Wielka Brytania zmaga się z kryzysem, jakiego nie miała od lat 70-ych. To szokuje. Z drugiej strony może trafi to do przeciętnego „Polaka szaraka”, jak określał Stanisław Tym. Może uświadomi, jak groźne byłoby wyjście z Unii – mówi Salonowi24 Robert Tyszkiewicz, poseł PO, komisja spraw zagranicznych Sejmu.
Z Wielkiej Brytanii docierają do nas przerażające obrazy. Kraj o bardzo silnej pozycji ekonomicznej i politycznej zmaga się z brakiem paliwa. Dochodzi nawet do kradzieży benzyny z prywatnych aut. Co się dzieje?
Robert Tyszkiewicz: To groźne memento, że nawet kraj o dużo mocniejszej gospodarce niż nasza, kraj będący w czołówce europejskiej, może w wyniku Brexitu wpaść w poważne tarapaty. Wielka Brytania zmaga się z kryzysem, jakiego nie miała od lat 70-ych, czyli kryzysem paliwowym. I wynika on z tego, że zabrakło po prostu rąk do pracy. A zabrakło ich w wyniku zamknięcia granicy z Unią Europejską. To pokazuje kilka rzeczy. Po pierwsze, że Unia to system naczyń połączonych i nie jest tak sobie łatwo powiedzieć, że wychodzimy i przetrwać poza nią. Po drugie, że pewne skutki długoterminowe wyjścia z Unii poznać można dopiero po jakimś czasie. Po trzecie – jest to przestroga dla Polski. Do przemyślenia dla tych wszystkich, którzy mówią dziś, że do bycia w Unii Europejskiej dopłacamy. Że nasz dobrobyt zależy nie od Unii, ale od własnego budżetu. No nie, przykład Wielkiej Brytanii pokazuje, że jest inaczej, że nie da się tego rozdzielić. Tam po prostu zabrakło kierowców, którzy to paliwo dostarczali. To szokuje. Z drugiej strony może trafi to do przeciętnego „Polaka szaraka”, jak określał Stanisław Tym. Może uświadomi, jak groźne byłoby wyjście z Unii.
Przeczytaj też:
Fundusz Sprawiedliwości. "Ciężko uwierzyć, że prokuratura Ziobry zbada zarzuty NIK"
To dzieje się w Wielkiej Brytanii, sądzi Pan, że w przypadku Polexitu byłoby podobnie?
Podobnie, ale o wiele gorzej. Nasza gospodarka nie jest jednak aż tak rozwinięta jak brytyjska. Po drugie u nas natychmiast nastąpiłby radykalny odpływ pracowników z Ukrainy. Ludzie ci i dziś są kuszeni przez zachodnie rynki pracy. Ale u nas trzyma ich to, że jesteśmy w Unii a jednocześnie bliżej ich kraju macierzystego. Jeśli doszłoby do Brexitu ludzie ci natychmiast zaczęliby szukać pracy w krajach zachodnich należących do UE. I trzecia rzecz, która Wlk. Brytanii nie dotyczy. My nie jesteśmy wyspą, nie żyjemy w geopolitycznej próżni. Polexit uczyniłby nas bezbronnymi wobec zakusów Putina i Federacji Rosyjskiej. Po prostu, wbrew co poniektórym, nie ma alternatywy dla bycia w Unii Europejskiej. I warto, żeby niektórzy, którzy naiwnie przekonują, że jest inaczej spojrzeli na to, co dzieje się w Wielkiej Brytanii. I niech to będzie przestrogą.
W Unii Europejskiej są ludzie o różnych wrażliwościach, także konserwatywnej. I skoro proeuropejskie partie chadeckie, centroprawicowe nierzadko zatraciły tożsamość, to w efekcie na ich miejsce wchodzą formacje eurosceptyczne, do tego prorosyjskie. Czy nie powinna powstać więc klasyczna prawica proeuropejska?
Budowa jednolitej partii ogólnoeuropejskiej zakończy się raczej fiaskiem. Natomiast problem istnieje. I Europejska Partia Ludowe, w skład której wchodzi też Platforma Obywatelska ostatnio deklaruje powrót do korzeni, budowę europejskiego centrum, które będzie miało dystans i do lewicy i do skrajnej prawicy. Natomiast przykład Wielkiej Brytanii pokazuje, że bycie w Unii jest koniecznością. Wszelkie Brexity, Polexity są drogą donikąd.
Przeczytaj też:
NIK celuje w Ziobrę i Fundusz Sprawiedliwości. "Konflikty interesów, wyłudzenia"
TK z sędzią Pawłowicz bada, czy konstytucja jest ważniejsza od traktatów
Inne tematy w dziale Polityka