Magdalena Ogórek wyznała, że przed siedzibą TVP doszło do próby ataku na nią. Według relacji gwiazdy TVP Info, w jej stronę zbliżał się mężczyzna „z jakimś niedobrym zamiarem” i „uniesionymi rękoma”, ale został przegoniony przez jej partnera z programu. Ogórek miała już podobną sytuację w 2019 roku.
Magdalena Ogórek powiedziała w rozmowie z wpolityce.pl, że w czasie gdy opuszczała siedzibę TVP, doszło do nieprzyjemnej sytuacji. - W moją stronę szedł mężczyzna z jakimś niedobrym zamiarem, to było widać po wyrazie jego twarzy, miał uniesione ręce - relacjonowała gwiazda TVP Info.
Magdalena Ogórek zaatakowana? „Miał uniesione ręce”. Jakimowicz obrońcą
Magdalena Ogórek opuszczała budynek w towarzystwie Jarosława Jakimowicza. To właśnie jej partner z programu stanął w jej obronie.
- Na szczęście wyskoczył Jarek Jakimowicz i ruszył w stronę tego pana, wówczas on natychmiast opuścił ręce i się wycofał. Później trochę przeżywałam tę sytuację, bo gdyby Jarka nie było, to nie wiem, jakby się skończyła. Na szczęście się nic nie stało - podsumowała.
Polecamy:
Magdalena Ogórek miała zostać zaatakowana już w lutym 2019 r.
Magdalena Ogórek przeżyła podobną sytuację na początku 2019 roku. Trwały wtedy regularne demonstracje przeciwko agresywnemu przekazowi TVP Info, który - według opinii wielu - doprowadził do zabójstwa Pawła Adamowicza.
Ogórek, po wyjściu z siedziby telewizji Info, była obrażana przez grupę demonstrantów, którzy okleili też jej samochód naklejkami z napisem „TVoja wina”. Według jej relacji była też popychana i opluta, tłum nie dał jej przejść do auta, które zostało porysowane. Sprawa trafiła do sądu.
Magdalena Ogórek przyznała, że ataku nie było
Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia uniewinnił wszystkie osoby obwinione w sprawie ataku na Ogórek. Na jednej z rozpraw gwiazda TVP przyznała, że wbrew temu, co twierdziła publicznie tuż po demonstracji, nikt jej fizycznie nie atakował i nie opluł, nie porysował też jej auta.
Sąd nie dopatrzył się szkodliwości społecznej w zachowaniu protestujących. „Magdalena Ogórek jest osobą publiczną. Musi się liczyć z negatywnymi komentarzami związanymi z jej działalnością. Ma prawo do ochrony sfery prywatnej, ale na ulicy musi się liczyć z tym, że zostaną jej przedstawione jakieś uwagi. To konsekwencja i koszt osoby publicznej, które musi zaakceptować” - komentowali wyrok sędziowie zrzeszeni w stowarzyszeniu Iustitia.
MD
Czytaj też:
Inne tematy w dziale Kultura