Jeśli informacja o przepisaniu majątku wpłynie jakoś na wizerunek Donalda Tuska, to jedynie w kontekście jego odbioru wśród przeciwników politycznych. Tam ten obraz będzie gorszy. Ale w żaden sposób nie wpłynie na spadek poparcia wśród zwolenników – mówi Salonowi 24 dr Maciej Zakrzewski, politolog Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie.
Panie doktorze, Donald Tusk - tak, jak Mateusz Morawiecki - przepisał majątek na żonę. Jak to oceniać?
Dr Maciej Zakrzewski: To jest praktyka, która nie jest w Polsce czymś wyjątkowym. Takie decyzje podejmują nie tylko politycy, ale i biznesmeni. A jak widać na przykładzie polityków, decyzje o przepisaniu majątku nie są zależne od opcji politycznej. Motywacją dla takich działań jest często to, że nadmiar majątku w Polsce nie stanowi – delikatnie mówiąc – atutu. Stąd często podejmowane decyzje o tym, aby majątek przepisać.
Platforma ma problem. Tusk - jak Morawiecki - przepisał majątek na żonę
Na ile wpłynie to na wizerunek byłego premiera?
Myślę, że nie będzie to miało specjalnego wpływu na odbiór społeczny.
Dlaczego?
Dlatego, że jako społeczeństwo już się do tego typu sytuacji przyzwyczailiśmy. Inny byłby odbiór takiej informacji dziesięć lat temu, jeszcze inny - piętnaście lat temu.
Teraz jednak widzimy, że gdy takie informacje wypływają, to owszem budzą emocje, ale w obozie przeciwnym wobec polityka, którego ujawnienie faktów dotyczy. Jeśli więc informacja o przepisaniu majątku wpłynie jakoś na wizerunek Donalda Tuska, to jedynie w kontekście jego odbioru wśród przeciwników politycznych.
Tam obraz będzie gorszy, ale w żaden sposób nie wpłynie na spadek poparcia wśród zwolenników. W dobie tak ostrego konfliktu politycznego, czynniki determinujące popularność polityka są inne. Dlatego wydaje się, że skutki ujawnienia informacji o przepisaniu majątku na żonę będą ograniczone, wręcz nikłe.
Wszyscy jednak pamiętamy ujawnienie informacji o przepisaniu majątku przez Mateusza Morawieckiego. Wtedy opozycja bardzo ostro protestowała. Politycy Platformy Obywatelskiej mówili o „pisowskich standardach”. PiS premiera mocno bronił. Dziś widzimy to samo, ale w drugą stronę?
To, że retoryka zmienia się w stosunku do pozycji, którą się zajmuje, to rzecz, do której przez trzydzieści lat funkcjonowania III RP zdążyliśmy się przyzwyczaić. I absolutnie mnie to różne podejście do podobnych spraw nie dziwi. Możemy nazywać je nawet hipokryzją, ale to już stały element rozgrywki między rządem, a opozycją. W rozgrywce tej nie chodzi o to, który standard zachowania jest właściwy, ale kto jest po jakiej stronie.
Przeczytaj też:
Kornecka po dymisji znalazła nowe zajęcie w rządzie. Reakcja Gowina
Miller u Jastrzębowskiego: Czarzasty flirtuje z PiS. Chce się załapać do Kaczyńskiego
Sondaż: czy jesteśmy za przywilejami dla zaszczepionych? Odpowiedź może zaskoczyć
Inne tematy w dziale Polityka