Jeśli porównywać nas do Stanów Zjednoczonych, czy Australii, to w kwestii wyjaśniania nadużyć oczywiście jesteśmy daleko w lesie. Ale jeśli porównywać nas do Czech, czy Słowacji, to bardzo wiele rzeczy pozytywnych już udało się zrobić. Choć jak mówił biskup Caldridge z Australii, prawdziwa przemiana, odrodzenie i przewrót kopernikański nastąpią wtedy, gdy to nie pokrzywdzeni będą się krzątać wokół Kościoła, ale Kościół zajmie się pokrzywdzonymi i naprawdę dostrzeże w nich Chrystusa. Ten proces dokonuje się powoli – mówi Salonowi 24 dr Tomasz Terlikowski, publicysta i filozof. Przewodniczący komisji badającej sprawę dominikanina Pawła M.
Raport w sprawie dominikanina Pawła M. ujrzał światło dzienne. Jakie jest znaczenie tego wydarzenia?
Dr Tomasz Terlikowski: Przede wszystkim został oddany głos pokrzywdzonym, którzy przez ostatnie 20, 21 lat nie mieli prawa głosu. Nie było jasno podkreślone, kto jest katem, a kto ofiarą. Publikacja tego raportu to zmienia. I to jest kluczowe wydarzenie. Bardzo cieszy mnie, że w tym duchu, podkreślając krzywdę ofiar, wypowiedział się ksiądz prymas. Natomiast nie liczę na szybkie przyjęcie raportu w sensie zreflektowania się nad nim, zrozumienia. Bo dla jednych wciąż jest on wygodnym elementem krytyki Kościoła, choć bez Kościoła tego raportu by nie było. Dla innych jest to dokument niewygodny – znaczna część mediów prawicowych, czy katolickich przemilczała ten raport, jakby goo nie było. Niezależnie od tego, w raporcie zawarte są materiały, dotyczące nie tylko tej sprawy, które powinny być przemyślanie. Ten dokument zostanie. Wiedza została zebrana. Może w przyszłości zostać wykorzystana.
Przeczytaj też:
Wspólnota Pawła M. porównana do sekty. Szokujący raport
W Polsce chyba po raz pierwszy zdarzyło się, że środowisko związane z Kościołem hierarchicznym zwróciło się o pomoc do osób świeckich. To przełom, czy też przysłowiowa jaskółka, która wiosny nie czyni?
Tu zdarzyło się jeszcze więcej – przełożeni dominikanów powierzyli mi misję stworzenia tej komisji. Dali mi wolną rękę. I oddali się pod osąd komisji. W tym znaczeniu to sytuacja nowa. Czy będzie to często stosowane? Byłbym bardzo ostrożny z taką tezą. Na tym etapie nie ma chyba instytucji kościelnych, gotowych na taką drogę. Natomiast sytuacja się zmienia, dla mnie zbyt wolno, ale dość dynamicznie. I myślę, że w przyszłości powierzenie takich spraw świeckim komisjom, albo wyspecjalizowanym biurom prawnym, jak to się dzieje w Niemczech, stanie się regułą, a nie wyjątkiem.
Kiedy to się stanie?
Zapewne jeszcze poczekamy. Ale zdobyte doświadczenie, wiedza, są do wykorzystania. Gdy nadejdzie moment, to do tej wiedzy będzie można sięgać.
W Kościele są środowiska mocno charyzmatyczne, powołujące się na prywatne objawienia, czy środowiska mocno konserwatywne, w których często podnoszenie tematu nadużyć seksualnych duchowieństwa traktuje się jako atak na wiarę. Ale i tam czasem przebijają się głosy, że źródłem największego cierpienia Jezusa są ciężkie grzechy i przestępstwa ludzi duchownych – zakonnic i księży. Czy jest szansa na to, by nastąpiło szersze przypomnienie, że Jezus stał zawsze przy najsłabszych, że mówił „cokolwiek uczyniliście tym najmniejszym, mnie uczyniliście”?
Nawrócenie, głęboka przemiana duszpasterska, jest możliwa. Jej najgłębszym przejawem jest wypowiedź biskupa Caldridge’a z Australii. Powiedział on, że prawdziwa przemiana, odrodzenie i przewrót kopernikański nastąpią wtedy, gdy to nie pokrzywdzeni będą się krzątać wokół Kościoła, ale Kościół zajmie się pokrzywdzonymi i naprawdę dostrzeże w nich Chrystusa. Ten proces musi się dokonywać i dokonuje się powoli.
W Polsce szczególnie wolno?
Jeśli porównywać nas do Stanów Zjednoczonych, czy Australii, to oczywiście jesteśmy daleko w lesie. Ale jeśli porównywać nas do Czech, czy Słowacji, to bardzo wiele rzeczy pozytywnych już udało się zrobić. Przy okazji publikacji raportu niezwykle pozytywną rolę odegrała inicjatywa Zranieni w Kościele, która uruchomiła telefon dla osób, które zostały w jakiś sposób pokrzywdzone. Ogromną rolę odegrali prawnicy kanoniczni, ksiądz dr Adam Kołduński ksiądz dr Jan Dochnalik. Są wymienieni w raporcie. Coraz więcej ludzi Kościoła jest zainteresowanych wyjaśnieniem tych spraw. Choć wciąż są w mniejszości, to jednak dużo pozytywnych rzeczy się już dzieje. Idziemy do przodu. Oczywiście mam poczucie, że to się dzieje zbyt wolno, w zbyt żółwim tempie. Że dla wielu katolików albo jest to atak na wiarę, albo nie jest to temat. Straciłem nadzieję na szybkie zmiany. Ale wiem, że Kościół, także w Polsce idzie w kierunku nawrócenia ku pokrzywdzonym. Robi to zbyt wolno, ale to idzie. Chciałbym, żeby działo się to szybciej, z uwagi przede wszystkim na ofiary. Ale sam fakt, że tekst księdza prymasa zaczyna się od słów skierowanych do nich, jest przykładem tego, że idzie to w dobrym kierunku. Za wolno, ale idzie. Chciałbym, żeby pokrzywdzeni mogli nie tylko o tej krzywdzie opowiedzieć, ale też aby mogli doznać zadośćuczynienia.
Przeczytaj też:
Tusk i Kaczyński mają ten sam problem. Oto kto zagraża prezesowi PiS i liderowi PO
„Będzie dużo drożej, rząd uderzy w przedsiębiorców" - prognozuje Warzecha
Dr Sutkowski: Mnie też zaatakowali antyszczepionkowcy!
Inne tematy w dziale Społeczeństwo