Piotr Łukasiewicz, który od ostatniej niedzieli nawoływał do jak najszybszego wydostania Polaków i ich współpracowników z Kabulu, porównał działania rządu do "ułańskiej szarży", która jest przykładem wzorowej współpracy.
Były ambasador RP w Kabulu w latach 2012-2014 należał do krytyków postawy polskich władz względem współpracowników Warszawy w stolicy Afganistanu. Gdy talibowie opanowali miasto, płk Piotr Łukasiewicz domagał się natychmiastowej reakcji. Pytał publicznie premiera Mateusza Morawieckiego, czy ma gotową listę osób do sprowadzenia do kraju. Krytykował oficjalnie kierowane porady MSZ, by pozostający w Kabulu udali się do Dehli po wizy humanitarne.
- Afgańscy przyjaciele Polski, wciąż nie mają pojęcia, czy Polska o nich zadba. To nie jest humanitarne - pisał Łukasiewicz.
Zobacz:
Jastrzębowski wyciska. Wiceszef MSZ ujawnia kulisy ewakuacji Polaków z Afganistanu
Jagoda Grondecka uratowała „polskich” Afgańczyków. Coraz większy dramat w Kabulu
RASP przegrał proces z byłym prezesem Grupy Azoty. Wydawca „Faktu” i „Onetu” słono zapłaci
Ewakuacja Polaków i Afgańczyków
Ogląd sytuacji w mediach społecznościowych zmienił się u dyplomaty, gdy rząd wysłał trzy samoloty po Polaków w Afganistanie i ich współpracowników. Ewakuacja się udała, a ostatni lot odbył się w nocy z czwartku na piątek. Łukasiewicz postanowił docenić sprawną akcję, jednocześnie prosząc o kolejne kroki.
- Sytuacja wokół lotniska w Kabulu się stopniowo uspokaja. Amerykanie regulują ruch uciekinierów z talibami. Dzięki wysiłkowi naszego zespołu kryzysowego część naszych bliskich jest już po bezpiecznej stronie - napisał.
Łukasiewicz zaapelował, by wysłać kolejne samoloty po Afgańczyków, żeby ściągnąć ich do Polski. Tym bardziej, że obecnie sytuacja w Kabulu nie jest jeszcze dramatyczna. - Nie poprzestawajmy jednak na tych 3 samolotach! To jest moment na uratowanie większej liczby Afgańczyków. Oprócz tych najbliżej współpracujących z nami, są tam tłumacze, współpracownicy NGO, goście ambasady, znajomi, nauczyciele - wyliczał.
- Trzeba ich zmienić na kolejnych i prowadzić tę akcję do końca, korzystając z okienka spokoju od talibskich zamiarów, które mogą okazać się krwawe dla tych ludzi - przekonywał Łukasiewicz.
Podziękowania dla rządzących i opozycji
Dalej, pułkownik opisał swoją wewnętrzną "metamorfozę". - Otóż, od niedzielnej frustracji przeszedłem drogę do poczucia, że w MSZ, Kancelarii Premiera i Stałym Przedstawicielstwie RP przy NATO pracują wysocy rangą urzędnicy, którzy mocno zaangażowali się w pomoc Afgańczykom. Mało tego: zgodnie działali z politykami opozycji! Możemy różnie myśleć o sobie, ale w tej akcji pokazaliście determinację, sprawczość i wielki wysiłek. Bardzo to doceniam! To, co Polacy robią teraz dla Kabulu, fajnie działa tu, w Polsce - zapewnił Łukasiewicz.
- Ta wspólna ułańska szarża na Kabul jest dla mnie jedną z lepszych opowieści współczesnej Polski - podsumował były ambasador, oznaczając kilka osób publicznych z podziękowaniami.
Kim jest Łukasiewicz
Łukasiewicz to żołnierz, dyplomata, ostatni ambasador RP w Kabulu przed likwidacją placówki na mocy decyzji ówczesnego szefa MSZ, Radosława Sikorskiego.
W latach 2007-2010 pełnił funkcję attache wojskowego w Afganistanie. W 2009 roku rząd PO-PSL mianował Łukasiewicza Pełnomocnikiem MON ws. Afganistanu. Wcześniej był wieloletnim pułkownikiem Wojskowych Służb Informacyjnych.
W III RP Łukasiewicz związał się politycznie m.in. z Wiosną Roberta Biedronia, z której list startował do europarlamentu w 2019 r. z okręgu katowickiego. Uzyskał jednak 2,1 tys. głosów i nie zdobył mandatu eurodeputowanego.
GW
Inne tematy w dziale Polityka