W programie "Jastrzębowski Wyciska" Sławomir Jastrzębowski rozmawiał z Piotrem Zychowiczem. Gość Salonu24 opowiedział o konsekwencjach, które niosło ze sobą wywołanie zrywu w Warszawie w 1944 roku.
"Brązownicy historii"
Dzień po 77. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego Sławomir Jastrzębowski zapytał publicystę historycznego Piotra Zychowicza o jego ocenę tej decyzji. Publicysta jest autorem głośnych publikacji, krytykujących dowództwo Armii Krajowej, m.in. "Obłęd 1944". Książka spotkała się z krytyką niektórych historyków i komentatorów, zarzucających Zychowiczowi uprawianie historical-fiction.
- Brązownicy historii mówią, że powstańcy wywalczyli wolność dla Polski. To legenda. Nie ma związku przyczynowo-skutkowego między 1944 a 1989 rokiem - powiedział Zychowicz.
Czytaj także:
Krytyka decyzji o powstaniu
Zychowicz od lat jest w obozie krytykującym decyzję o wywołaniu powstania w Warszawie. - Łatwiej jest płynąć z prądem. Łatwiej kochanym rodakom masełkiem serca smarować i mówić, że zawsze było wspaniale, że nie było żadnych błędów, ponieważ wtedy jest się pupilkiem. Obecnie jest się pupilkiem obecnej władzy i można liczyć na hojne dotacje - ocenił publicysta.
- Żyjemy w epoce kompletnego pomieszania pojęć. Ja reprezentuję polską prawicę konserwatywną w sensie czystym. Prawica kieruje się zdrowym rozsądkiem, a lewica sercem - dodał pisarz.
Sławomir Jastrzębowski zacytował słowa znanego aktora Bogusława Lindy: "To był moment, kiedy normalni ludzie chcieli odetchnąć”, dlatego - zdaniem aktora - nie powinniśmy oceniać politycznych decyzji dowództwa.
Zychowicz odpowiedział na to zdecydowanie: - Linda nie jest żołnierzem. Gen. Anders był żołnierzem z krwi i kości i mówił, że osoby decyzyjne trzeba postawić przed sądem - ripostował.
"Dramat sytuacji"
Jastrzębowski kontynuował: - Załóżmy, że Niemcy myślą inaczej i Hitler stwierdza: "Zostawię zgniłe jajo, Warszawę Stalinowi. Ja się wycofam". Co wtedy?
- Po pierwsze – na tym polega katastrofa i dramat sytuacji, że wszyscy, którzy potrafili myśleć w sposób racjonalny, a nie rewolucyjny, wiedzieli, że to się skończy rzezią. W Komendzie Głównej AK byli ci, którzy wiedzieli, że Niemcy zniszczą, skrwawią Warszawę, a Sowieci będą się przyglądali - ocenił Zychowicz.
- Powstanie na dobrą sprawę trwało godzinkę i to jest tragedia. Plan zakładał błyskawiczne opanowanie strategicznych punktów w Warszawie. Wszystkie te ataki się załamały i o 18:00 był koniec, a pozostałe 62 dni to długa pacyfikacja miasta - powiedział publicysta historyczny. - Straty powstańców to 200 tys. ludzi, a Niemców – 1500-2000. (…) Stosunek zabitych był więc 1 do 100 - podkreślił.
Bić się czy nie bić?
- Gdybyśmy myśleli, tak jak pan myśli, to nigdy dobry i słaby bokser by nie walczyli i dobry nie byłby pokonany. Trzeba się bić - stwierdził Sławomir Jastrzębowski.
- Nie można się bić, jeśli nie ma się szans na wygraną, a szczególnie jeżeli jeszcze naraża się cywilów. (…) Nie można rzucać wyzwania, jeżeli ma się garstkę źle przeszkolonych dzieci z butelkami z benzyną w milionowym mieście - skwitował brutalnie Zychowicz.
Zapraszamy do obejrzenia programy:
" target="_blank">
DS
Polecamy:
Inne tematy w dziale Polityka