Nie było żadnych podstaw do opóźniania w nieskończoność przyznania koncesji TVN. I kompromitacją Krajowej Rady było to, że tę koncesję przyznano tak późno. Jestem przekonany, że stacja wystąpi w tej sprawie na drogę prawną. Bo ma ku temu podstawy – mówi Salonowi24 Jan Ordyński, dziennikarz, wiceprzewodniczący Towarzystwa Dziennikarskiego.
Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji przedłużyła koncesję dla TVN. Powód do radości, czy niepokoju, biorąc pod uwagę zapowiedzi, że to jeszcze nie koniec?
Jan Ordyński: Ja bym wolał to rozpatrywać nie w kontekście sukcesu, bądź porażki konkretnej stacji, ale w odniesieniu do wolności mediów i demokracji w Polsce. Nie było żadnych podstaw do opóźniania w nieskończoność przyznania koncesji TVN. I kompromitacją Krajowej Rady było to, że tę koncesję przyznano tak późno. Jestem przekonany, że stacja wystąpi w tej sprawie na drogę prawną. Bo ma ku temu podstawy. Natomiast jeśli chodzi o tę decyzję to z jednej strony cieszę się, bo koncesja jest przyznana. Z drugiej smucę, bo są zapowiedzi ze strony obozu władzy, że to wszystko jeszcze nie koniec, ze jest jakiś „plan b”.
Czytaj też:
Dziennikarz TVN: "Szacunek dla Roberta Mazurka, że udało mu się zaprosić tych ludzi"
Prawo i Sprawiedliwość jak dotąd przyjęło ustawę o IPN, był międzynarodowy spór, a potem ustawę złagodzono. Było szereg spraw, w których rząd się wycofywał. Więc pytanie, czy taki plan b będzie w ogóle skuteczny?
Oczywiście, PiS jest mistrzem we wprowadzaniu i wyprowadzaniu kozy. To znaczy w rozwiązywaniu problemów, które sam sobie stworzył. Przykładem jest choćby sprawa Turowa i elektrowni. Można było przecież rozwiązać to w sposób dyskrecjonalny z Czechami. A PiS to zlekceważył. Następnie przedstawiciele rządu dziwią się, że trybunał wydał wyrok, jaki wydał. A przecież było oczywiste, jaki wyrok w tej sprawie zapadnie. Swoją drogą atakuje się panią sędzię, że wydała wyrok jednoosobowo. A wyroki w takich sprawach tak właśnie zapadają. Do tego – ojciec pani sędzi był ministrem w rządzie generała Franco. Więc komunizmu raczej nie można tu zarzucić. W dodatku frankiści są dziś bardzo blisko PiS-owi. Tyle element humorystyczny. Na poważnie to tak – wprowadzili i wyprowadzili kozę. Podobnie było z ustawą o IPN i teraz z TVN, co doprowadziło do konfliktu z amerykańskim wydawcą. Można się śmiać, ale problem polega na tym, że naszą politykę zagraniczną cechuje amatorszczyzna. I otwarte jest pytanie, czy w ogóle zajmują się nią zawodowi dyplomaci.
Bo może sprawy takie, jak IPN, czy teraz spór o TVN, służyć mają nie realnej rozgrywce międzynarodowej, nie rzeczywistej zmianie w mediach, ale są podnoszone na użytek polityki wewnętrznej?
Problem w tym, że to odbywa się z wielką stratą dla Polski i jej pozycji w Europie i na świecie. Pokazujemy, że jest u nas dom wariatów, nie ma żadnych kalkulacji politycznych. Rozmawiałem niedawno z wybitnym ekspertem prawa międzynarodowego, mówił mi, że reputacja naszego kraju na forum Unii Europejskiej jest wręcz pogruchotana. A sytuacje takie jak ustawa o lex TVN tylko ten fatalny obraz potęgują.
Przeczytaj też:
Jan Filip Libicki: Dla kogo urodziny Roberta Mazurka będą smutne?
Sławomir Jastrzębowski: Czego nauczył nas Robert Mazurek
Poseł PiS: Nie histeryzujmy na myśl o czwartej fali COVID-19, bo kompletnie zwariujemy!
Balicki: W poprzedniej pandemii Ewa Kopacz zamiast o szczepieniach mówiła o herbacie z malinami
Inne tematy w dziale Kultura