Dokładnie 24 marca dziennikarz trafił do szpitala, a jego stan z dnia na dzień się pogarszał. Piotr Semka cudem uniknął śmierci - uratował go personel medyczny warszawskiego szpitala MSWiA. Konieczne było zastosowanie respiratora, a potem urządzenia ECMO, czyli pozaustrojowego płuco-serca. Walka z COVID-19 trwała aż 155 dni do opuszczenia kliniki, ale skutki choroby są wciąż odczuwalne dla 55-latka.
Piotr Semka z COVID-19 w poważnym stanie. Publicysta jest pod respiratorem
Jak się czuje Piotr Semka po ciężkim przebiegu COVID-19? Nowe informacje
Semka wspomniał o rozmowie z pielęgniarzem, która nie napawała go optymizmem przed wdrożeniem tlenoterapii. - Zapytałem tylko jednego pielęgniarza: „No i co teraz będzie?”. On mi odpowiedział: „Teraz pod respiratorem zapadnie pan w sen”, więc pytam: „I co dalej?”, a on: „Albo się pan obudzi, albo nie” - wyjawił.
- Trudno sobie nawet wyobrazić, co przez ten miesiąc przeżywała moja żona, każdego dnia będąc przygotowaną na najgorszy telefon - powiedział.
Semce groził przeszczep płuc, jednak osłabienie organizmu z powodu koronawirusa i w warunkach podłączonego ECMO wykluczało taką możliwość z powodu istotnego obciążenia. Gdy już się wybudził, poczuł na własnej skórze, czym jest ciężki przebieg i leczenie COVID-19.
- Ciężko mówić o czymś, co niektórzy uważają za cud, bo jeśli człowiek wpada w emfazę, to staje się trywialny, a jeżeli z kolei zacznie to lekceważyć, to jakby unieważniał, że wydarzyło się coś ważnego. A wydarzyło się, bez wątpienia - zastrzegł konserwatywny dziennikarz.
Jak podkreślił, najtrudniejszy był dla niego widok zapłakanych matek i córek, wychodzących z oddziału. - One sprawiają, że jestem przekonany co do tego, że w Polsce o tym, jak groźny jest COVID, wiedza jest bardzo mała - ubolewał publicysta w "Do Rzeczy".
GW
Komentarze
Pokaż komentarze (127)