństwo