Prokuratura zamierza postawić kierowcy miejskiego autobusu, który przejechał 19-letnią kobietę w centrum Katowic, zarzut zabójstwa. Według "Faktu", śledczy badają próbki pod kątem zażywania dopalaczy przez sprawcę wypadku.
Zarzut zabójstwa, badania toksykologiczne - ale na tym nie koniec nowych informacji, związanych z tragedią, do jakiej doszło w sobotę. Przypomnijmy, że kierowca autobusu w centrum Katowic zjechał w okolice przystanku w czasie bójki osób znajdujących się pod wpływem alkoholu.
Zobacz:
Nowe fakty o tragedii w Katowicach. Ofiara kierowcy autobusu osierociła dzieci
19-latka zginęła pod kołami autobusu. Kierowca zatrzymany. Przerażające nagranie
Po chwili ruszył z impetem w tłum, a pod kołami zginęła 19-letnia mieszkanka Świętochłowic, prywatnie matka dwójki dzieci. Cudem przeżył jeden z mężczyzn, którego ciągnął przód pojazdu, ale ostatecznie potencjalna ofiara kierowcy zdołała wyskoczyć sprzed maski żółtego autobusu.
Jeszcze dziś zostanie upubliczniony wizerunek sprawcy tragedii - dowiedział się "Fakt". Przed obliczem prokuratora, 31-latek usłyszy zarzut zabójstwa, a nie spowodowania wypadku w komunikacji czy też potrącenia ze skutkiem śmiertelnym. Gdy na miejsce przybyła policja, kierowca miał przyznać, że widział tłum przed wjechaniem w niego. Ponadto, zarzekał się, że nie widział dziewczyny, która wpadła po koła. O grozie sytuacji miał domyślić się już po odjechaniu na kilkadziesiąt metrów od miejsca tragedii.
Z ustaleń biegłych wynika, że sprawca był trzeźwy, a na badania toksykologiczne śledczy poczekają do kilku tygodni. W ubiegłym roku w Warszawie dochodziło do serii wypadków z udziałem kierowców autobusów miejskich. Wtedy problemem okazały się dopalacze i narkotyki w organizmie prowadzącego, jak też nieprzestrzeganie procedur w spółkach współpracujących z miastem.
GW
Inne tematy w dziale Rozmaitości