Konto Barbary Sz. zniknęło z platformy Facebook. Internauci tuż po tragedii w Katowicach zaatakowali profil 19-latki, wypisując niewybredne żarty z dramatu przejechanej przez kierowcę miejskiego autobusu. Od soboty było tam ponad 20 tys. komentarzy.
Po tragicznej śmierci Barbary Sz., która zginęła pod kołami autobusu w centrum Katowic, dyskusja o możliwych przyczynach zachowania kierowcy, ale i życiu osobistym ofiary przeniosła się do mediów społecznościowych. Zdjęcia matki dwójki dzieci zostały zalane falą hejtu, memów i filmików. Pojawiły się tam nawet zdjęcia zakrwawionej zmarłej z miejsca wypadku, wraz z drastycznymi szczegółami. To była prawdopodobnie przyczyna zamknięcia konta dziewczyny na Facebooku.
Zobacz:
Rodzina ofiary kierowcy w Katowicach nie może zaznać spokoju. Wyciekło zdjęcie zwłok
Memy z papieżem, bluzgi i obelgi na facebooku zmarłej tragicznie dziewczyny w Katowicach
Niektóre fotografie zniknęły z sieci, ale nie wszystkie. Nadal można je odszukać - wraz z wizerunkami świadków tragedii - po wpisaniu odpowiedniej frazy w Google. Policja bada, kto upublicznił zdjęcia, wykonane zza parawanu na miejscu wypadku. Internauci na profilu zmarłej prosili wręcz o przesłanie prywatnymi kanałami drastycznych materiałów.
Przypomnijmy, że Barbara Sz. próbowała wraz z partnerem rozdzielać grupkę bijących się młodych ludzi. Wtedy podjechał w okolice przystanku autobusowego Łukasz T. Po chwili kierowca PMM Katowice z impetem ruszył, uderzył maską w plecy 19-latkę, ciągnąc pod kołami przez kilkaset metrów kobietę. Dwie inne osoby cudem przeżyły nagłą reakcję 31-letniego mężczyzny.
- Basia szykowała się do egzaminu na prawo jazdy, z narzeczonym planowali ślub. Byli już zaręczeni. Chcieli zmienić mieszkanie na większe. Mieli kupić samochód i ogródek. W jednym dniu świat runął - powiedział "Faktowi" ojciec zabitej, Krzysztof Sz. - Mała Elizka coraz bardziej tęskni za mamą. Chodzi z telefonem i pyta, gdzie mamusia - dodał. Dwójką dzieci opiekuje się ojciec. Partner Basi Sz. był świadkiem dramatu - widział, jak kobieta wpada pod autobus, a następnie pobiegł za pojazdem, gdy kierowca się nie zatrzymał, tylko ciągnął pod podwoziem ciało.
Prokuratura postawiła Łukaszowi T. zarzut zabójstwa i próbę zamordowania dwóch innych osób. Kierowca tłumaczył, że jest niewinny, bo nie widział Barbary Sz. przez szybę, a jego reakcja wynikała z paniki przed atakiem grupki na autobus. Dlatego też - jak zeznał - odjechał do pobliskiej zajezdni, gdzie poczuł się bezpiecznie.
W sieci uruchomiono zbiórkę publiczną na prawników dla Łukasza T. Nie wiadomo jednak, czy zebrane pieniądze rzeczywiście trafią na konto sprawcy wypadku.
GW
Inne tematy w dziale Rozmaitości