Scenariusz dla całej opozycji jest rozpisany na role. Z jednej strony o lewą flankę dbać ma lewicowa frakcja PO, z Rafałem Trzaskowskim, ale też osobami takimi jak Barbara Nowacka. Z drugiej strony – Tusk, ze swoim skrętem „w prawo” ma zagospodarować centrum, zabrać cały elektorat PO i to, co do tej pory znajdowało się między PiS i PO, zapewnić Platformie rolę hegemona. Hołownia ma zabiegać o młodych wyborców. PSL ma być najbardziej na prawo wysuniętą flanką opozycji. I pozyskać jakąś część wyborców PiS. Celem opozycji jest to, żeby PiS nawet po połączeniu z Konfederacją, nie miał po wyborach większości – mówi Salonowi 24 dr Andrzej Anusz, politolog, Instytut Piłsudskiego.
Na campusie Polska Przyszłości Rafała Trzaskowskiego było wiele wypowiedzi sugerujących skręt PO w lewo. Potem była konwencja w Płońsku, gdzie Donald Tusk mówił o przywiązaniu do tradycji. A na koniec nastąpiło zawieszenie wiceprzewodniczących PO, którzy wzięli udział w urodzinach Roberta Mazurka. Czy to gra na kilku fortepianach, czy przypadek?
Dr Andrzej Anusz: Donald Tusk zawsze lubił grę na wielu fortepianach. Pamiętamy ślub kościelny wzięty w 2005 roku. Lata po ślubie cywilnym, ale tuż przed wyborami prezydenckimi, w których Tusk startował. Wtedy był też nadany reportaż, w którym pokazano dom państwa Tusków – przedstawiony jako bardzo katolicki. A później mieliśmy liczne wypowiedzi byłego premiera o konieczności ograniczenia roli Kościoła w Polsce. Teraz mieliśmy campus Polska Przyszłości organizowany przez Rafała Trzaskowskiego. Bardziej robiony pod elektorat młodszy, antyklerykalny i lewicujący. A potem mieliśmy konwencję w Pułtusku, gdzie nastąpił wyraźny skręt w prawo i twarzą tego zwrotu jest sam Donald Tusk. I to moim zdaniem przemyślane działanie. Celowa gra na wielu fortepianach. Z kolei impreza u redaktora Mazurka została po prostu wykorzystana przez Tuska do tego, by umocnić swoją pozycję w partii. Osłabić Borysa Budkę.
Przeczytaj też:
Podsumowanie rządów Angeli Merkel. „Katastrofa Polski, Niemiec i Unii Europejskiej”
Jak to osłabić Borysa Budkę? Przecież on zrezygnował z funkcji szefa PO by umożliwić Tuskowi powrót na fotel lidera…
Ale to była współpraca na pewnym etapie. Wystarczy przypomnieć, jak powstawała PO. Był czas trzech tenorów, gdy Tusk zakładał partię z Maciejem Płażyńskim i Andrzejem Olechowskim. Potem z partii odchodził Płażyński, który nie stworzył własnego zaplecza. Ale Tusk wspólnie z Janem Rokitą pozbywał się Andrzeja Olechowskiego, a potem przy udziale Grzegorza Schetyny walczył z Rokitą. A na koniec rywalizował z samym Schetyną. Teraz Tusk powrócił dzięki Budce, kosztem Trzaskowskiego. Ale to już się stało. Znów nastąpiła zmiana i w jego interesie jest osłabienie Budki i współpraca z Trzaskowskim. Bo prezydent Warszawy nie jest już dziś dla byłego premiera żadną konkurencją. A wzmacnia go jako lidera. Co więcej, zapewnia lewicową flankę, dzięki której Tusk może grać bardziej o elektorat z prawej strony. PO będzie dziś partią centrową, która do bardziej prawicowego elektoratu będzie puszczać oko poprzez konwencje takie jak w Pułtusku. A znów Trzaskowski ma utrzymać tych młodszych, bardziej lewicowych wyborców.
I to wygląda tak, że centrum i lewicę zagospodaruje. Ale chyba ciężko będzie Platformie zawalczyć o elektorat bardziej konserwatywny, PSL, nie mówiąc już o umiarkowanym elektoracie PiS. I tu znów liderzy PO mają dylemat – pójście w lewo stwarzałoby przestrzeń dla formacji centrowo-prawicowej wokół PSL i Gowina. Ugrupowanie takie mogłoby przejąć wyborców PSL ale też konserwatystów z PO i zagrać o umiarkowany elektorat PiS. PO idąc bardziej centrowo może zająć centrum, ale chyba zmusza PSL do wejścia w koalicję i oddaje całą prawą flankę PiS i Konfederacji?
Nie do końca. Bo tu mamy też pewną możliwość współdziałania. Jeśli Platforma pójdzie w kierunku centrum faktycznie zawalczy o wyborców wielkomiejskich, którzy ostatnio skłaniali się w kierunku Polskiego Stronnictwa Ludowego. Może odzyskać konserwatystów, pozyskać wyborców Hołowni. Ale też tu może coś ugrać Polskie Stronnictwo Ludowe, wcale nie w koalicji z PO. Może zabiegać o zniechęconych wyborców Prawa i Sprawiedliwości. Odzyskać głosy na wsi i w niewielkich miastach. Zadbać o elektorat drobnych przedsiębiorców i elektorat rolniczy. Na to bez wątpienia jest szansa i o to Kosiniak-Kamysz może grać. W sojuszu zapewne z Jarosławem Gowinem. Tu rysuje się bardzo ciekawa układanka po stronie opozycyjnej. To scenariusz rozpisany na role. Z jednej strony lewą flankę zadbać ma lewicowa frakcja PO, z Rafałem Trzaskowskim, ale też osobami takimi jak Barbara Nowacka. Z drugiej strony – Tusk, ze swoim skrętem „w prawo” ma zagospodarować centrum, zabrać cały elektorat PO i to, co do tej pory znajdowało się między PiS i PO, zapewnić Platformie rolę hegemona. Ale ruch Hołowni i PSL też mają swoje role do odegrania. Hołownia ma zabiegać o wyborców, którzy dotąd często jeszcze nie głosowali, najmłodszych. To pod nich jest ten mocny zwrot ekologiczny, aplikacja JASMINA, itd. No i wreszcie PSL, które wspólnie z Gowinem ma być najbardziej na prawo wysuniętą flanką opozycji. I pozyskać jakąś część wyborców PiS, może jakąś część wyborców Konfederacji. Celem opozycji jest to, żeby PiS nie miał po wyborach większości, a najlepiej, żeby tej większości nie miały PiS z Konfederacją.
No właśnie, Konfederacja. Formacja ta z jednej strony może mocno zyskiwać, bo odwołuje się do przedsiębiorców, którzy są zmęczeni PiS-em, ale też nie ufają PO. Z drugiej strony ugrupowanie idzie w kierunku bardzo radykalnym, do tego ostatnio poseł Braun zasłynął słowami „będziesz pan wisiał” skierowanymi do ministra zdrowia, a Korwin-Mikke słowami o pedofilii. Czy partia ta odegra istotną rolę na polskiej scenie politycznej, czy będzie raczej z uwagi na popadanie w skrajności marginalizowana?
Te środowiska mają ten sam problem od lat. Że z jednej strony mają umiejętność powiedzenia rzeczy, które mogą być interesujące dla kilkunastu proc. wyborców – poruszyć kwestie przedsiębiorców, także trudne tematy jak polityka migracyjna. Z drugiej strony mają grupę ekscentrycznych polityków, którzy zawsze powiedzą coś, co formacji w ostatecznym rachunku zaszkodzi. Posłowie Braun i Korwin-Mikke są tu najlepszym przykładem.
Rozmowy o opozycji są zasadne tylko w jednym przypadku – gdy ma ona szansę pokonać partię rządzącą. Zjednoczona Prawica ma przewagę. Ale zjednoczona to raczej już nie jest. Gowina już nie ma, trwają spory na linii PiS – Solidarna Polska. Raz politycy PiS idą na ostro z Unią Europejską, potem nagle się wycofują. Widać chaos. Czy można stwierdzić, że PiS się już zużył?
Twierdzenie, że PiS się zużył jest mocno przesadzone. Oczywiście, jest pewne znużenie typowe dla połowy drugiej kadencji rządów. Ale te kwestie, które są powodem krytyki PiS są elementem szerszego planu. Partia rządząca świadomie gra na kilku fortepianach na przykład w sprawie Unii Europejskiej. Bo z jednej strony mamy chęć pozyskania środków z Unii Europejskiej, takie podkreślanie przynależności do UE i struktur zachodnich. A z drugiej PiS musi walczyć o elektorat eurosceptyczny, który jest całkiem spory. Partia rządząca buduje więc narrację formacji eurorealistycznej. Utrzymanie takiego balansu jest bardzo trudne. Dlatego po ostrych wypowiedziach pod elektorat eurosceptyczny, Jarosław Kaczyński uznał, że to zaszło za daleko i zaczął się z pewnych rzeczy wycofywać. Ale PiS z tego balansu nie zrezygnuje. Zachowanie obu grup wyborców – proeuropejskiej i sceptycznej – jest kluczowe.
Przeczytaj też:
Symbol ery Merkel. "Jedna ręka ratuje opozycjonistów, druga wspiera reżim, który zabija"
Poseł PiS o wyborach w Niemczech i relacjach z Polską: Gorzej niż za Merkel nie będzie
"Jedna sędzia wyłączyła prąd tysiącom ludzi. Ciekawe, co by powiedział Schuman?"
Inne tematy w dziale Społeczeństwo