Trzej mieszkańcy Warszawy są winnymi przewrócenia dwa lata temu pomnika ks. prałata Henryka Jankowskiego. Z uwagi na niewielką szkodliwość społeczną czynu są odstąpił jednak od wymierzenia i kary.
Sąd nałożył jednocześnie na oskarżonych obowiązek naprawy solidarnie szkody w kwocie prawie 7,8 tys. zł, zwrot kosztów postępowania sądowego poniesionych przez czterech oskarżycieli posiłkowych oraz pokrycie części kosztów sądowych.
"Należy zauważyć, że wyrok zawierający odstąpienie od wymierzenia kary jest wyrokiem skazującym" - podkreśliła w uzasadnieniu wyroku sędzia Małgorzata Uszacka.
Proces nie miał politycznego charakteru
Sąd zwrócił uwagę, że wbrew twierdzeniom obrońców i samych oskarżonych, proces nie miał charakteru politycznego.
- Nie był to proces, którego przedmiotem były czyny, których miał się dopuścić ksiądz Henryk Jankowski. Kwestie związane z życiorysem Henryka Jankowskiego, które miały motywować oskarżonych do działania objętego niniejszym postępowaniem na skutek m.in. głośnego reportażu w "Gazecie Wyborczej" o pedofilskich czynach prałata oraz relacji osób, które miałyby być jego ofiarami, stanowią okoliczności powszechne znane - mówiła sędzia.
Zobacz: Warszawa jak z "Lalki" Prusa. Ścieki leją się Krakowskim Przedmieściem
Sąd uznał, że wbrew aktowi oskarżenia Michał Wojcieszczuk, Rafał Suszek i Konrad Korzeniowski (zgodzili się na podanie danych osobowych) nie dokonali znieważenia pomnika, ani też nie dokonali czynu chuligańskiego z błahego powodu. Ich przestępstwo zakwalifikował jako zniszczenie i uszkodzenie cudzej rzeczy, podlegającą karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat.
"Deklaracja poglądów"
- Zachowanie oskarżonych polegające na nałożeniu na obalony pomnik księdza Henryka Jankowskiego bielizny i bucików dziecięcych, komży i białego materiału z koronki stanowiło deklarację ich poglądów. Sprzeciw przeciwko bezczynności organów wobec zarzutów kierowanych przez liczne osoby mające być ofiarami działań Henryka Jankowskiego i pozostawaniu w przestrzeni publicznej pomnika upamiętniającego jego osobę. I jako takie znajduje się pod ochroną konstytucyjnej zasady wolności wypowiedzi - powiedziała sędzia Uszacka.
Zdaniem sądu, oskarżeni "wykorzystali pomnik jako symbol swojej walki z pedofilią wśród osób duchownych, wobec braku reakcji odpowiednich organów na doniesienia dotyczące osoby Henryka Jankowskiego".
Zobacz: Koniec procesu w sprawie przewrócenia pomnika ks. prałata Henryka Jankowskiego
- Zatem nie działali oni z zamiarem znieważenia pomnika, wykorzystali pomnik jako wzmacniacz przekazu, zapewniając wzbudzenie uwagi i zainteresowania u szerokiego grona odbiorców - ocenił sąd.
- Zachowanie oskarżonych było umyślne. Nie podjęli działań przewidzianych prawem w celu usunięcia pomnika z przestrzenni publicznej, nie wystąpili z takim żądaniem do Rady Miasta Gdańska i działali pod osłoną nocy. W praworządnym państwie brak jest przyzwolenia na podejmowanie samowolnych działań tego rodzaju i nieprzestrzeganie porządku prawnego - stwierdził sąd.
Prokuratura przyjęła inną ocenę
Na ostatniej rozprawie prokurator Mariusz Skwierawski wniósł o wymierzenie oskarżonym kar po roku pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem wykonania kary na dwa lata.
- Należy wziąć pod uwagę, że prokuratura przyjęła inną ocenę karno-prawną zdarzenia. Wnosiła też o inny wymiar i dlatego przedmiotowa sprawa po uzyskaniu pisemnego uzasadnienia wyroku będzie dokładnie analizowana i wówczas będzie podjęta decyzja, czy zostanie wywiedziony środek odwoławczy - powiedział dziennikarzom prokurator.
Zobacz: Monika Olejnik wręczyła Tomaszowi Siemoniakowi dyskotekową kulę
Oskarżeni i ich obrońcy nie pojawili się we wtorek w sądzie na ogłoszeniu wyroku.
Do przewrócenia monumentu, stojącego niedaleko kościoła św. Brygidy w Gdańsku, doszło w nocy z 20 na 21 lutego 2019 r.
Mężczyźni sami zadzwonili na policję
Wojcieszczuk, Suszek i Korzeniowski przyczepili do pomnika linę i przewrócili go na przygotowane wcześniej opony samochodowe. Sama postać kapłana nie uległa uszkodzeniu, zniszczono jednak mocowanie postumentu. Mężczyźni ułożyli na figurze duchownego strój ministranta i dziecięcą bieliznę, jako symbole osób nieletnich, które miał molestować seksualnie zmarły w 2010 r. wieloletni proboszcz parafii św. Brygidy. Mężczyźni zadzwonili też na policję, informując o dokonaniu czynu.
Jednemu z portali internetowych sprawcy przesłali kilkustronicowy manifest, w którym oświadczyli m.in., że podjęli działanie, którego celem było "symboliczne strącenie ze wspólnotowego piedestału fałszywej pamięci i czci osoby Henryka Jankowskiego".
Według prokuratury, szkody materialne wyrządzone przez oskarżonych wyniosły ok. 30 tys. zł.
Pomnik wrócił
23 lutego 2019 r. kilkudziesięciu pracowników Stoczni Gdańskiej ponownie ustawiło monument na skwerze przy ul. Stolarskiej. Jednak po dwóch tygodniach, zgodnie z uchwałą Rady Miasta Gdańska, pomnik zdemontowano i przekazano przedstawicielom komitetu m.in. z NSZZ Solidarność.
Pomnik kapelana gdańskiej "Solidarności" ks. Henryka Jankowskiego stanął w 2012 r. staraniem społecznego komitetu złożonego m.in. z działaczy Regionu Gdańskiego NSZZ "Solidarność". Pieniądze na budowę pomnika pochodziły głównie ze zbiórki przeprowadzonej przez komitet. Za zgodą Rady Miasta Gdańska monument ustawiono na miejskim skwerze, który przy tej okazji otrzymał też imię ks. Jankowskiego. Odsłonięcia monumentu dokonał 31 sierpnia 2012 roku metropolita gdański abp Sławoj Leszek Głódź, który objął też budowę pomnika swoim honorowym patronatem.
W grudniu 2018 r. w "Dużym Formacie", magazynie "Gazety Wyborczej", opublikowano reportaż "Sekret Świętej Brygidy. Dlaczego Kościół przez lata pozwalał księdzu Jankowskiemu wykorzystywać dzieci?", w którym kapelan "Solidarności", wieloletni proboszcz parafii św. Brygidy w Gdańsku, Henryk Jankowski został oskarżony m.in. o seksualną przemoc wobec nieletnich.
Publikacja wywołała falę protestów przeciwko bezczeszczeniu pamięci duchownego oraz sprzeciwiających się czczeniu ks. Jankowskiego w formie pomnika.
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Społeczeństwo