Nie ma wątpliwości, że film rozjuszy różne środowiska, a jednocześnie będą próby przemilczenia go przez wiodące media. Z produkcji wyłania się bowiem nie tylko bolesna prawda dla Żydów i Niemców, ale też rysowana w czarnych barwach przyszłość dla Polski, która - jeśli rząd nie zareaguje - w ciągu dekady będzie musiała zapłacić miliardy dolarów.
Próby zablokowania "Powrotu do Jedwabnego"
Pierwsze próby zablokowania emisji już za nami. Choć autorzy filmu opłacili salę w jednym z kin w Warszawie, to w dniu prapremiery kierownictwo poinformowało, że nie może się ona odbyć, bo... awarii uległ projektor. Gdy Wojciech Sumliński skontaktował się z kinem prosząc by udostępniono tylko pomieszczenie, miał dostać odpowiedź, że nawet to nie jest możliwe. Ostatecznie zamknięto całe kino, a zepsuć miały się wszystkie projektory. Pech. Dotknął też Dom Dziennikarza przy ulicy Foksal, w którym nawaliło nagłośnienie. Z pomocą przyszli narodowcy, którzy użyczyli swojego.
W próbie zablokowania emisji jest duża zasługa "Gazety Wyborczej", która ujawniła miejsce, a autor tekstu, choć nie obejrzał filmu, od razu zawyrokował, że będzie on przejawem antysemityzmu. Nie dziwi reakcja dziennika, bo poświęcono mu w filmie obszerny fragment. Jednym z negatywnych bohaterów jest red. Michał Cichy z GW, który w przeszłości napisał artykuł, w którym padły słowa o tym, że AK i NSZ - podczas Powstania Warszawskiego - wytłukły niedobitków z getta. Później redaktor Cichy przeprosił, ale jego tekst został przedrukowany w wielu krajach, a narracji już nie dało się odkręcić.
Czytaj też inne teksty Marcina Dobskiego:
Film Wojciecha Sumlińskiego nie oszczędza nikogo
Nie jest jednak tak, że film uderza w jednych, a oszczędza innych. Dlatego prawdopodobnie nie zobaczymy go też w mediach publicznych, a jego omówienie będzie, jeśli w ogóle, to w okrojonej wersji. Dostaje się Platformie Obywatelskiej, która chcąc sprywatyzować Lasy Państwowe, dała sygnał Żydom, że chce im zapłacić rekompensatę za Holocaust. Autorzy przypominają też wypowiedź prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, który dwie dekady temu przepraszał Żydów za pogrom w Jedwabnem.
Kamyczek, a raczej głaz, wpada też do ogródka obecnej władzy. Współautorka produkcji, dr Ewa Kurek, podczas jednej ze scen mówi, że rozmawiała z wicepremierem Piotrem Glińskim, który jej powiedział, że jeśli władza wznowi ekshumacje w Jedwabnem, Amerykanie nie przyślą do Polski swoich żołnierzy. Polska historyk apeluje też do prezesa PiS, Jarosława Kaczyńskiego, aby naprawił błąd tragicznie zmarłego brata, Lecha Kaczyńskiego, który wstrzymał ekshumacje w Jedwabnem.
W filmie wypowiada się też badaczka, która uczestniczyła w rozpoczętych w 2001 r. ekshumacjach. Już pierwsze czynności wykazały, że dotychczasowa narracja nie była prawdziwa, więc niemal codziennie ktoś interweniował - a to Izrael, a to Waszyngton - aby przerwano badania. Głównym hamulcowym miał być obecny naczelny rabin Polski Michael Schudrich, którego kobieta ironicznie nazywa ulubieńcem.
Film przygnębia widza nie tylko głosem Jerzego Zelnika, który jest lektorem, ale przede wszystkim wypowiedziami. Naoczni świadkowie wydarzeń w Jedwabnem, i ich potomkowie, na podstawie zachowanych pamiętników przodków, wprost mówią, że to Niemcy zamordowali Żydów w Jedwabnem. Poruszają ich świadectwa, poruszają też słowa jednej z kobiet, której rodzice ukrywali prześladowanych, a później byli oskarżani o ich mordowanie. Staruszka ma ściśnięte gardło, gdy mówi o tych oszczerstwach.
Smuci też historia Polaków mieszkających w Kanadzie, którzy są ofiarami szykan, gdy na każdym kroku pielęgnują prawdę o przeszłości. Jeden z nich opowiada o problemach córki w szkole, która miała napisać wypracowanie na temat udziału Polaków w Holocauście. Gdy napisała o polskich bohaterach i tym, że tylko Polacy byli karani śmiercią za pomoc Żydom, dostała ocenę niedostateczną.
Z filmu wyłania się obraz, jakoby z roku na rok na szyi Polski zaciskała się coraz ciaśniej pętla. Smutne i zarazem przerażające jest to, że nie widać w tej historii światełka w tunelu, a kataklizm wydaje się nieuchronny.
***
Sumliński zapowiedział, że jest gotowy bić się o prawdę w sądach i obronić w nich każde zdanie, które padło w filmie. Według zapowiedzi autorów, ma on się znaleźć w serwisie Youtube w piątek o godz. 20.
Polecamy:
Inne tematy w dziale Kultura