Wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki mówi, że został źle zrozumiany, że jego wypowiedź wcale nie sugerowała Polexitu. Opozycja twierdzi jednak, że słowa marszałka naprawdę mogą prowadzić do wyjścia Polski z Unii Europejskiej. Nie brak też opinii, że antyunijna retoryka części prawicy prowadzona jest na użytek wewnętrzny. A pozycja Polski w UE nie jest zagrożona. Jak to w końcu jest z tym stosunkiem PiS do Unii Europejskiej?
Przeczytaj też:
„Słowa Terleckiego to zapowiedź dyplomatycznej zdrady stanu! Polexit byłby katastrofą”
Jednak nastawienie polskiego społeczeństwa jest – co wynika z sondaży – jednoznacznie prounijne. Dotyczy to też sporej części elektoratu PiS. W związku z czym partii rządzącej niekoniecznie opłaca się realnie zabiegać o wyjście z Unii. Co innego co jakiś czas „puścić oko” do eurosceptycznego elektoratu?
Maciej Stuhr napisał w mediach społecznościowych, że jego zdaniem Polska wyjdzie z UE, bo nasi kibice przed meczem z Anglią wygwizdali akcję klękania piłkarzy angielskich w ramach walki z rasizmem. Przesada, czy rzeczywiście świadczy to o nastrojach polskiego społeczeństwa?
Akurat Anglia i szerzej Wielka Brytania nie należą do Unii Europejskiej. Więc działanie kibiców nie jest antyunijne. Choć nie bardzo zrozumiałe. Bo kibice na Stadionie Narodowym wygwizdali akcję, w której Anglicy przepraszają za kolonializm. A jednocześnie ci sami kibice bardzo chcieliby, żeby za kolonializm przepraszali nas Rosjanie. Natomiast widać tu bardzo mocno pewne pęknięcie kulturowe w Europie. U progu naszego przystąpienia do UE część ekspertów wskazywała na podział na Europę Zachodnią z jednej i środkową, centralną, z drugiej strony. W tej drugiej, do której zalicza się Polska, nie było tak mocnego doświadczenia wojen religijnych z czasów reformacji, czy doświadczenia oświecenia.
Różnica kulturowa jest olbrzymia. I widać ją choćby w Niemczech, między wschodnimi a zachodnimi landami. I wówczas niektórzy eksperci mówili, że te różnice nigdy nie zostaną zniwelowane. Ale inni wskazywali na Stany Zjednoczone. Gdzie też jest wyraźny podział na Północ i Południe. Mimo to od czasu wojny secesyjnej ten podział udawało się niwelować. Ale w ostatnich latach znów zaczęły się rysować wyraźne różnice. W Europie jest podobnie. I wcale nie jest powiedziane, czy za dwadzieścia lat Polska będzie bardziej na Wschodzie Europy – z Białorusią, Ukrainą i Rosją, czy bardziej na Zachodzie – z Hiszpanią, Francją. To pytanie otwarte.
Nie można tracić nadziei. Jednak niestety w ostatnich latach widzimy wyraźny wzrost znaczenia tych formacji nacjonalistycznych, promoskiewskich. I nie jest to zjawisko tylko polskie – widzimy to mocno we Francji, nie mówię już o Węgrzech. W Niemczech odchodzi Angela Merkel i jej odejście wywoła chyba jeszcze gorsze skutki niż w Polsce odejście Donalda Tuska. Więc trudno być dziś optymistą.
Przeczytaj też:
Senat odrzucił nowelizację ustawy o radiofonii i telewizji
KE zwraca się do TSUE o nałożenie kar finansowych na Polskę
Komentarze
Pokaż komentarze (113)