Ta konkretna ustawa jest efektem niechęci tej władzy do konkretnej stacji. Więc zadam pytanie – co by się stało, gdyby kiedyś polityk radykalnej lewicy wymyślił prawo, zakazujące działalności mediów zakładanych przez Kościoły i związki wyznaniowe z główną siedzibą poza Polską? – mówi Salonowi 24 dr Tomasz Terlikowski, publicysta i filozof.
Jako jeden nielicznych publicystów konserwatywnych sprzeciwił się Pan ustawie o TVN. Dlaczego?
Tomasz Terlikowski: Pluralizm i różnorodność są wartością. A kontrola każdej władzy jest skuteczniejsza wtedy, gdy media są właśnie zróżnicowane. To po pierwsze. Po drugie mam świadomość, że ta konkretna ustawa jest efektem niechęci tej władzy do konkretnej stacji. Więc zadam pytanie – co by się stało, gdyby kiedyś polityk radykalnej lewicy wymyślił prawo, zakazujące działalności mediów zakładanych przez Kościoły i związki wyznaniowe z główną siedzibą poza Polską? Czy naprawdę chcemy żyć w świecie, w którym o działaniu danych mediów ma decydować stosunek polityków do tychże mediów? Ja uważam, że tak być nie powinno. No i jest jeszcze jeden argument, o którym wielu zapomina.
Czy Polsce wolno mieć politykę zagraniczną? "O to chodzi w sporze o TVN"
Jaki?
Zdarza się, że polityk prawicy niekoniecznie chce realizować przekazy dnia płynące z centrali przy ulicy Nowogrodzkiej. Wtedy do mediów publicznych nie jest zapraszany. Jedynym miejscem, gdzie może się wypowiedzieć, są media niepubliczne. Rolą mediów jest wreszcie kontrola władzy. I faktem jest, że lepiej spełniają ją media władzy nieprzychylne. I tak w czasie rządów Platformy Obywatelskiej bardziej rolę kontrolną spełniały media prawicowe niż TVN. Ale dziś zdecydowanie lepiej (choć nie idealnie, bo czasem przegrzewa) rolę kontrolną wobec rządów PiS spełnia właśnie TVN. Więc nie chodzi tu o mój stosunek do tej telewizji. Oczywiście czasem w niej bywam. Ale uważam, że uderzanie w pluralizm, różnorodność medialną jest po prostu rzeczą złą.
Wielu ludzi prawicy tłumaczyło jednostronne działania TVP tym, że TVN jest bardzo stronnicza, więc media publiczne muszą stanowić dla niej przeciwwagę. „Może są i stronnicze, ale tak trzeba” – mówili obrońcy obecnej linii telewizji Jacka Kurskiego. To skoro TVN ma przestać istnieć, media publiczne zmienią profil, staną się obiektywne i będą stanowić wzór obiektywizmu i bezstronności?
Nie no, proszę mnie nie rozśmieszać…
To pytanie trzeba zadać, biorąc pod uwagę argumenty, które padają w dyskusjach na temat kondycji mediów.
Ja rozumiem, że to pytanie trzeba zadać, ale w odpowiedzi mogę się tylko roześmiać głośnym „ha, ha, ha”. Oczywiście, że żadnego obiektywizmu, czy choćby zmniejszenia stronniczości nie będzie. Raczej pójdzie to w przeciwnym kierunku, zaostrzenia kursu. Po tym wszystkim nastąpi jednak też zwrot w stronę bardzo niebezpieczną z punktu widzenia wąsko pojmowanego interesu prawicy. Bo władza w końcu – nie wiem kiedy, ale kiedyś to się stanie – w Polsce się zmieni. I w takiej sytuacji wobec obecnych działań rządu PiS w mediach nastąpi ostre uderzenie w drugą stronę. Niemal wszystkie twarze mediów publicznych stracą pracę. Z pracą pożegnają się też wszyscy, którzy dziś przeszli do Polska Press Orlenu. Bo nagle z dnia na dzień media te znajdą się w rękach nowej władzy.
Każdy rządzący w Polsce po 1989 roku brał się jednak za media, próbował je kontrolować, przestawiał wajchę?
Tak, przy każdej zmianie władzy następowało przestawienie wajchy, jednak poprzednicy PiS dbali choć o to, by pozostał jakiś wentyl bezpieczeństwa. PiS poszedł znacznie dalej, nie ma żadnych wentyli i listków figowych.
Przed laty media konserwatywne, prawicowe, słynęły z tego, że nie było w nich tzw. zamordyzmu, że był daleko idący pluralizm, czasem liberałowie czy lewicowcy chwalili sobie współpracę z tymi mediami. Patrząc na to, co dzieje się dziś, wydaje się to wręcz niemożliwe. Czy można stwierdzić, w którym momencie nastąpiła tak drastyczna zmiana, czy był to Smoleńsk, wygrana PiS, czy może coś innego?
Zgadzam się, że w mediach tzw. prawicowych było znacznie więcej pluralizmu i przestrzeni wolności, ale też pluralistyczne były prawie wszystkie media, również te mainstreamowe, może poza „Gazetą Wyborczą”, gdzie poglądy były bardzo ściśle określone. Ale proszę zwrócić uwagę, że przed dwiema dekadami „Newsweek Polska” medium jak najbardziej mainstreamu zatrudniało tak różnych ludzi jak Szymon Hołownia, Wojciech Maziarski, ale też Piotr Zaremba, czy Michał Karnowski. I sytuacja, w której w jednej redakcji pracowali ludzie o tak zróżnicowanych poglądach, dziś nie do pomyślenia, wtedy nie była niczym dziwnym. Na pewno ważną cezurą była katastrofa smoleńska, a potem przejęcie władzy przez PiS. Pamiętajmy, że przez lata bycie dziennikarzem prawicowym wymagało pewnego nonkonformizmu. Po 2015 roku przeciwnie – to prawica stała się mainstreamem. I dziś mamy w mediach po prostu ludzi zamkniętych w bańkach medialnych, określających się plemiennie.
Są jednak dziennikarze konserwatywni, niegdyś bezkompromisowi, dziś także poza głównym nurtem, często krytyczni wobec PiS?
Oczywiście, że są. Przykładem jest Piotr Zaremba, innym przykładem jest – piszący z trochę innych pozycji – Łukasz Warzecha. Jest cały szereg niewielkich mediów, które robią bardzo dobrą robotę. Nie zmienia to faktu, że to nie ci publicyści i nie te media nadają ton debacie publicznej w Polsce.
Po Smoleńsku niektórzy publicyści pisali, że skoro prezydent został zamordowany, to należy skończyć z dziennikarskim obiektywizmem, rzetelnością itd., bo mamy wojnę. To samo teraz słychać ze strony niektórych wyznawców anty-PiS– że skoro PiS łamie zasady demokracji, to też należy zasady obiektywizmu schować do kieszeni?
Nic nie zwalnia nas z respektowania zasad rzetelności. Nawet jeżeli uważamy (nawet jeżeli jesteśmy tego pewni), że ktoś zachował się niegodnie, niemoralnie, nie ma usprawiedliwienia dla traktowania go w niegodny, czy niemoralny sposób. I pamiętać o tym powinni szczególnie konserwatyści, którzy mają – skądinąd naturalną – tendencje do moralizowania, wartościowania.
Czy patrząc na media ma Pan nadzieję, że nastąpi jakiś zwrot w dobrym kierunku, czy przeciwnie, będzie jeszcze gorzej?
Na ten moment, w krótkiej perspektywie, będzie szło ku gorszemu. Ale widać pewne zjawiska pozytywne. Są wspomniani dziennikarze, czy małe media, które próbują robić coś niezależnego od zwalczających się plemion. Na pewno też niebawem pojawią się, już pojawiają się, odbiorcy zainteresowani ofertą inną niż proponowane im medialne bańki. Potrzeba tu jednak kapitału i to kapitału rozproszonego – prywatnego oraz spółdzielczego, dziennikarskiego. Rozproszonego, bo w przypadku jednego właściciela, nawet silnego i mającego najlepsze intencje, władza zawsze znajdzie metodę, by na niego w jakiś sposób wpłynąć.
CZYTAJ TEŻ:
Lex TVN w Sejmie. Kaczyński i politycy PiS wyszli z sali, gdy głos zabrał Budka
Kilkadziesiąt miast stanie w obronie stacji TVN. Polskę zaleją marsze KOD
Protesty KOD w obronie TVN. Wśród tłumu prawnicy, dziennikarze i politycy
Nie jestem zwolennikiem TVN. PiS popełnia jednak gruby błąd
Inne tematy w dziale Kultura