Około 15 tysięcy żołnierzy ćwiczyć będzie na poligonach w okręgu brzeskim i grodzieńskim, przy samej granicy z Polską. I w takiej sytuacji łatwo paść ofiarą prowokacji. Uważam, że decyzja o stanie wyjątkowym jest zasadna – mówi Salonowi 24 Witold Jurasz. Dyplomata, dziennikarz Onet.pl.
Salon24.pl: Rząd wnioskuje o stan wyjątkowy w pasie przygranicznym. Sensowna decyzja, czy może jedynie zaogni sytuację?
Witold Jurasz: Uważam, że to decyzja jak najbardziej słuszna. Podobną podjęła Łotwa, wprowadzając stan wyjątkowy na okres 30 dni. Teraz do kryzysu migracyjnego dochodzi kolejny bardzo istotny element. Za ponad tydzień ruszają manewry Zapad 2021. Nie będzie to jakaś gigantyczna ich część, co warto zaznaczyć, bo już niektórzy wpadają w histerię…
…mówi się o 200 tysiącach rosyjskich żołnierzy przy naszej granicy?
Zdecydowana większość tych 200 tysięcy będzie jednak na terenie Rosji, w okolicy Moskwy i Petersburga. Nie zmienia to faktu, że pewna część, łącznie około 15 tysięcy żołnierzy, ćwiczyć będzie na poligonach w okręgu brzeskim i grodzieńskim, przy samej granicy z Polską. I w takiej sytuacji łatwo paść ofiarą prowokacji. A prowokacje te mogą przybrać bardzo różne formy.
Polecamy:
Na przykład?
Po pierwsze, może to być prowokacja polegająca na tym, że jakaś część migrantów zwieziona przez białoruski reżim przekracza granicę i ktoś opłacony, albo po prostu w nerwach, atakuje polskiego strażnika, a ten w obronie własnej musi użyć broni. Wtedy zaczyna się najazd propagandowy na Polskę. Drugi scenariusz to sytuacja, w której polscy aktywiści chcąc nieść pomoc (a przy okazji oczywiście biorąc też udział w naszej grze politycznej) przekraczają granicę z Białorusią. Są zatrzymani i trafiają w najlepszym wypadku do aresztu, w gorszym do więzienia. Albo dochodzi do otwarcia broni przez stronę białoruską, albo Polska zostaje oskarżona o użycie broni. Z tych wszystkich powodów uważam, że decyzja o stanie wyjątkowym jest zasadna.
Wspomniał Pan o aktywistach. Ostatnio mieliśmy wiele działań organizacji społecznych, między innymi słynne już niszczenie budowanych zasieków, którego to niszczenia dopuścił się Bartosz Kramek, szef fundacji Otwarty Dialog?
Bardzo krytycznie oceniam to, co zrobił Bartosz Kramek. Ale chcę podkreślić, że ta krytyczna ocena absolutnie nie zmienia mojej nie mniej krytycznej oceny rozpętanej wcześniej przeciwko Kramkowi i jego żonie Ludmile Kozłowskiej afery. Polska, przypomnijmy, zakazała Kozłowskiej wjazdu do Strefy Schengen. Problem polega na tym, że rewelacje polskich służb specjalnych nie zostały uznane za wiarygodne przez Niemcy, a potem Belgię. To wywołało komentarze zwolenników, że Niemcy „są źli”. Problem w tym, że za niewiarygodne uznali je również Brytyjczycy, Francuzi i inni.
Miarą tego jak niepoważne były nasze dowody była następująca historia. Otóż około 3 lata temu nasz MSZ poinformował, że ówczesny wiceminister Andrzej Papierz miał przekazać stronie belgijskiej dowody dotyczące p. Kozłowskiej, czyli żony Bartosza Kramka. Tyle, że belgijski szyfrogram odtajniony przy okazji sprawy o prawo stałego pobytu w Belgii mówi, że belgijski ambasador nic nie dostał. Czyli mieliśmy do czynienia nie tylko z lipą, ale też kłamstwami ze strony polskich władz. To jedna rzecz i tu nie zmienię swojego punktu widzenia. Natomiast teraz działanie Bartosza Kramka jest nierozważne i nieodpowiedzialne, by nie powiedzieć ostrzej. Jego działania godzą w bezpieczeństwo państwa. Już pomijam, że godzą też w samego Kramka, czego on chyba nie rozumie.
W jakim sensie?
Przy okazji sprawy żony Bartosza Kramka używałem zawsze jednego argumentu. PiS oskarżał Kramka o związki z Rosją. Równocześnie jednak nie był w stanie pokazać nawet jednej prorosyjskiej, czy też probiałoruskiej akcji, lub też działania ani jego, ani jego żony. Jeżeli już, to można mu było zarzucić nadmierną proukraińskość. Teraz ten argument Kramek z rąk ludzi takich jak ja wytrącił. O szczególnej rozwadze to raczej nie świadczy.
Czytaj także:
Inne tematy w dziale Polityka