Profesor Marcin Matczak zamieścił w social mediach wpis, w którym krytykuje "Tygodnik Powszechny". Chodzi o felieton Podsiadły "Rapcio i ojcio". Prawnik ma pretensje, że nie otrzymał szansy, by odnieść się do krytyki, mimo że w dalszym ciągu jest felietonistą periodyku.
W "Tygodniku Powszechnym" ukazał się niedawno felieton Jacka Podsiadły "Rapcio i ojcio", który uderza w książkę prof. Marcina Matczaka "Jak wychować rapera". Prawnik zabrał głos w social mediach i wyraził żal, że nie otrzymał szansy odpowiedzi na krytykę.
Matczak apeluje do "Tygodnika Powszechnego"
"Nie mam pretensji, że opublikowali Państwo tekst krytyczny wobec mojej książki i twórczości mojego Syna, choć uważam, iż zamiast tekstu ad personam ('ojcio', 'rapcio', 'raperek', 'prawnik-celebryta') stać Tygodnik na krytykę poważną, a nie zbiór wyzwisk" -zaczyna swój apel Matczak.
"Nie mam pretensji o to, że ten żenująco niskiej jakości tekst promują Państwo w mediach społecznościowych mocniej niż tekst o pladze samobójstw wśród młodzieży. Dają Państwo w ten sposób wyraz redakcyjnym priorytetom, które - jak się zdaje - skarlały, skoro za ważniejsze uznają Państwo potępienie „bełkotu beztalencia” (tak o twórczości mojego Syna pisze Podsiadło) niż uświadamianie, że opieka psychiatryczna w Polsce upada" - pisze dalej
Zobacz: Wartość nieruchomości mieszkaniowych w Polsce liczy się w bilionach
W dalszej części tekstu profesor oznajmia, że nie ma również pretensji o to, że wydawca nie zaproponował mu (jako piszącemu w periodyku publicyście), by wszedł w polemikę z tekstem Podsiadły, który jest względem profesora i jego syna krytyczny "jak zrobiłaby porządna redakcja dbająca o pluralizm opinii" - pisze.
"Najwyraźniej mają Państwo inne standardy" - ocenia.
To skandal!
Matczak w dalszej części wyraża oburzenie, że nie podając powodu, odmówiono mu opublikowania odpowiedzi na atakujący tekst w kolejnych numerach "TP".
"To już nie jest sprawa dotycząca wyłącznie mnie, ale sprawa wolności słowa, niecenzurowania krytyki i otwartości" - zarzuca Matczak.
"Uważają się Państwo za redakcję czasopisma powszechnego, katolickiego, a jednocześnie tłumią dyskusję. Niby promują Państwo krytykę i odwagę myśli, ale tylko w jedną stronę. To nie jest otwartość, z powodu której wiele lat temu zacząłem Tygodnik czytać, a następnie z dumą dla niego pisać. To standardy tabloidu albo - co gorsza - telewizji publicznej, w której swoją prawdę może głosić tylko jedna strona. A brak uzasadnienia dla odmowy jest po prostu brakiem kultury i zwykłego szacunku dla kogoś, kto z Państwem lojalnie współpracował, publikując w Tygodniku kilkadziesiąt tekstów" - punktuje prawnik.
Zapewnił również, że jeśli kiedykolwiek redakcja zaproponuje mu napisanie artykułu, odmówi, chociaż, jak sam przyznaje, wątpi, by tak się stało.
" target="_blank">
WP
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Kultura