Lewica i przedstawiciele Fundacji Ocaleni prezentowali pod Sejmem zdjęcia i historie koczujących na granicy polsko-białoruskiej. "Rząd wprowadza stan wyjątkowy, abyśmy nie mogli zobaczyć twarzy uchodźców" - mówili na konferencji prasowej.
Prezydent Andrzej Duda wydał rozporządzenie o wprowadzeniu stanu wyjątkowego w przygranicznym pasie z Białorusią, czyli w części województw podlaskiego i lubelskiego. Pas obejmie 183 miejscowości (115 w woj. podlaskim i 68 w woj. lubelskim).
O wprowadzenie stanu wyjątkowego na okres 30 dni wnioskował rząd w związku z sytuacją na granicy z Białorusią. W Usnarzu Górnym k. Krynek (Podlaskie) - po białoruskiej stronie granicy - od trzech tygodni koczuje grupa imigrantów, która chce dostać się do Polski. Zdaniem rządu, te i inne osoby są przywożone na granicę przez służby białoruskiego reżimu, a akcja ma charakter "wojny hybrydowej".
Sytuacja w Usnarzu Górnym
Podczas wspólnej konferencji politycy Lewicy i przedstawiciele Fundacji Ocaleni przybliżali sylwetki osób: zdjęcia, które otrzymali od fotografów z grupy Testigo Documentary, którzy przebywali w Usnarzu Górnym, a także nazwiska, których dane zostały pozyskane na podstawie ich dowodów osobistych, a także ich historie uzyskane bezpośrednio od koczujących na granicy przez przedstawicieli Fundacji Ocaleni.
Poseł Lewicy Maciej Gdula podkreślał, że w związku z wprowadzeniem stanu wyjątkowego nie będzie możliwe pokazywania przez media osób, które przebywają na granicy. - Tam nie znajduje się jakaś abstrakcyjna grupa ludzi, nie znajdują się bogacze, współpracownicy Łukaszenki, ludzie odżywieni, zdrowi. Tam znajdują się ludzie chorzy, ludzie, którzy się boją, ludzie, którzy uciekli przed wojną, ludzie, którzy chcieliby normalnego życia - mówił.
Na konferencji obecny był także poseł KO Franciszek Sterczewski, który na polsko-białoruskiej granicy spędził osiem dni. - To naprawdę wielki wstyd dla naszego państwa, że nie potrafimy udzielić pomocy grupie 32 Afgańczyków i Afganek zamkniętych bezprawnie w tym obozie - mówił.
W ocenie Sterczewskiego wprowadzenie stanu wyjątkowego to "celowe działanie władz, żeby zanonimizować tę grupę osób, żeby ukryć twarze tych ludzi, żeby pokazać, że to nie jest nasz problem, że to nie są ludzie, że nie zasługują na naszą pomoc".
Na miejscu znajduje się 5 Afganek i 27 Afgańczyków.
"Twarze uchodźców"
Posłanka Lewicy Katarzyna Kretkowska pokazała zdjęcie pochodzącego z Kabulu 32-letniego inżyniera elektryka. Sterczewski przedstawiał zdjęcie 53-latki, która w Afganistanie zajmowała się prowadzeniem domu. "Uciekła przed talibami razem z synami, córkami i kotem" - mówił. - Jest najstarszą osobą w zamkniętym obozie w Usnarzu Górnym. Od wielu dni jest ciężko chora - dodał.
Przedstawiciele Fundacji Ocaleni mówili także o córkach 53-latki, które w Kabulu były nauczycielkami, uczennicami i studentkami. Wicemarszałek Senatu Gabriela Morawska-Stanecka, która była w Usnarzu Górnym, podkreślała, że na miejscu są ludzie z Afganistanu, a nie Irakijczycy i Somalijczycy. - Znani z imienia i nazwiska - mówiła.
Morawska-Stanecka przedstawiała historię mężczyzny, który jako kucharz pracował w północnym Afganistanie. - Jest jedną z tych osób, która koczują tam i czekają na to, aż Polska okaże im ludzkie uczucia, aż polscy chrześcijanie zareagują na słowa" łaknących nakarmić, pragnących napoić, nagich przyodziać, podróżnych w dom przyjąć - mówiła wicemarszałek.
Poseł Lewicy Maciej Konieczny, który również był w Usnarzu Górnym, apelował, aby nie wierzyć w doniesienia, że osoby przebywające na granicy się zmieniają, a w grupie nie ma kobiet. - Jeżeli rząd wprowadza stan wyjątkowy to wprowadza go po to, żebyśmy nie mogli zobaczyć tych twarzy, żebyśmy nie mogli usłyszeć tych historii, żebyśmy zamiast tego usłyszeli rządowe kłamstwa i propagandę o wojnie hybrydowej, o jakimś zagrożeniu wyimaginowanym wojskowym - mówił trzymając fotografie z przygranicznego koczowiska.
KJ
Czytaj też:
Inne tematy w dziale Polityka