W piątek w Dzienniku Ustaw pojawiło się rozporządzenie, wprowadzające podwyżki m.in. dla najważniejszych osób w państwie. Od teraz premier będzie zarabiał 20 tys. złotych brutto miesięcznie. Podwyższenie zarobków dotyczy też posłów, co wywołało skrajne opinie.
Według rozporządzenia podpisanego przez Prezydenta RP osoby na kierowniczych stanowiskach państwowych w Polsce mogą liczyć na podwyżki. Do wysokości wynagrodzeń rządzący ustalili specjalny licznik. Kwota bazowa wynosi 1 789,42 złotych.
Podwyżki dla premiera, marszałków i posłów
Szef rządu oraz marszałkowie Sejmu i Senatu RP będą według nowych zasad otrzymywać po 20 542 złotych brutto miesięcznie. Zastosowano więc przy tym mnożnik względem kwoty bazowej wynoszący 8,68. Daje to podwyżkę o 40 proc.
Podwyżki obejmą także posłów i senatorów. Oni mogą liczyć na 12 tys. złotych co miesiąc według ustalonego licznika. Parlamentarzystów obejmują też diety w wysokości 2 505 złotych.
Nowe przepisy dotyczą także szefów największych instytucji w kraju: Głównego Inspektora Pracy, Prokuratora Generalnego i przewodniczącego Polskiej Akademii Nauk. Z dodatkowych pieniędzy mogą się również cieszyć Rzecznik Praw Obywatelskich czy prezesi Najwyższej Izby Kontroli oraz Narodowego Banku Polskiego.
Czytaj także:
Kasa także dla samorządowców
Projekt ustawy rządu Prawa i Sprawiedliwości przewiduje podwyższenie pensji dla polskich samorządowców. Zapowiedziano zmiany maksymalnych kwot diet albo wynagrodzeń przysługujących przedstawicielom samorządu terytorialnego.
- Uważam, że samorządowcom trzeba urealnić pensje, szczególnie że niejednokrotnie prezydent miasta ma dwa razy niższą niż np. wiceprezydent - skomentowała rządową propozycję dotyczącą samorządów Katarzyna Lubnauer, wiceprzewodnicząca Klubu Parlamentarnego Koalicji Obywatelskiej.
Komentarze polityków
Decyzje o podwyżkach skrytykował Krzysztof Bosak. - To nieetyczne. Nie powinno się prowadzić polityki w ten sposób - skomentował dla Poranka "Siódma Dziewiąta" poseł Konfederacji i wiceszef Ruchu Narodowego.
Poprawki do projektu chce zgłosić Klub Lewicy, co zapowiedział rzecznik prasowy ugrupowania Krzysztof Gawkowski. Zaznaczył przy tym na konferencji prasowej partii, że lewicowi posłowie mają głosować "za" podwyżkom samorządowców, ale "przeciw" choćby tej dla Głowy Państwa.
Wynagrodzenia dla polityków ocenił także wicerzecznik PiS Radosław Fogiel. - Jeżeli chcemy mieć wyższą jakość klasy politycznej, to trudno podchodzić do tego w ten sposób, że polityk to tak naprawdę powinien do tego wszystkiego jeszcze dopłacać - powiedział dla PolskiegoRadia24.
Że to "nic nadzwyczajnego" ocenia za to premier Mateusz Morawiecki. - Zakładany wzrost wynagrodzeń jest taki jak w ostatnich pięciu latach średni wzrost wynagrodzeń w gospodarce narodowej. Nie ma tutaj niczego nadzwyczajnego - mówił szef rządu.
Wątpliwości, co do podpisu rozporządzenia, nie miał także prezydent Andrzej Duda. Jak powiedział jego minister - Andrzej Dera, Głowa Państwa jest zdania, iż najważniejsze osoby w państwie zarabiają obecnie "niewspółmiernie mało".
Geneza zmian
Zmiany w pensjach politycy Prawa i Sprawiedliwości zapowiedzieli w pierwszych latach rządów. W 2016 roku szykowano podwyżki dla posłów i ministrów, a także premier Beaty Szydło. Wtedy członkowie rządu twierdzili, że ich zdaniem przy aktualnych płacach trudno zatrudnić dobrego fachowca do pracy w instytucjach rządowych i publicznych. Nowością była wówczas pensja dla żony prezydenta. - Kiedy byłem jeszcze ministrem sprawiedliwości, to czasami nie starczało mi do pierwszego - twierdził Jarosław Gowin, obecny wicepremier i minister rozwoju, pracy i technologii.
W 2020 roku z inicjatywy polityków PiS zaproponowano projekt podwyżek dla posłów i senatorów. Wtedy było to zaskakujące, ponieważ w 2018 roku, przed wyborami samorządowymi, na polecenie prezesa Jarosława Kaczyńskiego ministrowie przekazali swoje nagrody na konto Caritas Polska. Deputowani Sejmie przegłosowali obniżenie pensji o 20 proc.
DS
Polecamy:
Inne tematy w dziale Polityka